Rozpocznę banalnie: marzenie – każdy jakieś posiada. Jeżeli jesteś biegaczem, to czasem pojawi się również i takie, związane ze startem w jakimś konkretnym biegu. To może być maraton w Nowym Jorku bądź jakiś prestiżowy bieg ultra. Gdy pokonałem metę swojego pierwszego maratonu zaliczanego do World Marathon Majors (Berlin 2013), po kilku sekundach zamarzyłem o kolejnym. Emocje były niesamowite i od razu chciałem je powtórzyć.
Tokio? Akurat była otwarta rejestracja i postanowiłem spróbować szczęścia. Dodam, że na początku nic ono nie kosztowało, gdyż wysłanie aplikacji było bezpłatne. „Martwić się będę jak się dostanę, a przecież i tak się nie dostanę z uwagi na ogromną ilość chętnych, niewielki odsetek osób z poza Japonii i promil biegaczy z Polski” – tak sobie właśnie wtedy pomyślałem finalizując etap rejestracji.
25 września otrzymałem maila, po którym tak jak stałem, tak szybko usiadłem. Japonia pragnie mojego udziału w maratonie i będzie jej miło jak ją odwiedzę. Japonia? Tokio? Maraton? Że co?!?
EXPO.
Numer startowy odebrałem w pierwszym możliwym terminie, a więc w czwartek w godzinach porannych. Expo w Tokio mieściło się w hali wystawienniczej Tokyo Big Sight na wyspie Odaiba. Już sam dojazd na wyspę był nie lada atrakcją. Skorzystałem z bezzałogowej kolejki Yurikamome, zająłem miejsce w pierwszym rzędzie i podziwiałem architekturę Tokio. Budynek Tokyo Big Sight jest naprawdę sporych rozmiarów i robi ogromne wrażenie.
Po minięciu bramki z napisałem „EXPO 2015 Tokyo Marathon” pokazałem paszport, otrzymałem pieczątkę do karty z moimi danymi i udałem się po odbiór numer startowego. To, że obcokrajowców jest naprawdę niewielu w stosunku do biegaczy z Japonii (co roku startuje około 5 tys. z poza Japonii na 36 tys. ludzi) było najlepiej widać właśnie w trakcie odbioru numeru. Boksów dla Japończyków było chyba z 15. Dla przybyszów zza wyspy – tylko 2.
Cały proces odbył się bardzo sprawnie. Dostałem numer, plastikowy worek, a następnie udałem się po koszulkę. Choć dokładnie się zmierzyłem przed wyborem rozmiaru w momencie rejestracji, to koszulka i tak okazała się zbyt mała. Japończycy są niscy i szczupli. To co dla nas jest „S” dla Japończyków jest „M”. Na rozmiar „L” nie miałem okazji się już z nikim wymienić. Tutaj taka uwaga, jeżeli komuś z Was uda się dostać na ten maraton, z czystym sumieniem polecam wybór większego rozmiaru koszulki.
Na pierwszym piętrze EXPO znajdował się oficjalny sklep z pamiątkami, a także kilkadziesiąt stoisk (głównie od sponsorów). To co od razu rzuciło się w oczy, a przede wszystkim w aparat słuchowy – to niesamowity zgiełk. Japończycy, którzy słyną z umiłowania do spokoju i ciszy, na EXPO gardeł sobie nie żałowali. Trzymając transparenty przekrzykiwali się nawzajem. To było zupełnie inne oblicze Tokio. Nadal przed oczami mam tysiące Japończyków, którzy w półśnie, z komórkami w dłoniach, poruszają się metrem. Tutaj było zupełnie inaczej. Jakby wstępowały w nich zupełnie nowe moce.
Jadąc schodami na parter nie spodziewałem się tego, co tam ujrzę. Byłem na EXPO w Berlinie i tam wydawało mi się ono przeogromne. To co zobaczyłem w Tokio przeszło moje najśmielsze wyobrażenie. Na pierwszym planie stoisko firmy Asics i kilkadziesiąt wzorów okolicznościowych koszulek z maratonu. Nie miałem przy sobie stopera, ale na wyborze kilku sztuk spędziłem chyba z godzinę.
Za stoiskiem Asics stały kolejne: Mizuno, Nike, New Balance, Puma, Adidas czy The North Face. Obok umiejscowiono firmy, których nazw nawet nie byłem w stanie powtórzyć. Sądziłem, że na EXPO zejdą mi może z 3-4 h. Spędziłem tam z 7-8 h zaliczając w między czasie koncert japońskiego biegacza, a także makaron z sosem pomidorowym.
12 komentarzy
Gratuluję i podziwiam. Sam biegam od niedawna i szykuję się do pierwszego startu w maratonie, a takie wpisy pokazują mi, że zaraziłem się fajną pasją jaką jest bieganie. 🙂
Też kiedyś zaczynałem 🙂 Oczywiście! jeżeli czerpiesz z tego frajdę, to trwaj w tym. Jeszcze nie jedna przygoda przed Tobą 😉
Gratulujemy sukcesu! Tak trzymaj! Pozdrowienia z Myślenic!!!
Dzięki! 🙂
Marek, świetna relacja. I jescze raz gratuluję nowej życiówki.
A pomidory – są bogate w potas, może organizatorzy innych maratonów powinni wziąć przykład z Tokijczyków? 🙂
Zgadzam się z Tobą w kwestii ich wartości odżywczych 🙂 W biegu czasami ciężko sobie poradzić ze sprawnym jedzeniem. Pomidory w skórach nieco mnie przeraziły 🙂
A jesz je bez skóry???????
Oczywiście, że w skórach 😉 Ale w biegu najlepiej konsumować wszystko co łatwo pogryźć i połknąć. Konsystencja banana jest idealna. Z pomidorem jest już chyba trudniej 🙂
😀 Już myślałam, że obierasz pomidorki 😛
Marek, świetna relacja. I jescze raz gratuluję nowej życiówki.
A pomidory – są bogate w potas, może organizatorzy innych maratonów powinni wziąć przykład z Tokijczyków? 🙂
suuuper!!!! http://www.runthenewyork.pl tam moja relacja z NYM :))
Już się zabieram za czytanie! 🙂