Gdy piszę te słowa, do mojego wymarzonego maratonu w Bostonie pozostało dokładnie 5 tygodni. Chyba nadszedł czas, aby co nieco o nim napisać.
Przed Wami zbiór najważniejszych informacji, a także kilka ciekawostek.
Zapraszam!
1. Kilka słów o maratonie.
Maraton w Bostonie, to najdłużej organizowany maraton na świecie. Inspiracją dla niego był pierwszy nowożytny bieg maratoński rozegrany podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich 1896 w Grecji. John Graham – menedżer reprezentacji USA – wpadł na pomysł, aby zorganizować podobne zawody w Stanach Zjednoczonych. Tak się złożyło, że w składzie olimpijskiej reprezentacji USA w większości znajdowali się zawodnicy klubu Boston Athletic Association. John zgadał się więc z bostońskim biznesmenem Herbertem Holtonem i tak oto – w telegraficznym skrócie – narodził się maraton w Bostonie.
Pierwsza edycja odbyła się 19 kwietnia 1897 roku i wypadła w święto Patriot’s Day, które obchodzi się w poniedziałek. W 1969 Dzień Patriotów przeniesiono na trzeci poniedziałek kwietnia i od tego dnia maraton jest rozgrywany właśnie w trzeci poniedziałek kwietnia. To istotna wiadomość dla tych, który planują powrót z Bostonu w niedzielę, zaraz po maratonie. Bo przecież maratony rozgrywa się tylko w niedzielę, co nie? No właśnie nie.
W trakcie pierwszej edycji do mety dobiegło 10, z 15 zawodników. Z czasem 2:55:10 zwyciężył John J. McDermott.
W historii maratonu mamy pewien polski akcent. W 1991 roku wśród kobiet zwyciężyła Wanda Panfil.
Czas, jaki uzyskała na mecie, wyniósł 2:24:18.
2. Trasa.
Trasa bostońskiego maratonu jest charakterystyczna. Po pierwsze nie jest to typowa pętla po centrum miasta. Biegnie się z punktu A do punktu B i w samym Bostonie tak naprawdę pokonuje się ostatnie kilometry.
Druga sprawa dotyczy tego, że trasa nie ma atestu. Jak powiada Wikipedia: „Wyniki uzyskane podczas maratonu w Bostonie nie są oficjalne, ponieważ trasa nie spełnia wymaganych przez IAAF kryteriów – spadek trasy wynosi 139 metrów (maksymalnie według przepisów 42 metry), a odległość (liczona w linii prostej) pomiędzy startem a metą przekracza połowę długości biegu”.
Możesz więc tam machnąć rekord świata, ale dla tego świata nie będzie to miało zupełnie żadnego znaczenia.
Poniżej znajdziecie porównanie profilu maratonu w Bostonie, do pozostałych maratonów zaliczanych do cyklu World Marathon Majors:
Na trasie nie trafisz na pacemakera.
Sam sobie jesteś więc sterem, okrętem i żeglarzem.
3. „Kobieto! Schodź z trasy!”
Od 1897, aż do 1966 roku, w bostońskim maratonie startowali jedynie mężczyźni. Pierwsza sprzeciwiła się temu Roberta Gibb, która bez zgody organizatora i numeru startowego, pokonała metę w czasie 3:21:40. Nie ona jednak stała się symbolem walki o równouprawnienie.
Rok później na starcie pojawiła się 19-letnia studentka dziennikarstwa – Kathrine Switzer. Świat obiegły poniższe zdjęcia, na których dyrektor biegu starał się ją siłą ściągnąć z trasy:
Ta sztuka mu się jednak nie udała i Katherine – w asyście przyjaciół – dotarła do mety.
Dopiero 5 lat później organizator maratonu zmienił regulamin i pozwolił na to, aby kobiety również mogły uczestniczyć w zmaganiach. Pierwszą zwyciężczynią była Nina Kuscsik.
4. Prestiżu tu pod dostatkiem.
Maraton w Bostonie to bez wątpienia najbardziej prestiżowy maraton na świecie. Mokry sen większości maratończyków, a tym bardziej tych, którym marzy się ukończyć World Marathon Majors. Spytacie: „Cóż u licha w nim tak prestiżowego? Przecież jest jeszcze maraton w Nowym Jorku? W czym Boston jest lepszy od Wielkego Jabłka?”. Już tłumaczę.
Na pewno – tak jak już wspomniałem – jest to najdłużej rozgrywany maraton na świecie. To już samo z siebie wynosi ten bieg do rangi specjalnego wydarzenia.
Druga sprawa, to sama możliwość uczestnictwa. Na maraton w Bostonie nie ma losowania, tak jak do Nowego Jorku czy Chicago (dop. redakcji – poza losowaniem miejsc z puli przeznaczonej dla maratończyków, którym to Boston pozostał jako ostatni maraton zaliczany do World Marathon Majors).
Chcesz w nim wystartować? Drogi są dwie: albo sprzedajesz na OLX nerkę, narządy rodne i kawałek przedramienia i zdobywasz pakiet w ramach zbiórki charytatywnej (musisz zebrać minimum 5000-10000$), albo zakasasz rękawy i podkolanówki i zabierasz się za wywalczenie minimum kwalifikacyjne:
Ja wybrałem bramkę numer dwa i zabrałem się ostro do pracy.
Jak zapewne wszyscy wiecie – udało się! 10 kwietnia 2022 roku przekroczyłem metę Gdańskiego maratonu z wynikiem 2:57:11. Położyłem się na czerwonej wykładzinie i rozkoszowałem chwilą.
Wiedziałem, że po miesiącach treningów, wreszcie zdobyłem upragnioną kwalifikację do Bostonu.
P.S. Z uwagi na fakt, że w Bostonie, w trakcie maratonu, noclegi są droższe niż na ostatnim piętrze Burj Khalifa w Sylwestra, zróbcie tak jak ja – rezerwujcie nocleg z rocznym wyprzedzeniem. Dzięki temu sporo zaoszczędzicie.