4. Bieganie z wózkiem.
Najlepszy biegowy okres w moim życiu? To bez zwątpienia czas, w którym na treningach towarzyszyła mi córka Magdalena. To jest równie śmieszne, co dziwne. W 2012 roku nie wyobrażałem sobie, że mogę przebiec 5 czy 10 km, a kilka lat później – w czasie 1:31:41 – pokonałem z wózkiem półmaraton 😉
W punkcie nr 2 wspomniałem Wam o sentymencie, który jest związany z moim pierwszym startem. Ten sentyment ma się jednak nijak do tego, co czuję w mym sercu, gdy wspominam te wszystkie wspólne 2800 km.
Ależ to był cudowny czas!
Jakiekolwiek starty, bądź wyniki, które mógłbym w trakcie nich osiągnąć, zeszły wtedy na dalszy plan. Liczyły się wspólne weekendy, które do południa, spędzaliśmy razem w parku.
Po tych 3 latach biegania opublikowałem tekst pt: „Bieganie z wózkiem – podsumowanie 3 lat„.
Jeden z lepszych, jaki kiedykolwiek popełniłem.
Jeżeli tylko mogę, to gorąco go Wam teraz polecam.
5. Podróże.
Największą wartością biegania nie są dla mnie medale czy koszulki startowe, ale właśnie podróżowanie. Emocje, których byłem w stanie doświadczyć w tak wielu odległych miejscach na świecie. Bez biegania nie byłoby pretekstu do odwiedzenia wielu miast w Polsce i Europie. Nie poleciałbym do Ameryki Północnej czy Azji.
Do tej pory mam przed oczami wieczorną panoramę deszczowego Tokio. Tych setek neonów, które odbijały się w licznych kałużach:
Albo iście gangsta klimat na Harlemie, gdy właśnie wychodziłem z Central Parku i musiałem się dostać do metra:
A śniadanie z widokiem na Manhattan budzący się do życia?
Jestem niezwykle wdzięczny, że mogłem się dostać tam, gdzie się do tej pory dostałem i przeżyć te wszystkie mikrozachwyty.
Gdybym nie biegał, raczej bym się tam nie pojawił.
6. Zmiana podejścia do treningu.
Pamiętam, że na samym początku byłem tak głodny biegania, że wielokrotnie nadwyrężałem swoje ciało. Sądziłem, że ból sam przejdzie. Że jakoś się go zabiega. Rozciąganie? A po cholerę się rozciągać, skoro tak fajnie mi się biega? Pierwsza, druga, a potem piąta i ósma kontuzja i człowiek zmądrzał.
Od kilku lat wolę dmuchać na zimne i przewidywać, co też wydarzy się w przyszłości. Gdy coś zaczyna boleć, to jeszcze mocniej zabieram się za automasaż. Zazwyczaj jest tak, że gdy boli bardziej, to jest już za późno. Zdaję sobie sprawę, że młody to ja już byłem. Do kategorii M40 brakuje mi już tylko dwóch lat. Im człowiek będzie starszy, tym bardziej będzie musiał na siebie uważać. Mój plan na życie nie zmienił się od dekady: chcę sobie dobiec, aż do śmierci. A jak już nie będę mógł biegać, to chociaż zabiorę się za spacery z kijami. Trzeba się ruszać, aby jak najdłużej nadwyrężać system emerytalny. Oczywiście, o ile jakąkolwiek emeryturę uda mi się wypracować. Niestety przegapiłem moment, w którym Bitcoiny były po kilka dolarów.
Po tych 10 latach jestem bardziej świadomym biegaczem. Liczy się dla mnie jakość, a nie liczba pokonanych kilometrów. To właśnie w związku z tym, pod koniec 2021 roku, nawiązałem współpracę z Dawidem Maliną z Inżynierii Biegania. Tak, po 10 latach biegania samopas, mam wreszcie kogoś, kto układa mi treningi. Objętościowo biegam tyle samo, ale czuję, że jeżeli mowa o szybkości i mocy – jest o wiele lepiej.
Jestem niesamowicie ciekawy jak to się przełoży na przyszłe starty.
7. Kim jestem dzisiaj?
Na pewno – jakkolwiek romantycznie to nie zabrzmi – mogę bardziej polegać na swoim ciele. Choć w dalszym ciągu jestem w stanie zjeść 300 gramową Milkę w mniej niż kwadrans, staram się już tego nie robić. Coraz częściej czytam etykiety i z dwóch podobnych produktów, wybieram ten z lepszym składem.
Na pewno jestem zdrowszy. Rzadziej choruję i trudniej mnie przeziębić. Astma oskrzelowa od kilku lat znajduje się w trybie uśpienia.
Bieganie hartuje jak mało co. Zarówno ciało, jak i duszę. Nie wiem czy ma to przełożenie w codziennym życiu, ale chyba łatwiej radzę sobie z różnymi przeciwnościami losu. Mieszkamy w Polsce, a tutaj mamy ich przecież co niemiara. Co nie?
Jestem przekonany, że dzięki bieganiu, jestem także bardziej świadomym rodzicem. Daję Magdzie przykład, że zamiast coli warto sięgać po wodę; że ruch jest niezwykle istotny. Gdybym w dalszym ciągu prowadził zastygły tryb życia, inaczej bym Ją wychował. Albo inaczej… byłbym wtedy hipokrytą. Mówił o tym, że warto się ruszać, nic nie robiąc w tym temacie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jakikolwiek sport – prędzej czy później – się skończy. Gdzieś kiedyś pójdę na ten ostatni trening w życiu. Czy przerwie go koniec mojego żywota, czy jakaś grubsza kontuzja? Ciężko stwierdzić.
Zrobię jednak co w mojej mocy, aby za 10 lat przygotować kolejny tekst. Jestem niezmiernie ciekawy jak będzie wyglądał i czy w dalszym ciągu ktoś (oprócz mnie) będzie chciał go przeczytać.
A Ty?
Jak długo już biegasz?
4 komentarze
Ciekawy wpis. U mnie przygoda z bieganiem trwa od 2009, choć mocno pomieszały mi szyki kontuzje. Niemniej, mimo 40tki na karku czuję że mój prime time dopiero przede mną! P.s. gdzieś mi mignęło (na fejsie może) że też biegniesz Gdańsk za kilka dni 🙂 pzdr.
Mnie do 40-stki brakuje 2 lat i też coś czuję, że jeszcze nie raz mogę się zdziwić dobrym wynikiem na mecie 😉
To znaczy – fajnie jakby tak było 🙂
Tak trzymaj bieganie albo się pokocha albo znienawidzi
Biegam od 6 lat maratony półmaratony i dla siebie też coś
Od jakiegoś czasu pokochałem biegi górskie
Mam ponad 40 ale czuję się bardzo młodo dzięki kochanemu bieganiu
Witam, gratuluję wspaniałego serwisu drogadotokio jak i też sukcesów biegowych. Z Markiem miałem okazję się poznać i przebiec jeden z majorów. Również przeczytałem od deski do deski jego relacje aby lepiej przygotować się do biegu i podróży na inne maratony z serii 6th stars. Ja już mam tę przygodę za sobą i z całego serca życzę Markowi wytrwałości aby też ukończył wszystkie największe maratony świata i dzielnie pochwalił się tym z nami.