Nieodłączny element (prawie) każdego, opłaconego biegu. Wiadomo, to nie dla zawartości pakietów startowych człowiek w pocie czoła przygotowuje się przez kilka miesięcy. Miło jednak znaleźć w nim coś zaskakującego. Coś co będzie pamiątką po biegu, a jednocześnie odegra w życiu jakąś rolę.
Jedni organizatorzy idą na zupełną łatwiznę. Zbiorą kasę, a do worka z numerem startowym wrzucą kilogram makulatury. Zamiast talonu na posiłek regeneracyjny w siatce znajdziemy jabłko bądź inną gruszkę. Niby ok, ale zaraz zaraz! Ostatnio biegłem w …………. (nazwa miejscowości) i przy porównywalnej wysokości opłaty startowej w pakiecie znalazłem kubek, ręcznik, bądź inny suwenir! Da się? Oczywiście, że się da.
Poniżej znajdziecie kilka rzeczy, które wybijają się na tle pozostałych. Wiadomo, są jeszcze koszulki, ale o nich wspomnę w osobnym wpisie.
1. Niemiecka chemia!
Znalezione w pakiecie 40. BMW Berlin Marathon. Niemiecka chemia w postaci płynu do prania marki Perwoll. Czym jest niemiecka chemia dla każdej Polki i Polaka? Niczym innym jak chemicznym św. Graalem! U nas w kraju przecież wszystko rozcieńczają w magazynach przy granicy. A na zachodzie tak wszystko ładnie i długo pachnie. U nas nie :/
2. Gąbki.
W zasadzie nie jest je jakoś ciężko zdobyć. Można je znaleźć w maratońskich pakietach. Przyznam się, że jeszcze nigdy z nich nie skorzystałem. Ktoś z Was to robi? Jak się sprawują? Domyślam się, że ich rola nie pola jedynie na pozowaniu do zdjęcia na niniejszą stronę. Zdaje się, że można z nimi zrobić coś więcej?
3. Ręczniki.
Wbrew pozorom bardzo przydatna rzecz. Zapewne każdy z Was posiada w domu ręcznik. Są tacy, którzy posiadają co najmniej dwie, albo nawet i trzy sztuki! A tak to mają kolejny egzemplarz i to dodatkowo z biegowym nadrukiem. W sklepach raczej takich nie znajdziecie. Prawda jest taka, że żal się nim podcierać. Większość z Was zapewne traktuje je w kategoriach ręczników kolekcjonerskich. Co to się porobiło, żeby kolekcjonować ręczniki. Co to bieganie z ludźmi robi…
4. Żele, jadło i smarowidło.
Z uwagi na kooperacje organizatorów biegów z producentami żeli, można je coraz częściej spotkać w pakiecie, albo na samej trasie. Czasem taki organizator zakumpluje się z producentem chrupek, batonów, bądź izotoników.
Na zdjęciu znalazła się także maść z naturalnymi olejkami eterycznymi o właściwościach rozgrzewających Harrar firmy HiGeen. W instrukcji obsługi jest napisane: „Nanieść Harrar na odpowiednią część ciała i delikatnie wmasować w skórę, aż do całkowitego wchłonięcia. Unikać kontaktu z oczami i wrażliwymi błonami”. Nie wiem, czy moja błona jest wrażliwa, więc do tej pory jeszcze z niej nie skorzystałem. Lękam się efektu końcowego. Nie chcę mieć L4 bo wtedy mniej płacą.
5. Latarka led.
Spuentowałbym ją: mała rzecz, a cieszy! Latarkę znalazłem w zestawie 2-ego Nocnego Półmaratonu Wrocławskiego. Niewielkie rozmiary, a snop światła daje radę. Pierwszy biegowy suwenir na baterie! Mam nadzieję, że nie ostatni.
9 komentarzy
Uważaj na te kubki! Miałem takie dwa (akurat jako artykuły promocyjne z jakiejś tam uczelni wyższej) i po pewnym czasie i jeden i drugi mi się rozwalił po wlaniu wrzątku 🙂 Ja w pakiecie na Bieg Fiata dostałem przewodnik po Rzymie, może chcieli żebym wziął udział w Maratona di Roma? 😉
Czekałem na pierwszy komentarz i się wreszcie doczekałem! 🙂 Sorry za offtopa (bardziej offkomentarza), ale musiałem.
No właśnie poprzedni kubek w pracy był dokładnie takiej samej budowy i pewnego dnia, w momencie zalewania go wrzątkiem, postanowił się rozwalić :/ Przewodnik po Rzymie to zdecydowanie ciekawsza lektura niż „Wioski wypoczynkowe i pola kempingowe w Italii”. Sam bieg – rewelacja! Pierwsze złamane 40 min na 10 km. Zapewne pojawię się tam w przyszłym roku.
A Maratona di Roma? Jakbyś miał tam startować, a chciałbyś dojechać camperem, to się możemy jakoś zgadać. W razie czego mam przydatną publikację. Pokażę Ci tanie kempingi z bieżącą wodą! 🙂
Właaaśnie chciałem ostrzec przed tego typu kubkami, jeden z nich był uprzejmy się rozdwoić, całe szczęście, że przy myciu. W jednej z kablówek regularnie wygrywam w konkursach ich kubki, za każdym razem przy odbiorze mówię, że coś jest nie tak z konstrukcją, oni na to że mają spory zapas i bla bla historia od początku.
Ręcznik – ostatnio dostałem chyba w Żywcu (?) produkt ręcznikopodobny. Małe chińskie rączki proszą o wielokrotne pranie osobno i to w 30 stopniach. Ze względu na zapach trudno to trzymać i kolekcjonować, na szmaty też się nie nadaje – po co takie śmieci w pakiecie? 🙂
A propos Żywca, fajnie wyglądało odbieranie pakietów startowych – numery były w takich szarych, dużych kopertach jak zdjęcia RTG. I potem ponad tysiąc ludzi z tymi „RTG” hasał po rynku – zjazd urazówki czy jak? 😉
W Żywcu miałem pobiec w tym roku, ale jakoś tak wyszło, że na starcie się nie pojawiłem.
Co do ręcznika (tego ręcznikopodobnego), to jeszcze z niego nie korzystałem. Po Twoim opisie, już chyba raczej tego nie zrobię 🙂 Ten z Wrocławia jest zdecydowanie lepszej produkcji.
Rok temu nie było zjazdu radiologów. Numery wydawano w torbach z uchwytem 😉
Cześć Marek! Pamiętam Twój wpis na bieganie.pl, gdzie pisałeś, że zamierzasz wystartować z tym blogiem. Zajrzałem tu wtedy i po stronie hulał wiatr. Dzisiaj widzę, że się napracowałeś od tego czasu. Szacun. Będę zaglądał. No i życzę powodzenia w realizacji planu!
P.S. A co do artykułu – to o co chodzi z tym podcieraniem się ręcznikami? Mi zwykłych ręczników też byłoby do tego żal 😀
Witam Cię serdecznie w swoich skromnych progach! 🙂
Każda para oczu, która śledzi moje wypociny, jest dla mnie szalenie ważna. Postaram się za bardzo nie przynudzać.
P.K.S. Jeżeli mowa o podcieraniu się, to mogę Ci wysłać instrukcję obsługi w pedeefie 😉 146 strony ze zdjęciami w HaDe! 🙂
E, nie, to ja jednak pozostane w nieświadomości 😉 A ręczniczki będę kolekcjonował. Swoją drogą nigdy jeszcze nie dostałem takiego w pakiecie od organizatora; tylko raz jak biegłem w jakiejś imprezie sponsorowanej przez moje korpo w firmowej koszulce dostałem dodatkowy pakiet od firmy i tam rzeczywiście był taki jeden.
Mnie się trafiła czołówka – to chyba jedna z fajniejszych rzeczy i naprawdę ją wykorzystuję do wieczornych biegów. Niestety w biegach zagranicznych wieje pustką ale to może lepsze niż sterta próbek i makulatury
Tak z zupełnej ciekawości: to był jakiś górski bieg?
Właśnie fajnie dostać coś, czego nie schowa się w piwnicy i zapomni tak zupełnie na amen.