Close Menu
    Facebook X (Twitter) Instagram
    Facebook Instagram YouTube
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    • Relacje
      • Starty
      • Treningi
    • World Marathon Majors
      • Boston Marathon – 2023 i 2024
      • Virgin Money London Marathon – 2019
      • Bank of America Chicago Marathon – 2018 i 2022
      • TCS New York City Marathon – 2017 i 2019
      • Tokyo Marathon – 2015
      • BMW Berlin Marathon – 2013 i 2021
    • RunCzech
    • TestujÄ™
    • Teksty
    • Tablica wyników
    • WiÄ™cej info
      • FAQ
      • Media
      • O mnie
      • Współpraca
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    JesteÅ› tutaj:Home»Teksty»Gdzie byÅ‚em, gdy mnie nie byÅ‚o? – vol. 2

    Gdzie byÅ‚em, gdy mnie nie byÅ‚o? – vol. 2

    0
    By Marek on 22 grudnia 2025 Teksty

    8. Wzloty i upadki.

    Po kilku miesiącach dotarło do mnie co jest najgorsze w długotrwałych kontuzjach. To brak szybkiej poprawy, albo brak poprawy jakiejkolwiek. Ćwiczysz, pocisz się, a jakby stoisz w miejscu.

    Najbardziej dołował mnie fakt, że regeneracja nerwów, to chyba jedna z bardziej skomplikowanych regeneracji, jakich może doświadczyć człowiek. W tym przypadku nic nie jest zerojedynkowe. To nie jest złamanie kości i historia z gatunku 6-8 tygodni i będzie ok. Tutaj regeneracja może trwać kilka miesięcy, bądź lat. No i nikt nie może dać gwarancji, że kiedykolwiek wrócisz do pełnej sprawności. Że będzie tak jak kiedyś.

    Nie wszystkie aksony, które przestały działać w wyniku ucisku na nerw, uda się kiedykolwiek odbudować. Czytałem, że w takich przypadkach organizm może tworzyć obejścia i mimo wszystko dotrzeć do mięśnia, który powinien się poruszać.

    W moim przypadku był to mięsień płaszczkowaty, który w ciągu kilkunastu pierwszych tygodni od ataku rwy, zaczął zanikać. A bez tego mięśnia, ani nie da się wspiąć na palce, ani normalnie przetoczyć stopy w trakcie chodzenia. O bieganiu już nawet nie wspominam.

    Nie jestem ani pesymistÄ…, ani optymistÄ…. Charakteryzuje mnie realizm. Do tego, co mnie spotkaÅ‚o podchodzÄ™ raczej w ten sposób: „Ok. WydarzyÅ‚o siÄ™. Nie ma co biadolić, po prostu trzeba siÄ™ wziąć w garść i robić co trzeba”.

    Mimo wszystko zaczÄ…Å‚em odczuwam bezsilność, która z czasem przerodziÅ‚a siÄ™ w autentyczny strach pt: „Co to dalej bÄ™dzie?”. W jednej chwili mogÅ‚em siÄ™ Å›miać, aby w kolejnej mocno posmutnieć i przez kilkanaÅ›cie minut wpatrywać siÄ™ w jakiÅ› punkt. Te wahania nastrojów autentycznie mnie przerażaÅ‚y. Nie wiedziaÅ‚em, że jestem zdolny do czegoÅ› takiego, ale też nie za bardzo mogÅ‚em siÄ™ na to jakoÅ› przygotować. To siÄ™ dziaÅ‚o samo.

    Zdaję sobie sprawę, że kiedyś każdy z nas zrobi coś po raz ostatni. To może być przejażdżka na rowerze, bądź spacer z kijkami w letni wieczór. To może być też trening w parku, który zna się na wylot.

    Zdawałem sobie z tego sprawę, ale do jasnej cholery, nie byłem przygotowany na to, że ten mój ostatni trening mógł mieć miejsce tego pamiętnego 21 maja 2025 r. Ja jeszcze przecież miałem tyle planów, które chciałem zrealizować.

    Najgorsze byÅ‚o to, że nikt nie mógÅ‚ mi dać gwarancji, że wszystko bÄ™dzie w porzÄ…dku. Å»e jakoÅ› siÄ™ to uÅ‚oży. Czy kiedykolwiek bÄ™dÄ™ mógÅ‚ stawać na palcach lewej stopy? A co z bieganiem? – pytaÅ„ byÅ‚o wiele, ale nikt nie znaÅ‚ na nie odpowiedzi.

    Wkurzało mnie, gdy mijali mnie biegacze. A tym bardziej, gdy robili to trenując w Reptach. Wkurzało mnie, gdy mijałem samochodem miejsca, w który jeszcze niedawno biegałem z Tomaszem. A jako, że przebiegliśmy już prawie całą aglomeracją śląską, mało było miejsc, w których nie czułbym rozdrażnienia. Trauma czaiła się na każdym kroku.

    Mało tego. Denerwowały mnie zastrzyki w brzuch.
    Nie mogłem patrzeć na kolejną, wbitą w siebie igłę.

    Najbardziej jednak wkurzaÅ‚o mnie samo poruszanie siÄ™. Nie byÅ‚em w stanie chodzić jednoczeÅ›nie nie kulejÄ…c. Każdy krok wymagaÅ‚ peÅ‚nego skupienia, aby prawidÅ‚owo stanąć i siÄ™ nie potknąć. CaÅ‚a noga byÅ‚a bardzo sÅ‚aba. PoÅ‚owa Å‚ydki bez czucia, a trzy ostatnie palce w stopie w dalszym ciÄ…gu znajdowaÅ‚y siÄ™ jedynie w trybie „standby”.

    Czy cały czas czułem dół? Przeważnie tak, ale były także momenty, w który wierzyłem, że może jednak coś z tego będzie. Gdybym nie znalazł w sobie pokładów tej wiary, to zapewne nie parłbym do przodu jak dzik w żołędzie. A naprawdę parłem i robiłem co w mojej mocy, aby szybko wrócić do biegania.

    Czy się to opłaciło?
    Odpowiedź znajdziecie w poniższym punkcie.

    9. Honey. I’m back!

    To wydarzyło się 19 września 2025 r. Dokładnie po 119 dniach nie biegania dostałem zielone światło. Udało mi się to uczcić nagrywając krótkie video:

    Pamiętam, że ten pierwszy trening bolał mnie chyba równie mocno, co rwa kulszowa. Masakra! Moje ciało broniło się jak tylko mogło. Tętno dobiło wtedy do 190 unm, a ja wcale nie poruszałem się w tempie 3:40 min/km. Ono było prawie 2 minuty wolniejsze.

    Po pierwszym kilometrze długo do siebie dochodziłem. Zrobiłem jeszcze drugi, ale to był mój maks. Tego dnia nie byłem już w stanie z siebie więcej wykrzesać. Moje ciało płonęło. Nogi były zabetonowane, a płuca przepalone, jakbym właśnie kończył serię 10 podbiegów w tempie 2:40 min/km.

    To jest niesamowicie niesprawiedliwe, że możesz biegać przez 13 lat. Dochodzisz do jakiegoś poziomu i jest fajnie. A później wystarczy 119 zasranych dni i wszystko zaczynasz od nowa. Kondycja woła o pomstę do nieba, a po treningu Garmin oznajmia, że przed kolejnym treningiem powinieneś odpocząć z miesiąc i dwa dni. Skandal!

    Jak mi się w ogóle biegło?
    Jak tam ta lewa noga?

    OdpiszÄ™ w ten sposób: byÅ‚o tragicznie. Prawa część ciaÅ‚a musiaÅ‚ ciÄ…gnąć lewÄ…, która byÅ‚a zdrowa tak w 23%. CzuÅ‚em każde uderzenie stopÄ… o tartan. Wbrew pozorom nie czuÅ‚em tego w lÄ™dźwiach, a w… zÄ™bach. BiegÅ‚em tak niegramotnie, że szczÄ™ka zaczęła mi drgać. I biegnąć uderzaÅ‚em górnymi zÄ™bami o dolne.

    Czując swoje zęby w trakcie biegu doszedłem do jednego, zasadniczego wniosku: do powrotu do formy czeka mnie cholernie długa droga. Nie będzie ona ani łatwa, ani przyjemna. Będzie ból, cierpienie i zapewne nie raz pojawi się zwątpienie.

    Chociaż nie. Zwątpienia chyba nie było w ogóle. Zależało mi na powrocie do tego, co było przedtem. Do tych moich samotnych śród, gdzie biegałem po 15 km w Parku Śląskim. No i wspólnych weekendów z Tomaszem, gdzie w tempie w okolicy 5:40 min/km zwiedzaliśmy śląską aglomerację.

    Tego ostatniego brakowało mi najbardziej. Od dłuższego czasu nie biegam już dla wyników. Moją największą frajdą są weekendowe pobudki o godzinie 4:45, a później 20 km wraz z Tomaszem. Każdy z nas wytycza trasę i stara się zaskoczyć drugą stronę. W międzyczasie staram się robić zdjęcia i kolekcjonować wszystkie te mikrozachwyty, które nam wtedy towarzyszą.

    Wróciły biegowe wycieczki.
    Niesamowicie mnie to podbudowało.

    10. Rokowanie.

    Gdy piszę te oto słowa, wbrew pozorom nie jestem jeszcze w pełni sprawny. Jasne, jestem w stanie już biegać po 20 km w sobotę i w niedzielę. W dalszym ciągu stopa nie jest jednak sprawna. Nie potrafię się z niej dostatecznie dobrze wybić. Na pewno chodzę o niebo lepiej, ale do pełnej sprawności jeszcze trochę brakuje.

    Do końca życia mogę podnosić maksymalnie 10 kg. Nie mogę skręcać tułowia, więc w tenisa już raczej nie pogram. Nie mogę też pchać, ani ciągnąć. Zgaśnie Ci pojazd na środku drogi? Niestety nie będę w stanie Ci pomóc, aby przesunąć go na pobocze.

    Od czasu operacji wstaję i podnoszę rzeczy zgodnie z instrukcją BHP i ISO90210. Będę o tym pamiętam do końca swoich dni, bo nie zamierzam ponownie tego wszystkiego przechodzić.

    Na pewno z każdym tygodniem jest minimalnie jest lepiej.
    Ale do cholery – ileż to wszystko trwa!

    Czasami wydaje mi się, że ta kontuzja to jedna z tych, która trwa tyle, co korytarze w Reptach:  w nieskończoność.

    Fajnie, że przestałem już kuleć w trakcie chodzenia. Ta przypadłość niesamowicie wytrącała mnie z równowagi. Z zewnątrz może nie wyglądało to tragicznie. Ja jednak czułem każdy kolejny krok i wiem jak wiele mnie kosztowało, aby go wykonać. Aby prawą częścią ciała nadrobić braki w tej lewej.

    A tak w ogóle to czy tej kontuzji dało się uniknąć?

    Zadaję sobie to pytanie od momentu, w którym mnie sieknęło i leżałem na boku ssąc z bólu lewy kciuk. Tak jak wcześniej pisałem, ani przez chwilę nie bolały mnie lędźwie. Z tego co mi powiedziano, u osób aktywnych fizycznie, one w ogóle nie muszą boleć i dawać sygnałów, że coś jest nie tak. Mnie bolała tylko lewa łydka. Tak jakby jakiś górny przyczep.

    Szkoda, bo gdyby było inaczej, zająłbym się tym od razu. Nie należę do grupy osób, które biegają z bólem, a przed zawodami ketonal popijają izotonikiem.

    Moim zdaniem tej kontuzji nie dało się w żaden sposób przewidzieć. Ona po prostu musiała się wydarzyć. Tym bardziej więc dobrze, że w swoim biegowym życiu osiągnąłem wszystko to, co chciałem. Są życiówki, z których jestem niesamowicie dumny, a także tytuł Majora. Zwieńczeniem drogi jest miejsce, które prowadzi z przedpokoju do salonu:

    To nie chodzi o to, że teraz mogę być mniej ambitny, albo stwierdzić, że do biegania już nie wracam. Bo po co? Zmierzam do tego, że szybkie starty mam już za sobą. Fajnie, że przeżyłem tak wiele niesamowitych chwil.

    Przynajmniej mam teraz do czego wracać.

    11. Co dyscektomia zmieniła w moim życiu?

    Odpowiedź jest prosta: bardzo dużo, jeżeli nie jeszcze więcej.

    Po tym, gdy zupełnie niespodziewanie musiałem zamienić wakacje w Chorwacji na pobyt w Reptach; gdy miałem czas dla siebie i na rozmyślanie o tym, czy to co robię/robimy na co dzień ma sens, doszedłem do nowych przemyśleń. Część z nich mnie zaskoczyła. Otworzyłem tam oczy bardziej, niż się tego na początku spodziewałem.

    Ta kontuzja jeszcze bardziej uwidoczniła mi jedną prawdę absolutną: dzisiaj jesteśmy, jutro może nas wszystkich nie być. Po raz kolejny uzmysłowiłem sobie to, gdy na jednej z maszyn ćwiczyłem nogę, a obok mnie pionizowiali kobietę po udarze. Przecież jakiś czas temu zapewne była w stanie samodzielnie pójść do sklepu i opłacić paczkę BLIKiem. A teraz, zależna w 100% od innych, wpatrzona w pustkę, znajduje się przypięta do łóżka, które za chwilę ją podniesie. Dzięki temu, choć przez chwilę, z powrotem znajdzie się w pionie. Układ krwionośny zacznie inaczej pompować krew.

    Nie chcę tutaj nikogo straszyć jakimiś fatalistycznymi dyrdymałami. Bardziej zależy mi na tym, aby uzmysłowić tym nieuzmysłowionym, że codzienna gonitwa za hajsem i branie udziału w jakichś korpo wyścigach w olimpiadzie lizania rowu kierownikowi nie ma kompletnie żadnego znaczenia.

    Po tym wszystkim, czego doÅ›wiadczyÅ‚em w Reptach podchodzÄ™ do takich akcji z jeszcze wiÄ™kszym zażenowaniem. Praca oczywiÅ›cie jest bardzo ważna, bo bez niej ciężko jest opÅ‚acić rachunki, ale… mimo wszystko nie jest najważniejsza. To jedynie dodatek do naszego życia. Zabiera nam sporo czasu antenowego. Nie możemy warto jednak dopuÅ›cić do tego, aby zabraÅ‚a go wiÄ™cej, niż mamy zapisane w umowie/kontraktach.

    Zwolnijmy i starajmy się jeszcze bardziej świadomie przeżywać każdy każdy dzień.

    Wybaczcie, że część tych zdań może się wydać iście patetyczne, ale taka jest prawda. To nie jest tekst o tym jaka ze mnie bidula i trzeba się nade mną zlitować, bo przecież przeżyłem piekło. Nikt nie ma gorzej.

    To bardziej zapis tego, co mi się przytrafiło i jak bardzo mnie to zmieniło.

    Po tych blisko 120 dniach do biegania wróciłem z pełną konsekwencją (w październiku nawet wziąłem udział w pierwszym starcie od niepamiętnych czasów!). Miałem pierdyliard okazji, aby się poddać i rzucić tym w kąt. Wrócić do bycia grubym i zamiast spędzać godziny na rehabilitacji, instalować kolejną grę na PS5.

    Zdałem sobie sprawę co jest dla mnie najważniejsze i zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby do tego wrócić. Jeszcze nie jest idealnie, ale z każdym krokiem cieszę się z tego, co już udało mi się osiągnąć.

    Jeszcze a propos Rept.
    29 listopada 2025 roku wróciłem do Rept i odbyłem jeden z ważniejszych treningów w moim życiu:

    To tyle w temacie.
    Teraz już wiecie co i jak i dlaczego.

    Cziuus ♥

    1 2
    kontuzja
    Share. Facebook Twitter Pinterest LinkedIn Tumblr Email

    Więcej podobnych tekstów? Proszę bardzo:

    Gdzie byÅ‚em, gdy mnie nie byÅ‚o? – vol. 1

    10. urodziny DrogadoTokio.pl

    Komu potrzebny jest trener?

    Leave A Reply Cancel Reply

    • Polub
    • Obserwuj
    Facebook
    Comments Box SVG iconsUsed for the like, share, comment, and reaction icons
    Marek - drogadotokio.pl
    5 godzin temu
    Marek - drogadotokio.pl

    @obserwujący to niestety znowu ja🤘

    Przed Wami drugi i zarazem ostatni tekst o tym, co się ze mną działo w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

    Z tekstu dowiedziecie się m.in. o tym jak mi się żyło w Reptach.
    Czy dało się uniknąć kontuzji? Jakie są rokowania po ponad 6 miesiącach od operacji?

    Zwierzam siÄ™ dla siebie i dla potomnych.
    No i przede wszystkim dla tych, których też zmiotło z planszy i walczą o to, aby na nią wrócić.

    Zapraszam! 🎩
    ... Więcej...Mniej...

    Link thumbnail

    Gdzie byłem, gdy mnie nie było? - vol. 2 - drogadotokio.pl - Blog o bieganiu

    drogadotokio.pl

    Zapraszam na drugi tekst o tym, gdzie byÅ‚em, gdy mnie nie byÅ‚o. Pierwszy znajdziecie -> o tutaj. 6. Repty. Jest takie miejsce we wszechÅ›wiecie co siÄ™ zowie GórnoÅ›lÄ…skie Centrum Rehabilitacji â€...
    Zobacz na FB
    · Podziel siÄ™
    Share on Facebook Share on Twitter Share on Linked In Share by Email
    View Comments
    • Likes: 3
    • Shares: 0
    • Comments: 2

    Skomentuj na FB

    Co do zgubienia się w Reptach- znam temat. Jak przyjechałam.tam swego czasu do taty, on oprowadzając mnie po obiekcie powiedział " trzymaj się niebieskiej linii, to się nie zgubisz ". Pytanie: czyżby linie zniknęły?😊

    Ciężko to "polubić"... Zdrówka i powodzenia na trasach! JesteÅ› przekozak 😃💪

    View more comments

    Load more
    Instagram
    Polecam

    Copyright © 2014-2025 Drogadotokio.pl

    Type above and press Enter to search. Press Esc to cancel.