Byłem pełny picia i jedzenia. Wszak musiałem się przygotować na bieg w trudnych warunkach. W tłumie biegaczy odnalazł mnie Sebastian, z którym dawno się nie widziałem. Zaczęliśmy komentować to, co właśnie przed chwila zaszło. Dowiedzieliśmy się, że policja przerwała bieg z uwagi na złe oznaczenie trasy w okolicy trzeciego kilometra trasy. Ten fragment doskonale widać na poniższym filmie:
Można dostrzec, że pomimo blokady, część biegaczy i tak pobiegła dalej. Ilu z nich dotarło do mety robiąc – nie mniej, nie więcej, a dokładne i regulaminowe 21 kilometrów i 97 i pół metra? Prawdopodobnie niewielu.
Wsiadłem do auta i ruszyłem w kierunku Siemianowic. Już w trakcie jazdy wpadłem na pomysł, że nie mogę tego tak zostawić. Jestem zbyt najedzony i napity, aby spróbować zasnąć i nie obudzić się w trakcie jakiegoś koszmaru.
Wszedłem do mieszkania, przebrałem buty na mniej żółte i pobiegłem ma pobliską bieżnię. Tam pojawił się lajw numer dwa:
Wideo zostało wykorzystane w tekście Wyborcza.pl Katowice. Pojawiłem się także w artykule na Biegowe.pl. Nie sądziłem, że moje przemyślenia trafią do szerszego grona odbiorców.
Pierwsza piątka wyszła nawet całkiem żwawo. No może bez pierwszego kilometra, w którym dobiegałem na stadion:
Później udało mi się zrobić jeszcze 7 kilometrów. Łącznie – zamiast półmaratonu – pokonałem więc 12 000 metrów. Nie ukrywam, że klimat był całkiem ciekawy. Pusta bieżnia, coraz ciemniejsze niebo i jeden mały nietoperz, który zataczał okręgi nad środkiem murawy.
Na krótko przed tym, jak rozpocząłem swój trening na bieżni, opublikowano komunikat o treści:
O tym fakcie dowiedziałem się dopiero po pokonaniu tych 12 kilometrów. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony. Na własne uszy słyszałem około godziny 20:38, iż bieg zostaje definitywnie odwołany. Zresztą powtórzono to kilkukrotnie. Nie było mowy o jakimiś ponownym sprawdzaniu trasy. Okazało się, że później rzeczywiście biegacze mogli pojawić się na trasie. Wyruszyli po godzinie 23:00. Co z tego, skoro sporo z nich nie miało szans na dotarcie do mety przed godziną 01:00.
Kilkanaście godzin później pojawił się drugi komunikat:
Dziękowano w nim m.in. zawodnikom, którzy postanowili jednak wziąć udział w biegu. Nie do końca wiem skąd ci wiedzieli, że będzie taka możliwość, skoro wcześniej poinformowano nas, że biegu jednak nie będzie. Domyślam się, że mogły to być osoby, które miały biec w ostatnich grupach. Ale co z resztą, którą odprawiono z przysłowiowym kwitkiem?
Co dokładnie sprawiło, że postanowiono odwołać bieg?
Jak poinformowała młodsza aspirant Agnieszka Żyłka, oficer prasowa katowickiej policji cytowana przez Gazetę Wyborczą Katowice – „Nieodpowiednie zabezpieczenie trasy w okolicach ul. Pułaskiego, w rejonie Trzech Stawów, stwarzało realne zagrożenie dla dla zdrowia i życia biegaczy oraz innych uczestników ruchu. W tym rejonie zabrakło taśm lub metalowych barierek oddzielających trasę biegu od ruchu drogowego. Na trasie nie stał też żaden z wolontariuszy”.
Z tego co pamiętam, kłopot z oznaczeniem trasy pojawił się w 2019 roku. Jako pacemaker, na chwilę przed biegiem odkryłem, że tabliczki z oznaczeniami kolejnych kilometrów, leżą grzecznie w biurze zawodów.
Dodatkowo pojawił się problem z barierkami. Napisałem wtedy m.in, że:
Punkty z wodą były zbyt krótkie. Szkoda, że nie zawsze znajdowały się po obydwu stronach drogi. Wolontariusze robili co mogli, ale nie byli w stanie obsłużyć na bieżąco wszystkich biegaczy. Niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, w których, aby dostać kubek wody, trzeba było najpierw poczekać, aż zostanie ona rozlana. Dla tych, którzy i tak zamierzali zrobić sobie tam pauzę, to żaden problem. Gorzej z tymi, którzy nie zamierzali zwalniać i walczyli o jakiś dobry czas.
Choć to, co wtedy napisałem, było oparte na faktach, organizator nie zdecydował się umieścić link mojej relacji na specjalnej stronie – „Z perspektywy mediów i biegaczy„. Przecież wszystko było ok! Numery wcale nie leżały w biurze zawodów, a barierki były spięte taśmami. Po co jątrzyć i szukać dziury w całym?
Ekskuzemła 🙁
Na licznych grafikach promujących półmaraton, pojawiło się hasło: „Do trzech razy sztuka”. Widać je między innymi na poniższej wizualizacji medalu:
Wiadomo, że hasło dotyczyło faktu, trzykrotnego przekładania daty imprezy. Jako, że to miała być także trzecia edycja tego biegu, można to też odczytać dwojako. Skoro do trzech razy sztuka, a ostatni bieg okazał się porażką, to może lepiej ze sceny zejść i zrobić miejsce komuś, kto lepiej poradzi sobie z organizacją tego biegu?
Nie twierdzę, że organizator miał złe zamiary, a wolontariusze byli za mało uśmiechnięci. Co to, to nie! W takich przypadki nie liczy się jednak to, ile kto dał od siebie, a jaki był efekt końcowy. Miał być bieg z prawdziwego zdarzenia, taki powrót do normalności, a wyszła klapa. Nie dopilnowano tak elementarnego elementu jak poprawne zabezpieczenie trasy.
Szczerze w to wątpię, aby Wizz Air zdecydował się na dalszy sponsoring tego półmaratonu. Wiadomo, że w tej całej sytuacji, choć to przecież nie on organizował bieg, wizerunkowo stracił najwięcej. Po sobotniej klapie, każdy wymienia nazwę „Wizz Air” przez wszystkie możliwe przypadki i bynajmniej nie są to komplementy.
Zauważyłem też pewien trend. Organizację jak największej liczby dodatkowych biegów, przy tym głównym. W Katowicach były sztafety, biegi na 5 i 10 kilometrów. Wiem, że chodzi o dodatkowy zarobek, ale tak dla bezpieczeństwa – może lepiej skupić się na biegu, który jest tym podstawowym?
Jestem ciekawy jak teraz zachowa się organizator. Domyślam się, że nie jest w stanie oddać każdemu $ za pakiet. Z tej kasy opłacono przecież medale i wiele innych faktur, bez których tego biegu by nie było.
Z organizacją biegów jest tak, że można się do nich przygotować przez kilka dobrych miesięcy, a przez ostatnie tygodnie – z powodu stresu – prawie w ogóle nie spać. No, a później nie dopilnować, aby strzałka, która miała sugerować na trasie skręt w lewo, była obrócona w prawo. Taki jeden „niuans” i wszystko szlag trafia. Cała praca idzie na marne.
Jak się biega w butach, w których Eliud Kipchoge pokonał barierę 2 godzin na dystansie maratonu?
W dalszym ciągu mogę się tego jedynie domyślać.
Wiem, jak się w nich czeka na start biegu, który miał się odbyć, ale nie wyszło.
Jeden komentarz
Jak obiecałem w pracy tak zrobiłem i oto dowód – przeczytałem – bardzo fajna i uważam, że bardzo obiektywna relacja osoby, która brała udział (no dobrze osoby, która chciała brać udział ) w biegu.
Tak sobie myślę, że Twoja relacja live może być dużym wsparciem dla osób, które będą ubiegały się o zwrot kosztów