W trakcie 22. Biegu Fiata w 2014 r. udało mi się złamać 40 min. W tym roku miałem zupełnie inne priorytety. Zamiast walczyć o poprawienie swojej życiówki, wybrałem fuchę pacemakera dla mojego brata Adama, aby poprawić jego czas. Za metą mieliśmy się pojawić z wynikiem poniżej 48 min i 21 sek.
Choć mój brat, z większymi przerwami, biega od zeszłego roku, jeszcze nie miałem okazji z nim wystartować. Ba! Nawet nie wyszliśmy na wspólny trening. Jakoś tak się złożyło, że biegowo zawsze byliśmy gdzieś obok siebie. Po raz pierwszy mieliśmy wystartować w trakcie tegorocznego Biegu im. Wojciecha Korfantego. Niestety, z uwagi na 14. PKO Cracovia Maraton, który odbywał się dzień po nim, nie mogłem z nim pobiec. Postanowiłem to nadrobić w Bielsku-Białej.
Do Bielska przyjechaliśmy w składzie: ja, żona Ewelina, brat Adam i nasi rodzice. Od razu po zaparkowaniu udaliśmy się po odbiór pakietów startowych. Wszystko przebiegło bez najmniejszego problemu. W gustownym, błękitnym worku z logiem biegu znaleźliśmy m.in. koszulkę, batony, długopis i kilka ulotek. Pamiętam, że ostatnim razem otrzymałem coś, czego w życiu bym się nie spodziewał -> przewodnik pt: „Wioski wypoczynkowe i pola kempingowe w Italii”. Tym razem nie było, aż tak spektakularnie. Jeżeli mowa o koszulce, to napiszę tak – medal wygląda zdecydowanie lepiej.
Przed biegiem dołączył do nas mój przyjaciel Marek, który biegł ze mną w zeszłym roku. Dodatkowo spotkałem Pawła i Macieja, którzy biegli ze mną w tegorocznym maratonie w Krakowie. Pamiątkowe zdjęcie w okolicach mety i wsiedliśmy do Ikarusa, aby dojechać na miejsce startu, które niezmiennie znajduje się przed fabryką Fiata.
Pogoda w dzień startu była po prostu idealna. Słońce schowane za chmurami. Chłodno, ale niezbyt zimno i lekki wiatr. Pomimo sprzyjających warunków atmosferycznych Adam oświadczył na wstępie, że z jego życiówką może być ciężko. W ostatnich dniach nie biegał systematycznie i obawiał się, że może nie być w dostatecznej formie. Rozpoczęliśmy rozgrzewkę robiąc kilka okrążeń na okolicznym parkingu. W trakcie rozciągania spotkała mnie bardzo miła sytuacja. Podeszła do mnie jedna z rozgrzewających się biegaczek. Przywitała się, zapytała czy prowadzę bloga, a na końcu życzyła mi udanego biegu. Byłem tak miło zaskoczony, że nie wiedziałem co powiedzieć. Pierwszy raz spotkało mnie coś takiego. [Taka mała prywata -> Sylwio, bardzo Ci dziękuję!].
Ostatni łyk wody, garmin ustawiony na tempo w okolicach 4:45 i kilka chwil po godzinie 11:00 wystartowaliśmy. Każdy, kto biegł w Bielsku wie, że początek do łatwych nie należy. Zaraz za startem znajduje się podbieg, który może utrudnić szybkie obranie właściwego tempa. Choć miałem opaskę z czasem na mecie poniżej 46 i 45 minut, postanowiłem biec nieco wolniej. Nie byłem do końca pewny w jakiej formie jest Adam, dlatego co chwilę na niego spoglądałem i sprawdzałem czy mogę się pokusić o zwiększenie tempa, czy lepiej pozostać na tym dotychczasowym.
Pierwszy kilometr pokonaliśmy w czasie 4:52 min/km. Kolejny był o kilka sekund wolniejszy, ale nadal poniżej 5 min/km. Spytałem Adama, czy tempo jest ok. Kiwnął głową, że może być. 3-ci kilometr zrobiliśmy najszybciej ze wszystkich – w 4:35 min/km. Na połówce zameldowaliśmy się z czasem 24:17. Czułem, że o nową życiówkę brata może być ciężko. Postanowiłem nieco przyspieszyć. Na tyle delikatnie, aby się nie zorientował, że coś jest nie tak 😉
Jakoś tak przed 6-tym kilometrem zacząłem dostrzegać, że nieco słabnie. Było widać, że każdy metr kosztuje go coraz więcej wysiłku. Od tego momentu postanowiłem mocniej go motywować. Chciałem go zagadać do samej mety, aby nie myślał o tym co jest teraz, a o tym, co będzie za nią; że naprawdę jest blisko nowej życiówki, tylko jeszcze ten jeden cholerny zakręt, a później następny… bo tam za krzakami jest rondo, a za nim już prawie jesteśmy na miejscu!
Świetna relacja.Gratuluję udanego biegu Tobie i bratu.Dla mnie ten bieg był też ogromnie ważny bo pierwszy 😉
Zgadzam się z Twoimi odczuciami na temat biegu i ogromnie mi miło, że o mnie wspomniałeś 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Super relacja podziwiam umiejętność tak perfekcyjnego kontrolowania tempa biegu… Swoją drogą wciąż marzę, że pobiegnę ze swoim bratem w tym samym biegu, o wspólnym biegu obok siebie jeszcze nie marzę – z nudów by ze mną umarł 😉
Co do kontrolowania tempa, to przyszło mi to z czasem. Wcześniej wykres tempa wyglądał nieco bardziej sinusoidalnie 😉 Mam nadzieję, że mimo wszystko ze sobą wystartujecie 🙂
4 komentarze
Świetna relacja.Gratuluję udanego biegu Tobie i bratu.Dla mnie ten bieg był też ogromnie ważny bo pierwszy 😉
Zgadzam się z Twoimi odczuciami na temat biegu i ogromnie mi miło, że o mnie wspomniałeś 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki wielkie 🙂 Jakże mógłbym o Tobie nie wspomnieć? 😉 Gratuluję pierwszego biegu i do zobaczenia gdzieś na kolejnej trasie 🙂
Super relacja podziwiam umiejętność tak perfekcyjnego kontrolowania tempa biegu… Swoją drogą wciąż marzę, że pobiegnę ze swoim bratem w tym samym biegu, o wspólnym biegu obok siebie jeszcze nie marzę – z nudów by ze mną umarł 😉
Co do kontrolowania tempa, to przyszło mi to z czasem. Wcześniej wykres tempa wyglądał nieco bardziej sinusoidalnie 😉 Mam nadzieję, że mimo wszystko ze sobą wystartujecie 🙂