Rozpoczynacie przygodę z bieganiem? Zamierzacie ją zakończyć w następny wtorek? Wiadomo, bieganie jest super spoko. Przedłuża nasz żywot, wspomaga libido i w ogóle! Same plusy, zero wad. Czy aby na pewno?
Poniżej znajdziecie listę rzeczy, o które z chęcią byście się spytali, ale boicie się o nich nawet pomyśleć. Każdy punkt okraszony jest fachowym komentarzem dr Etkera – wyznawcy i wieloletniego miłośnika biegania.
Dzisiaj czwarta z pięciu części. Tym razem o odzieży wierzchniej i pokorze.
Kolejne pojawią się niebawem.
7. Odzież wierzchnia
Przed rozpoczęciem biegania, w mojej szafie łatwiej było spotkać tkaniny z wełny, bawełny, bądź innego – równie naturalnego materiału. A teraz? Technologia wprost wylewa się z szuflad. Koszulki techniczne z dużą domieszką poliestru i technologicznego żargonu „dry to”, „dry tamto”. Skarpety z jonami srebra i bluzy z mikrocyrkulacją powietrza, które dają +10 do szybkości, +21 do wysychalności i niestety -56 do nieprzyjemnej wonności.
8. Pokora.
Co najlepiej uczy pokory? Wydaje mi się, że dla biegacza jedną z takich rzeczy jest… kontuzja. Czasami człowiek przeholuje. Zapewne każdy z Was już to kiedyś zrobił. Organizm krzyczy „niet!” podając Wam np. wysoki puls, bądź pobolewając w jakimś miejscu. „Przecież to się rozbiega, co nie?!?” – nic bardziej mylnego. Nie ma czegoś takiego jak rozbieganie bólu. To, że go przez chwilę nie czujecie, nie znaczy, że się tam na Was nie czai zaraz po biegu.
Życie…
No nic, mnie już ono wielokrotnie nauczyło, że lepiej spasować niż przedobrzyć. Widok biegaczy w szczycie sezonu, gdy człowiek ledwo chodzi, to nic przyjemnego. Dlatego pokora, pokora i jeszcze raz pokora! Super się Wam biegnie, ale zgodnie z planem macie zrobić dzisiaj tylko 10 km? Zróbcie tylko 10 km i ani centymetra więcej!