Ludzie zachwycają się Krakowem. Niektórzy wzdychają widząc starówkę w Warszawie, bądź mają ciary na myśl o rynku w Zabrzu. Uwierzcie – w Pradze grozi Wam zachwyt połączony z bezdechem. Miasto jest genialnie przepiękne! Każdy budynek jest osobnym dziełem sztuki, który potrafi doprowadzić do nagłego opadu szczęki. Tam każda uliczka i skwer mogłaby wizytówką nie jednego miasta. Przez kilkanaście kilometrów naoglądacie się tak wiele ładnych miejsc, że będziecie mieli kłopoty z zaśnięciem (Sprawdzone info! W noc przed maratonem spałem może z 4 h). Jeszcze a propos Krakowa, to w zasadzie jest jedna rzecz, która łączy je z Pragą – hordy brytyjskich młodych mężczyzn, którzy świętują wieczory kawalerskie. W przeciwieństwie do naszego ciemnogrodu z masą zakazów i kolejnych w drodze, w Czechach można legalnie spacerować z piwem po mieście. Nikomu to nie przeszkadza, nikt się nie zatacza. Panuje pełna kultura. Tyle w temacie.
Po minięciu rynku ruszyliśmy na słynny Most Karola. Zaraz za nim pojawiło się długie i strome podejście pod Zamek na Hradczanach, który góruje nad miastem. Widok, który się z niego rozpościerał był wart tej wspinaczki. Kilka zdjęć i ruszyliśmy z powrotem w kierunku rynku. Gdyby nie bieg, zapewne maszerowalibyśmy tak do oporu. Po ok. 15 km i pokonaniu kilku stromizn musieliśmy jednak wrócić do pokoju. Już wtedy nogi wchodziły mi do tzw. 4 liter. Byłem ciekawy skąd wezmę siły na jutrzejszy maraton.
Pobudka o 6:00. Bułka z dżemem i łyk wody. Swoje biegowe precjoza zapakowałem do foliowej reklamówki. Markerem nadałem jej swój numer i ruszyłem w kierunku depozytu. Dopiero na miejscu dowiedziałem się, że równie dobrze mogłem wykorzystać plecak, który dostałem dzień wcześniej.
Depozyt znajdował się na Placu Wacława, z którego rozpoczynaliśmy popołudniowy podbój miasta. Przebrałem się w strój startowy, zdałem swoje rzeczy i ruszyłem w kierunku rynku, gdzie usytuowano start i metę.
Pogoda nie napawała mnie optymizmem. Ani jednej chmury, jeden wielki błękit, a na nim coraz większe słońce. Nie jest dobrze, gdy prze maratonem rozbierasz się do krótkich spodenek i koszulki i nie jest Ci zimno. Oznacza to nic innego jak kłopoty w okolicach 30-ego km.
6 komentarzy
Piękna relacja z pięknego miasta 🙂 Wiesz co mnie najbardziej za każdym razem bawi w Twoich opisach? Gdzieś tam około któregoś kilometra coś się dzieje, przechodzisz w tryb „nordic walking”, który tak dobrze niestety znam z tego samego weekendu z Poznańskiego Wings for Life (oj też nam przygrzało) i już tak dobrze Cię rozumiem, ten żal, że jednak tych sił nie wystarczy … po czym podajesz ostateczny czas i…. ręce same skladają się do oklasków 😀 Brawo!!! Bo jak bardzo chciałbym mieć taką życiówkę 😀 Ale to takie spostrzeżenie natury ogólnej. Cudowne zdjęcia, świetna atmosfera, zobaczymy czy w plany biegowe pod koniec roku czegoś nie wpleciemy z Run Czech 🙂
Dzięki! 🙂
Bez trybu „Nordic Walking” maraton się nie liczy! 😉
Gdyby nie Praga, zapewne również pobiegłbym z Wami w Poznaniu. Co do RunCzech to polecam ich każdy bieg. Na razie wziąłem udział w Ołomuńcu i Pradze. Biorę sobie za punkt honoru, aby w przyszłym roku skończyć RunCzechową koronę wszystkich biegów.
jako osoba nie współpracująca z runczech pozwolę sobie zestawić minusy i plusy, nie uważam, że maraton był perfekcyjnie zorganizowany, mimo że niektóre punkty proszę o traktować z przymrużeniem oka
minusy:
-bardzo nieczytelna/nieintuicyjna strona internetowa
-w polskiej wersji strony brak niektórych informacji, brak regulaminu
-w czeskiej wersji i angielskiej wersji strony różnica 1 dnia w ilości dni do startu
-dopiero na dwa dni przed startem pojawiła się informacja o godzinie startu, wcześniej widoczna tylko przy wejściu w „maraton dla pracowników medycznych”
-w regulaminie inf. o darmowych wejściach do wybranych muzeów, nigdzie nie znalazłem inf. do jakich? kiedy?, nie skorzystałem
-w pakiecie startowym kupon na dwa piwa w cenie jednego. w pięciu knajpach. tam knajp jest z kilkaset. nie znalazłem tych pięciu (ale też nie szukałem)
-pasta party przed startem – obsługująca prosi mnie o bloczek na makaron – oczywiście w pakiecie startowym nie miałem.
-ceny na expo wysokie
-nadruki na koszulce w pakiecie kiepskiej jakości, małe, nie widoczne
-opaski z czasami tylko co 10 minut (brakowało mi takiej 3:45, były 3:40 i 3:50)
-zakładany czas 3:55 umiejscowił mnie w przedostatnim sektorze „J” – chyba przesada
-z odległego sektora nie dało się w ost. 10-ciu minutach dojść do toy-toya, a był bardzo potrzebny; zresztą nie tylko mnie, na 800-stenym (tak, na 800-tnym) metrze przy murze oporowym zatrzymało się co najmniej kilkudziesięciu facetów 😉
-upał
-dużo bruków
-miejsca na mecie liczone wg. czasu całkowitego a nie realnego
-na mecie dostałem siatkę, w niej woda gazowana, nie gazowana. brak jakiegokolwiek batona, kanapki, żarcia na stoisku, izotonika… dobrze że został mi jeden żel z biegu
-b. uboga i kiepska lista wyników, nie da się jej otworzyć w przeglądarce w telefonie ;( (albo ja nie potrafię)
-punkty muzyczne miały być na trasie liczne, były, ale nie tyle ile miało być, część namiotów pustych, w większości muzyka „mechaniczna”
-wg inf. na stronie nr startowy upoważniał do komunikacji miejskiej w dniu startu, u nas zwykle cały weekend
-sms na mecie zawierał tylko i wyłącznie czas całkowity (nie realny), brak miejsca, miejsca w kategorii
-w informacji o zawartości pakietu stoi: zdjęcie na finiszu. tak, zdjęcie na finiszu robiły dwie całkiem-całkiem dziewczyny. można je dostać. za 9,90€ za jedno lub 30€ za pakiet. można też było zrobić sobie samemu. jak ja 😉
-nie padło 3:45
plusy:
-piękna Praga
-wielu sprzedawców/wystawców w expo
-koszulka (nie nadruki) dobrej jakości, możliwy wybór takiej z długim rękawem (i tak wziąłem z krótkim)
-opaski z czasami na każdy kilometr, nie na co 5-ty
-na pasta party dostałem makaron mimo braku bloczka
-piękna pogoda, błękit nieba, słońce
-w punktach muzycznych parę fajnych zespołów, laska ze skrzypcami była the best
-punkty odżywcze na plus zdecydowanie, gąbki do odświeżenia dostępne w każdym z nich
-trasa w dużej części przez stare miasto (stąd bruki)
-biegacze z 95ciu krajów
-dużo biegaczy z Polski
-bieg m.in. przez most Karola – bezcenne
-doping ze strony turystów, może i od Prażan też?
-ma mecie liczne stoiska sponsorów; dobrze, że actimel rozdawał actimele 😉
-do pn widoczni na ulicach ludzie w koszulkach z maratonu i z medalami
-czeskie piwo w knajpkach, czeskie jedzenie, niestety dopiero po maratonie
-życiówka padła
co ciekawe, masa minusów nie przesłoniła tych kilku plusów; super weekend w Pradze 😉
Wielkie dzięki za Twój wpis! 🙂 Dopatrzyłeś się tylu rzeczy, że chyba odstąpię Ci część drogidotokio.pl 😉 Oczywiście odpłatnie!
Jeżeli chodzi o moją współpracę to ma ona charakter typowo barterowy i bynajmniej nie wpływa na ocenę moich biegów. W Ołomuńcu zakochałem się na długo przed wstawieniem baneru z RunCzech. Planujesz tam wystartować?
Zastanawiałem się co wpisać w minusach i kurde… ciężko było mi cokolwiek znaleźć. Rzeczywiście, to co dali w reklamówce raczej nie mogło zaspokoić głodu. Pojawiła się jednak alternatywa. Zaraz po skręcie za metą w prawo (trzeba było minąć jeszcze kilka stref), znajdowało się miejsce, gdzie można się było najeść do woli (banany, owoce, woda, czekolada, itp). Udało Ci się tam dotrzeć?
Ja niestety ominąłem je szerokim łukiem. Na banany nie mogłem już po prostu patrzeć. Jadłem je od co najmniej 4h. Ileż można!
Czy to pasta party było dodatkowo płatne? W swoim pakiecie też nie otrzymałem kuponu. Czy mogło byś tak, że nie wykupiłeś go w trakcie rejestracji?
A propos strony. Rzeczywiście wersja PL ma jakieś braki. Od samego początku korzystałem z tej w języku Szekspira. Fajnie, że w naszym języku w ogóle się pojawiła. Z drugiej strony jak już jest, to mogła by być poprawnie zrobiona.
Jeżeli chodzi o koszulkę, to nie zamawiałem tej w pakiecie (rzeczywiście – bonusem do niej powinna być lupa, bądź inny teleskop).
Ceny zdjęć to rozbój w biały dzień. Założę się jednak, że dla części obcokrajowców ich wysokość nie stanowi żadnego problemu.
Jaki miałeś czas?
Jak Ci się w ogóle biegło? No i jak wspominasz ostatnie kilometry? 🙂
po kolei:
-nie dotarłem do tego punktu żywieniowego, daleko szedłem wzdłuż barierek za metą, a nie dotarłem (teraz nie ma czego żałować)
-nie widziałem by była opcja wykupienia pasta party. chyba to by była przesada
-czas realny 3:46:16. Niby nie dużo do 3:45 ale dla mnie było to nie do przeskoczenia. chciałoby się napisać „tym razem”
-dodatkowy minus: nie jestem kobietą, damskie t-shirt’y były ładniejsze 😉
-biegło mi się dobrze (bardzo dobrze) do 32-go km, miałem nadrobione ponad 5 min. w stosunku do czasów na 3:50, wystarczyło utrzymać tylko tą przewagę do mety, czyli można było delikatnie zwolnić. niestety nie udało się utrzymać tego zakładanego (mimo, że niższego) tempa.
-w Ołomuńcu w tym roku nie. może Ostrawa do kompletu z Silesia. ale ona jest 3 tyg. przed Silesia. A dwa tyg. przed Silesia jest Wrocław ;). Może (może?) by było za dużo?
-no i jeszcze zapisanie się do startu jako pracownik medyczny zaskutkowało jedynie numerkiem w innej kolorystyce ;( Za dwa tyg. w B-B mam nadzieję dostać (jak zawsze) co najmniej dodatkową koszulkę.
pozdrawiam. sorry za wcięcie się w blog, ale własnego nie prowadzę.
No co Ty! Przepraszasz mnie? Za co?:)
Jestem Ci niezmiernie wdzięczny za Twój wpis. Nagle się okazuje, że ktoś czyta to, co piszę.
Z wykupieniem pasta party jest różnie. Np. na Orlen Warsaw Marathon pasta party jest dodatkowo płatne. W Pradze mogło byś podobnie.
Czyli widzimy się na Biegu Fiata?