Bieżnia mechaniczna ma chyba tylu samo zwolenników, co przeciwników. Przyznam się, że przez długi czas zaliczałem się do tej drugiej grupy. Trening na taśmie wydaje się przecież trwać w nieskończoność. Jest nudno, monotonnie i nijak nie da się tego porównać z bieganiem w terenie, gdzie wokół zawsze dzieje się coś ciekawego. W zeszłym roku, w okresie zimowym, korzystałem z gościnności Saturn Fitness. W pocie czoła przygotowywałem się do łamania trójki w maratonie. Po kilku miesiącach odwiedzin w ww. miejscu znalazłem odpowiedź na kilka fundamentalnych pytań, którymi z chęcią się z Wami podzielę.
Poniżej znajdziecie tekst o tym, dlaczego bieżnia mechaniczna nie jest złem wcielonym i kiedy warto po nią sięgnąć.
Zapraszam.
1. Czas na bieżnię!
Kiedy za oknem jest ciepło i zielono, to wyjście na trening nie jest żadnym problemem. Wskakujesz w ulubione buty i zanim się nie obejrzysz, na GPS’ie masz już odhaczony pierwszy kilometr. A później drugi i jeszcze kolejny. Świeże powietrze wypełnia Twoje płuca. Jest elegancko!
No dobra, a jeżeli za oknem masz coś takiego i świeżość w płucach jest towarem raczej deficytowym?
Wtedy bieżnia jest najlepszą alternatywą, aby w ogóle móc biegać. Jasne, można ubrać buffa na usta i udawać, że to coś da. No, ale nie oszukujmy się – nie da.
Aktualnie mieszkam w kamienicy, która otoczona jest innymi kamienicami. W okresie grzewczym powietrze można ciąć maczetą. Śmierdzi wprost niemiłosiernie. Kilka minut na powietrzu i człowiek pachnie, jakby wrócił z 12 h zmiany przy grillu. Ciężko się oddycha idąc, a co dopiero biec w czymś takim. Nie widzę w tym żadnego sensu. Zdrowie jest dla mnie jednak ważniejsze.
Smog był dla mnie podstawowym argumentem za tym, aby schować się bezpiecznie w budynku. Wybrać sobie swoja taśmę i kontynuować cykl treningów, który rozpisał mi trener.
Po każdym biegu mogłem jeszcze chwilę poćwiczyć, a później prysznic. Za oknem było ciemno i śmierdziało, a ja czułem się jak nowonarodzony.
2. Bezpieczeństwo.
Co oprócz smogu przekonało mnie do podjęcia decyzji o skorzystaniu z siłowni? Było nim wspomniane przed chwilą bezpieczeństwo.
Nie zaliczam się do grona osób, które boją się zimna czy deszczu. Biegałem już przy -20 stopniach Celsjusza i kończyłem bieg w ulewach. Śnieg też jest ok, ale lód czy chlapa już niekoniecznie. Gdy akurat musisz wykonać bieg z narastającą prędkością, albo kilka serii podbiegów, a na chodniku ciężko o dobrą przyczepność, wtedy bieżnia może się okazać jedynym rozwiązaniem.
Ostatnie czego chcielibyśmy w okresie największej treningowej orki, to kontuzja, która może nas wykluczyć z biegania na najbliższe kilka tygodni. W zimie dni są coraz krótsze i pomimo tego, iż staram się bacznie spoglądać pod nogi, to i tak w ciemności nie jestem w stanie dostrzec wszelkich nierówności czy ubytków.
Niechciany szpagat po zmroku, to nic fajnego.
2. (Pozorna) monotonia.
Na początku wspomniałem, że bieganie na bieżni jest monotonne. Kilka lat temu przebiegłem na bieżni 20 km. Dodam, że zrobiłem to jednym ciągiem. Niestety nie miałem ze sobą słuchawek, więc zamiast odkrywać nowe hity na listach przebojów, dreptałem w ciszy. Przy okazji nieustannie spoglądałem na swoją sylwetkę, która odbijała się w szybie. Robiłem to przez blisko 1:45 h.
To była jedna z bardziej odmóżdżających rzeczy, którą w życiu zrobiłem. Kończąc trening, pod względem psychicznym, byłem wrakiem człowieka. Ileż do cholery można się na siebie gapić?!?
Zmądrzałem i na dłuższe wybiegania zabierałem ze sobą tablet, na który zgrywałem filmy i seriale. Słuchawki na uszy, tempo ustawione i zanim się nie obejrzałem, to trening był skończony.
3. O czym warto pamiętać?
Pomiędzy biegiem na bieżni, a biegiem w terenie, nie da się postawić znaku równości. To będzie nieco inny trening.
Przykładowo, gdy na bieżni biegniecie tempem 4:30 min/km, to tak jakbyście biegli w tempie ok. 4:40 min/km na zewnątrz. Do tempa z bieżni zawsze należy dodać kilka dobrych sekund. Dopiero wtedy tempo będzie w miarę porównywalne.
Brak wiatru we włosach oznacza, że nie ma co Was schładzać. Odczuwalna temperatura będzie nieco większa. Będziecie się więcej pocić, więc przygotujcie sobie jakiś mały ręcznik. Weźcie też butelkę wody, po którą warto często sięgać. Musicie to robić zdecydowanie częściej, niż gdybyście biegli na zewnątrz.
Pamiętam, że po kilku cięższych treningach byłem tak mokry, jakby mnie właśnie wyciągnięto z basenu i nie pozwolono mi się wytrzeć.
Na pewno warto zwrócić uwagę na to, że pomiar dystansu z takiego Garmina będzie się miał nijak, do pomiaru z bieżni. Z oczywistych względów pomiar z bieżni będzie o wiele bardziej wiarygodny.
Po każdym treningu po prostu edytowałem długość przebiegniętej trasy w Garminie i dopiero wtedy zgrywałem trening do Internetu.
Innej opcji niestety nie ma.
4. Czy da się przygotować na bieżni do łamania trójki?
Na swoim przykładzie odpowiem krótko: jak najbardziej!
To właśnie na bieżni w Saturn Fitness przygotowywałem się w listopadzie, grudniu i styczniu 2021 r.. Były miesiące, w których na bieżni pokonałem więcej kilometrów, niż na zewnątrz.
Na początku wydawało mi się, że na taśmie nie da się wykonać jakichś bardziej skomplikowanych treningów. Jakże się myliłem.
Wbrew pozorom, jeżeli traficie na dobry model, to możecie go sobie fajnie skonfigurować. Nie ma najmniejszego problemu, aby po serii podbiegów wykonać kilka przyspieszeń. Znacznie łatwiej jest też biec docelowym – maratońskim tempem.
Kartkę z rozpiską treningu kładłem sobie przed monitorem i zamiast ustawiać spacer po Sydney, wybierałem grafikę bieżni. Wtedy łatwiej było mi oszacować, na którym kilometrze mam zwiększyć swoje tempo, a na którym mogę zwolnić.
Trójkę udało mi się złamać 10 kwietnia 2022 r. w Gdańsku. Do mety dobiegłem w czasie 2:57:11 [relacja].
Wiem, że gdybym zamiast pobytu na siłowni męczył się na zewnątrz, takiego rezultatu mógłbym raczej nie osiągnąć.