Wow! Pojawiła się tabliczka z numerem 7! A więc jeszcze „tylko” 3 km! Po kilku minutach (które dla mnie trwały dobre kilka godzin), pojawiła się cyfra 8, a później 9. Choć miałem ze sobą bidon z izotonikiem, bałem się go użyć. Zapewne poleciałoby mi tam, gdzie nie powinno i skończyłbym na chodniku krztusząc się za wszystkie czasy. Odwodniony, z zamkniętymi powiekami trwałem więc dalej.
Jaki widok jest najpiękniejszy, gdy biegniesz na granicy tętna maksymalnego od kilkudziesięciu minut? Widok METY!
Poniższe zdjęcie mówi samo za siebie.
Gdy tylko ujrzałem pierwsze barierki kierujące do najważniejszego pomiaru na trasie, otworzyłem oczy. Odnalazłem Ewelinę, zasalutowałem (do tej pory nie wiem czemu to zrobiłem i skąd miałem na to siły), a później ostatnia prosta i sprint. Po przekroczeniu mety upadłem na kolana. W amoku i na biegowym rauszu wydobyłem z siebie wyraz rozpoczynający się na „ka”, a będąc bardziej precyzyjnym – na „ku”. Stało się to na wysokości dziecka, które stało przyklejone do barierki.
Proszę Państwa! Halo! -> 39 min i 2 sek! <-
93 miejsce na 1150 startujących.
40 min złamane!
Na tym etapie przygotowań zupełnie się tego nie spodziewałem. Czasem ryzyko się opłaca. Tym razem tak się właśnie stało! 40 min złamane… Byłem z siebie cholernie zadowolony i szczęśliwy, że wytrzymałem to tempo do końca, choć miałem tryliard okazji aby się poddać. Czułem się jak ktoś zupełnie wyjątkowy! Właśnie tak się wtedy czułem!
Wkrótce na metę wbiegła pozostała trójka. Każdy dał z siebie wszystko i był zadowolony z wyniku. Wspólne rozciąganie i pamiątkowa sesja na tyłach Tesco, która mogłaby się nadawać na okładkę boysbandu z okolic Dobieszowic.
To był wybitnie fantastyczny dzień!
24 maja kolejna edycja. Zapisy od 6 lutego.
Polecam!
Plusy:
Minusy:
[shareaholic app=”share_buttons” id=”10261725″][shareaholic app=”recommendations” id=”10261733″]