Business Run to biegowa inicjatywa Janka Meli, która rozgrywana jest jednocześnie w kilku polskich miastach. W wielkim skrócie działa to w ten sposób: montujesz sobie 5 os. drużynę, biegniesz w sztafecie i pomagasz. Możesz zwyczajnie – opłacasz jedynie startowe w kwocie 61,50 zł, która w całości przekazywana jest potrzebującej osobie. Możesz też bardziej – w ramach swojej drużyny zbierasz dodatkowe środki. W Katowice Business Run po raz pierwszy wziąłem udział w 2013 r. Rok później miałem przerwę z uwagi na start w maratonie we Wrocławiu. W tym już nic nie stanęło mi na przeszkodzie.
No właśnie, cała frajda w Katowice Business Run (pomijając oczywiście aspekt związany z pomocą) polega właśnie na biegu w drużynie. „Sztafeta”- słowo klucz. Po raz pierwszy wziąłem w niej udział w trakcie pierwszej edycji w/w imprezy. Moment, w którym wypatrujesz z daleka swojego partnera, ustawiasz się na linii startu i wiesz, że za kilka chwil będziesz musiał dać z siebie 120% – na długo zapadł mi w pamięci. Emocji było więcej, niż w trakcie niejednego biegu.
Start i metę usytuowano na jezdni między katowickim Spodkiem, a budynkiem Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. To właśnie tam, wraz z Damianem ze stylova.com, zrobiliśmy zdjęcia do filmu, który zamieściłem w ramach konkursu PKO Silesia Marathon -> click!
Jest! Biegnie!
Wyszedłem na środek trasy. Mocno chwyciłem pałeczkę i wystrzeliłem jak z procy.
Wspomniałem wcześniej o podbiegach. Były takie 3, które skutecznie wytrącały z rytmu. Pierwszy znajdował się zaraz za startem i trwał z dobrych kilkaset metrów (zdj. poniżej). Kolejny doskonale pamiętają wszyscy ci, którzy ukończyli zeszłoroczny Silesia Marathon. To był ten słynny podbieg z 39 kilometra maratonu, który oddzielał mężczyzn od chłopców. Ostatnie wzniesienie czaiło się bezpośrednio przed metą. Przyznam, że trasa była dosyć wymagająca. Co prawda tereny były zdecydowanie bardziej reprezentacyjne niż Dolinia Trzech Stawów, ale równocześnie – zdecydowanie mniej przyjazne dla biegowych amatorów.
Grupa, w której biegłem, zajęła 60 miejsce na 297 drużyn. Mój indywidualny wynik uplasował mnie na 37 pozycji z pośród wszystkich 1485 biegaczy. Druga grupa zajęła 137 miejsce. Nie czas był tutaj jednak najważniejszy. Liczył się szczytny cel, jakim była zbiórka kasy na protezę dla Marka, o którym możecie przeczytać -> tutaj.
Po biegu zrobiliśmy sobie okolicznościowe zdjęcie.
Fajnie, że przed biegiem udało mi się spotkać Pawła z bloga Bookworm On The Run – bwotr.pl. Co innego w internetach, a co innego na żywca, w czasie deszczu, na parkingu koło Spodka 😉 Halo! Panie Pawle! Trzeba to będzie jeszcze kiedyś powtórzyć.
Katowice Business Run, ponownie jak przed rokiem, wygrała JZP Kancelaria Awdokacka z Katowic, w której składzie znalazł się jeden członek tejże kancelarii, a także 4 świetnych biegaczy. Regulamin tego nie zabrania, więc wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Mały niesmak jednak pozostał.
Jak oceniam bieg?
Plusy:
– podstawowy -> szczytny cel
– dobra organizacja
– niesamowite emocje związane z biegiem w sztafecie
Minusy:
– nieco zbyt wymagająca trasa
– gruby wąż, który wydostawał się z miejsca rozbiórki DOPK i wił się przez całą szerokość chodnika
2 komentarze
Marek, Ty jesteś mistrzem wynajdywania istotnych detali biegowych – faktycznie, teraz mi się przypomniało, tam był ten kichany wąż! Czas wykręciłeś niesamowity, gratuluję!
Danke! Rzeczywiście, ostatnio dostrzegam coraz więcej biegowych niuansów 😉 Zmieniła mnie podróż do japońskiej stolicy. W Tokio, w w/w miejscu stałoby co najmniej 40 ludzi, którzy machaliby już z daleka, a w momencie przekraczania węża – gorąco przepraszali za całe zamieszanie.