2. EXPO.
Do Bostonu przyleciałem w czwartek po południu. Biuro zawodów było czynne od piątku, od godziny 11:00. Podobnie jak miało to miejsce w 2023 roku, tak i tym razem stwierdziłem, że nie warto iść tam wraz z pierwszą falą i czekać w kolejkach do wszystkiego. Choć pogoda nie rozpieszczała, bo albo padało, albo właśnie zaczynało jeszcze mocnej, udałem się na spacer odwiedzając stare śmieci.
2 donuty później zapozowałem przed Hynes Convention Center, gdzie znajdowało się biuro zawodów i EXPO.
Minąłem pierwsze drzwi i w oddali trafiłem na znajome schody ruchome. Emocje zaczynały sięgać zenitu. W trybie turbo przypomniało mi się to wszystko, co przeżyłem tutaj rok temu. A naprawdę przeżyłem wtedy jedne z najbardziej intensywnych biegowych chwil w moim życiu.
Po kilkuset metrach wreszcie udało mi się trafić do miejsca, gdzie w pierwszej kolejności odebrałem numer startowy na bieg na dystansie 5 km, który rozgrywany jest w sobotę:
By następnie – po raz kolejny – dostąpić zaszczytu odebrania pakietu na Boston Marathon:
Obydwa pakiety prezentowały się następująco:
Szczęśliwy do granicy przyzwoitości, rozpocząłem marsz w kierunku EXPO.
W pierwszej kolejności dotarłem do ścianki, gdzie pojawiły się imiona i nazwiska wszystkich uczestników maratonu. Trochę to trwało zanim się udało, ale wreszcie znalazłem swoje imię i nazwisko.
Teraz mogłem bez problemu udać się na dalsze zwiedzanie.
Z daleka dostrzegłem stoisko Abott World Marathon Majors i medal #SixStarFinishera. Rok temu zrobiłem sobie takie zdjęcie:
Tym razem, po raz pierwszy w życiu, mogłem się pokusić o zrobienie zupełnie innego zdjęcia:
Na kilka tygodni przed wylotem stwierdziłem, że zabieram medal tam, gdzie mi go wręczono.
Zaraz za stoiskiem Abotta znajdowała się słynna Wall of Fame.
W trakcie każdego Expo maratonów zaliczanych do cyklu World Marathon Majors, z pewną dozą zazdrości spoglądałem na tę plandekę. Znajdowały się tam imiona i nazwiska osób, które ukończyły wszystkie 6 maratonów, a więc maraton w Berlinie, Londynie, Chicago, Nowym Jorku, Bostonie i w Tokio. Tym razem wreszcie i ja dostąpiłem tego zaszczytu.
Po krótkiej chwili namierzyłem nazwiska naszych rodaków:
A wśród nich… swoje:
Gdy się odnalazłem to dotarło do mnie, że udało mi się napisać pewną historię. Cokolwiek by się nie wydarzyło, po wsze czasu będę już na tej plandece. I nie ważne czy będzie to rzeczywiście duża ściana, czy wkrótce – z uwagi na sporą liczbę nowych finisherów – pojawi się jakiś mulitmedialny monitor. Ja tam będę, a moja obecność będzie świadczyła o tym, że udało mi się spełnić jedno ze swoich marzeń. Fajna sprawa.
Po odnalezieniu się na Wall of Fame niczego więcej do szczęście mi nie było potrzeba. Może to właśnie dlatego Expo po prostu przebiegłem.
Zatrzymałem się w zaledwie kilku miejscach i kupiłem także kilka biegowych fantów, których nie udało mi się znaleźć gdzie indziej.
Zmęczony, acz bardzo zadowolony, opuściłem Expo.
Kolejnym punktem był Fan Fest.
3. Fan Fest.
Pamiętam, że w 2023 roku pogoda w Bostonie, w te kilka dni poprzedzające maraton, była iście piknikowa. Z nieba lał się żar, a Fan Fest (biegowe miasteczko z dużym namiotem, gdzie można się było napić okolicznościowego piwa, a także posłuchać muzyki na żywo), to było dla mnie odkrycie dekady.
Siedziałem sobie na leżaku słuchając coverów znakomitego zespołu i było po prostu nieziemsko fajnie.
Tym razem, z uwagi na remont okolicy kościoła, gdzie Fan Fest znajdował się ostatnio, imprezę przeniesiono przed gmach urzędu miasta.
Dodam, że przed budynek, który mocno wyróżnia się na tle innych. Z wyglądu jest dla mnie tak brutalnie brutalny, że zawsze gdy koło niego przechodziłem, bałem się, że dostanę od niego z liścia w twarz.
To, że Fan Fest było oddalone od Expo o dobre 3-4 km spowodowało, że nie tętniło życiem, tak jak roku ubiegłym. Pogoda niestety również nie sprzyjała i nie dość, że padało, to chwilami także mocno wiało.
Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, aby wytrzeć sobie swój plastikowy leżak z kropel deszczu i usiąść w pierwszym rzędzie. Podobnie jak ostatnio, także i tym razem rozkoszować się dobrą muzyką.
Siedziałem tak chyba z 2 godziny.
Poprosiłem o kilka dodatkowych zdjęć, po czym poszedłem do hostelu. Choć jeszcze nie biegłem, to pozytywnych emocji już było aż nadto.
Wiedziałem, że najlepsze jest dopiero przede mną i wprost nie mogłem się tego doczekać.