Zdziwiła mnie jedna rzecz. Wydawało mi się, że gdy będę biegł wolniej niż zazwyczaj, to czas będzie mi się dłużył i więcej zapamiętam z trasy. Wcale nie zależało mi na szybkim ukończeniu półmaratonu. Co się okazało? Że kilometry mijały niepostrzeżenie. Nagle pierwszy, piąty, a tu za chwilę jedenasty. W trakcie walki o nową życiówkę jest zupełnie inaczej.
W okolicy 12-ego kilometra wbiegłem na prostą, którą pokonywałem na początku trasy. Ponownie przebiegliśmy przez most. Tym razem skręciliśmy jednak w lewo. 14-sty km zrobiłem w 4:35 min/km więc znowu musiałem się nieco opamiętać.
Tak po 19-stym kilometrze postanowiłem przyspieszyć. Coraz sprawniej mijałem kolejnych biegaczy. Następny kilometr trwał najkrócej, bo tylko 4:22 min. Ostatni raz przebiegliśmy przez most. Delikatny podbieg i przed oczami wyrosła mi długa prosta do samej mety.
Emocje wzięły górę i tak 700 m przed metą przystąpiłem do finiszu. Wyciągnąłem dłoń i przyspieszając przybijałem hurtem piątki osobom, które stały bezpośrednio przy barierkach. Biegłem tak z 200-300 m. Pod nogami pojawił się charakterystyczny błękitny dywan. Nie pozostało mi nic innego jak jeszcze mocniej przyspieszyć. W najszybszym momencie biegłem tam wtedy w tempie 3:22 min/km. Tętno wzrosło do 200 unm. Ostatnie kilka metrów i meta. Szkoda, że pojawiła się tak szybko, bo liczyłem na więcej.
Zaraz po jej pokonaniu z bólu zgiąłem się w pół. Po raz pierwszy w życiu poczułem tak intensywne skurcze mięśni brzucha. Chwilę to trwało zanim do siebie doszedłem.
Folia, woda, medal, a potem spacer do namiotów przeznaczonych dla gości. Jedyne czego wtedy potrzebowałem to czeskiej kanapki i czeskiego Pilsnera. Chwilę pokibicowałem po czym poszedłem do hotelu.
Wieczorem zawieziono nas na spotkanie gdzie świętowano zakończenie tegorocznego sezonu RunCzech. Pogratulowałem Carlo Capalbo – twórcy RunCzech. Porozmawiałem z resztą ekipy z innych krajów. Z dwójką Niemców powspominałem paczki, które z ich kraju, w okresie PRL, przysyłała mi rodzina. Była także Chinka, Amerykanin i Holender. Wszyscy doszliśmy do wniosku, że tego typu imprezy i spotkania to esencja biegania. Wynik nie zawsze jest przecież najważniejszy.
W trakcie zawodów padło kilka rekordów:
-> rekord trasy – z czasem 59:14 (!) zwyciężył Barselius Kipyego. Był to drugi, najlepszy wynik na świecie w tym roku (dodam, że padły aż 4 wyniki poniżej godziny),
-> rekord kobiet – z czasem 1:06:06 Violah Jepchumba poprawiła swój ubiegłoroczny rekord,
-> rekord biegacza z Republiki Czeskiej – z czasem 1:04:33 zwyciężył Jiří Homoláč,
-> rekord Japonii – z czasem 1:00:17 Yuta Shitara poprawił rekord swojego kraju.
To był naprawdę udany weekend. Na swoim koncie mam już biegi w Pradze, Ołomuńcu i Ujściu nad Łabą. Pozostały jeszcze połówki w Karlowych Warach i Czeskich Budziejowicach.
Jak oceniam półmaraton?
Może podsumuję go w ten sposób: RunCzech robi wszystko w nadmiarze. W punktach jest nadmiar wody i jedzenia. Wzdłuż trasy – nadmiar kibiców. Dodam do tego nadmiar zawodników na światowym poziomie i nadmiar niesamowitych emocji, które ciągną się od pierwszego, do ostatniego kilometra i jeszcze pozostaną z Wami na długo. To wszystko sprawia, że każdy z biegów organizowanych przez RunCzech jest unikalnym wydarzeniem. Nie chcę, aby to zabrzmiało jak jakiś tekst sponsorowany. Musicie mi uwierzyć na słowo. Albo nie, nie wierzcie. Sami sprawdźcie i dajcie znać jak było.
[zdj. główne do tekstu: runczech.com]
9 komentarzy
Cześć,
fajna relacja. Mieliśmy okazję zamienić dwa zdania przed startem. Beg super, no i udało mi się poprawić o półtorej minuty życiówkę 🙂 Byłem parę sekund przed Tobą 1:40:34. Pozdrawiam
Adam (ziko303)
Pamiętam 🙂 Fajnie było się spotkać.
Czytałem Twój wpis na forum bieganie.pl.
Super! Gratuluję nowej życiówki. Trasa wydawała się pofalowana, ale chyba rzeczywiście sprzyjała poprawianiu PB.
Gratuluję i startu i tradycyjnie świetnej relacji 🙂
Dzięki! 🙂
Ołomuniec już masz w kolekcji. Czas na pozostałe 😉
No i znowu Ci się włączył tryb: wąż kusiciel 🙂 Że palcem nieodzianym nie pokażę dzięki komu (między innymi) startuję w 1/2 na Silesii 😉
Tym biegiem stresuję się teraz najbardziej na świecie!
Pacemaker na 4:00 h.
Po co mi to było… :/
Bo jesteś dobrą duszą, dzięki Tobie tacy jak ja zobaczą na zegarze na mecie magiczną trójkę z przodu 🙂 Ja to żałuję, że akurat w całości nie biegnę, ale połówce, cóż, może jeszcze kiedyś będziesz też robił dobre uczynki 🙂
I znowu świetna relacja 😀 zachęciłeś nas, aby kiedyś tam pobiec!
Pozdrawiamy, Rodzinka Biega
Dzięki! 🙂
Musicie się tam pojawić. Najbliższej polskiej granicy jest Ołomuniec. Warto od niego zacząć.