Ulica Sikorskiego trwała w nieskończoność. To były tylko (albo aż!) 2 kilometry. Obfitowały jednak w kilka podbiegów, które jeszcze bardziej mnie dobiły. Najgorsze było jednak przede mną.
Po 20-stym km pojawił się skręt w prawo, a tam ok. 200 m podbieg. Chwyciłem wózek oburącz, zacisnąłem zęby i rozpocząłem ślamazarne wdrapywanie na jego szczyt. Tętno pokazało wynik -> 192 unm. Na jego szczycie przystanąłem. Wziąłem łyk wody, obróciłem się za siebie. Nie widziałem tam Krzysztofa. Podbiegłem do dwójki dzieci, które stały przy drodze i przybiłem im po piątce. Wtedy już wiedziałem, że mam podium. Mogłem wreszcie odetchnąć.
Po minięciu mety podniosłem rękę w geście tryumfu. Dostaliśmy poduszkę i po medalu. Schyliłem się i mocno ucałowałem Magdę. Bez niej by tego nie było.
Podszedłem do Damiana i spytałem jak mu poszło. Okazało się, że odcinek leśny bardzo go zmęczył. Dodatkowo rano brał jeszcze udział w Katowice Business Run. Na 17-tym km wyprzedził go Michał, który prowadzenia nie oddał już do samego końca. 6 minut po mnie na metę wbiegł Krzysztof, z którym też chwilę pogadałem. 6 minut – tylko tyle dzieliło mnie od utraty 3 pozycji.
Tak prezentują się wyniki naszej klasyfikacji:
Weszliśmy do hali, gdzie za 1,5 h miała nastąpić dekoracja. Warto było poczekać. Kilkanaście minut po 16:00 zostaliśmy wyczytani. Wziąłem Magdę na ręce i stanąłem na podium. Trudno opisać co wtedy czułem. Było niesamowicie!
Czy miałem szansę na wyższe miejsce na podium? Moim zdaniem nie było takiej możliwości. Zarówno Damian jak i Michał są poza moim zasięgiem. Obydwaj swoje maratońskie życiówki mają poniżej 3 h. Pierwszy wbiegł na metę w czasie 1:28:07, a drugi w 1:29:26. Wyniki są zbliżone do mojej życiówki, którą zrobiłem bez wózka.
Ze swojego czasu jestem cholernie zadowolony. 1:31:41 z 25 kg obciążeniem, po mniejszych lub większych podbiegach? Niektóre kilometry poniżej 4 min/km? W życiu bym się o to nie posądzał. Tego dnia dałem z siebie wszystko. Serio! Nie było momentu, w którym bym odpuścił. Gdybym wtedy tego nie zrobił, to druga szansa mogłaby się pojawić dopiero za rok.
Ciekawie biegło mi się wśród tak oczywistej klasyfikacji. W trakcie normalnego biegu ciężko oszacować kto np. znajduje się w mojej grupie wiekowej. Kto jest twoim konkurentem w drodze na podium, a kto niekoniecznie. A tak wszystko było widać jak na dłoni. Można by rzecz, że w zasadzie były to 2 osobne biegi. Na biegaczy nie zwracałem uwagi. Liczyła się konkurencja i podium, które jakiś czas temu sobie wymarzyłem. Nie ukrywam, że było mi bardzo miło gdy biegacze dopingowali mnie w trakcie pytając skąd biorę siły i gdzie mam przycisk do trybu turbo. To podnosiło na duchu.
W samych superlatywach. Komunikacja na kanałach społecznościowych była prowadzona wzorowo. Wszystko dopięto na ostatni guzik. Multimedialna mapa biegu + film z trasy. Sporo nagród do rozlosowania wśród wszystkich startujących. Dużo wody na punktach, ciekawie zaprojektowana koszulka, chusta i medal. Naprawdę, nie mam się do czego przyczepić. Widać, że bieg organizowany jest przez pasjonatów, a takie biegi są przecież najlepsze.
Mam nadzieję, że będzie równie emocjonująco.
2 komentarze
Super relacja! Gratulujemy wytrwałości i sukcesu 😉
Pozdrawiamy, Rodzinka Biega
Dzięki! 🙂
W przyszłym roku ponownie walczę o podium. Spodobało mi się 😉