W oddali dostrzegłem kolejny punkt z muzyką i tańcami na żywo. Wykonałem podobne zagranie, jak przy czirliderkach: ja na środku, a panie po bokach:
Tak sobie biegnę, macham i rozglądam się na boki. Z prawej strony dostrzegłem całą familię, która rozsiadła się wygodnie przy stolikach i sączyła napoje. Również te wyskokowe.
Krzyknąłem z daleka: „Hej! Du ju have a beer?!”.
Na moje pytanie odpowiedziała jedna z pań. Zawołała mnie do siebie, po czym dała mi do zrozumienia: „Czym chata bogata, tym Prosecco!”.
Spojrzałem jej w oczy i spytałem: „Seriously?!?”
A ona mi mówi: „Ja! Naturlich!”
Wziąłem kieliszek w dłoń, po czym rozpocząłem szybką degustację, najprawdziwszego Austriackiego Prosecco! To znaczy, tak mi się wydaje, że to było Prosecco, bo tego trunku, akurat jeszcze nie konsumowałem.
Powiedziałem jej, że wiem, że jest Covid, ale ja jestem po 3 dawkach Fajzerem i może czuć się bezpiecznie. Wskazałem jeszcze palcem na dwie osoby z jej otoczenia. Powiedziałem, że one też są bezpieczne. Na końcu wskazałem na człowieka, który wykonał powyższe zdjęcia.
Powiedziałem mu, że on niestety nie jest bezpieczny 🙁
Posmutniał, a ja pomknąłem dalej.
Jakby na to nie patrzeć, to jestem na 12-stym kilometrze jednego z ładniejszych półmaratonów w Europie i nie dość, że znalazłem 20 Euro, to jeszcze przed chwilę piłem wino musujące. Czego chcieć więcej od życia? Benzyny za 4 zeta? Mniejszych stóp procentowych i inflacji? Sorry, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
Wspomniałem Wam, że ani razu nie schowałem telefonu. Tutaj macie tego dowód:
Widać jak na dłoni moje skupienie, aby zdjęcie wyszło ostre i aby kadr nie był krzywy.
Wkrótce, po naszej lewej stronie wyłoniła się rzeka, która nazywa się… Wiedeń. Po prostu i bez owijania w bawełnę. Po co sobie komplikować życie jakimiś wymyślnymi nazwami?
W Wiedniu, przy rzece Wiedeń, spędziłem kolejne 4 kilometry:
13 km – 4:44 min.
14 km – 4:18 min.
15 km – 4:25 min.
16 km – 4:25 min.
Za tym 16-stym kilometrem pojawiła się prosta, a następnie podwójny zakręt w prawo. Okrążyliśmy park. Po chwili naszym oczom ukazał się taki oto, przepiękny gmach Muzeum Techniki:
To był znak, że za chwilę, tego typu budowli, będzie coraz więcej. Zasadniczy minus był taki, że jeszcze tylko 5 km i ta fiesta niestety się skończy <smuteczek>.
Po minięciu 18-ego kilometra dotarliśmy do ronda. Zostawiając je za plecami, trafiliśmy na długi, handlowy deptak. Spędziliśmy na nim całe dwa tysiące metrów.
Kolejne kilometry pokonałem w następujących czasach:
17 km – 4:26 min.
18 km – 4:29 min.
19 km – 4:20 min.
20 km – 4:18 min.
Jak sprawowało się moje tętno? Niestety było bardzo wysokie. Nie schodziło poniżej 180 bpm.
Po minięciu 20-ego kilometra skręciliśmy w lewo. Trafiłem w znajome miejsce. Do mety było już naprawdę niewiele. Przed nami wyrosła prosta, na której trzeba było podjąć męską decyzję: czy zgodnie z planem pobiec w prawo i skończyć półmaraton? Czy skręcić w lewo i na nielegalu pokonać drugą połowę, dobiegając do mety po 42 km i 195 m biegu?
Choć było fantastycznie i mógłbym się tak bawić jeszcze przez kolejne 21 kilometrów, to wiedziałem, że pociąg na stacji Wiedeń Główny nie będzie na mnie długo czekał. Zgodnie z planem miał odjechać za jakieś 3 godziny.
Wybrałem więc niebieską bramę, po czym skręciłem w prawo, a następnie w lewo.
W oddali widziałem już metę i charakterystyczny, niebieski dywan. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, robiąc przy okazji kilka dodatkowych zdjęć.
Na kolejny dywanie wykonano mi poniższe zdjęcie, które idealnie oddaje to, co działo się ze mną przez ostatnie 21 kilometrów:
Choć wysokie tętno dawało mi się we znaki (średnie z całego biegu wyniosło aż 179 bpm), to był bieg z gatunku: „Przepraszam bardzo, ale ja niczego nie muszę”. To była nieustanna zabawa. Od początku, do końca.
Przekroczyłem metę, po czym nacisnąłem przycisk STOP.
Choć podbiegałem to do lewej, to do prawej strony, aby zbijać piątki. Nieustannie przystawałem aby robić zdjęcia, wchodzić na żywo, a także pić Prosecco, uważam, że poniższy wynik, jest całkiem ok.
Po minięciu mety odebrałem medal, a nieco później worek z prowiantem. W sam raz na 4,5 h drogę z Wiednia do Katowic.
Wiem, że nie powinno się biegać dla medali i koszulek z pakietów startowych, ale zatrzymam się chwilę przy medalu z Wiednie. Jak dla mnie jest on taki… nijaki.
W żaden sposób nie odnosi się ani do zabytków, które można było spotkać na trasie. Wygląda jak medal, który można było otrzymać w jakimś biegu młodzieżowym, który odbył się na wiele miesięcy przed półmaratonem. No, ale to tylko mało znaczący szczegół.
Jak oceniam półmaraton?
W samych superlatywach! Kibice byli niesamowici. Mocno dopingowali przez całą trasę. Robili co mogli, abym czuł się w Wiedniu jak miejscowy. No i tak się czułem.
Trasa była urozmaicona. Były momenty, w trakcie których biegło się wśród drzew. Później jednak następowała zmiana i zamiast liści, roiło się wokoło od pięknych budynków.
Meta też robiła wrażenie. Zupełnie inaczej się finiszuje, gdy ma się pod stopami kolorowy dywan, a nie jakiś łysy kawałek asfaltu. Taki dywan to jednak z jakieś 100 dodatkowych punktów do prestiżu.
Po biegu szybko wróciłem do hotelu. Zrobiłem się na bóstwo, po czym poszedłem na obiad. Niestety nie było czasu na świętowanie z uwagi na pociąg, który odjeżdżał o godzinie 14:10. Dopiero w wagonie byłem w stanie odpocząć i przeanalizować to, co się właśnie wydarzyło.
A nie, przepraszam! W przedziale miałem człowieka, który w Austrii na co dzień pracował przy karton gipsie. Dowiedziałem się od niego ile zarabia, gdzie mieszka, do kogo jedzie, kogo zdradził i co było owocem tego związku. Gdybym nie wysiadł w Katowicach, a tak jak on – w Warszawie, to zapewne poznałbym także numery CVV jego kart kredytowych, numer NIP, PESEL i Regon, a także ulubiony kolor i przebój Eltona Johna. O odpoczynku nie było więc mowy. Cały czas byłem atakowany rozdziałami z jego życia.
Czy mogę polecić półmaraton w Wiedniu?
Jak najbardziej.
Dawno nie widziałem tak pięknego miasta. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócę. Tym razem zostanę o kilka dni dłużej, a w biegu pokonam dystans maratonu.
No i mocno liczę na to, że człowiek od karton gipsu będzie jechał w innym przedziale :/