Rzadko nadarza się okazja na to, aby w biegu zablokować katowickie rondo, pomknąć długą prostą w kierunku centrum handlowego, a następnie – po kilku ostrych zakrętach – finiszować przy bramie ZOO w Parku Śląskim. I to wszystko w przeciągu zaledwie 4 kilometrów i 200 metrów. Pamiętam, że w 2021 roku, na Biegu Bohaterów, było okrutnie gorąco [relacja]. Słońce oślepiało mnie przez połowę trasy, a tętno dobijało do jakichś kosmicznych wyników. Jeszcze nigdy nie opaliłem się tak bardzo, w tak krótkim czasie. Jak było tym razem? Chwyćmy się wszyscy za dłonie i sprawdźmy!
Po pakiet startowy udałem się w przeddzień biegu. Biuro zawodów znajdowało się w jednym z budynków Muzeum Śląskiego. Cała okolica prezentowała się niezwykle okazale.
W tle NOSPR, jeszcze dalej Spodek, a na około liczne nawiązania do górniczego charakteru naszego regionu.
Korzystając z licznych eskalatorów dotarłem poziomu -4. W przestronnej sali odnalazłem właściwe stanowisko, po czym odebrałem pakiet startowy.
Co znalazłem w okolicznościowym worku?
Już spieszę z wyjaśnieniami:
Numer startowy, frotkę, zakładkę do książki, a także koszulkę. Rozmiar tej ostatniej wybrałem z pamięci. W dalszym ciągu mieszczę się w „S”, więc póki jeszcze się da, to trzeba z tego faktu skorzystać.
Sprawnie ruszyłem w kierunku mieszkania, bo tego dnia miałem jeszcze wystartować w „VII Biegu Świetlików„. Rok temu było o wiele bardziej hardkorowo. W Biegu Bohaterów brałem udział po 2 godzinach, od pokonania mety Półmaratonu Gęstwinami Murckowskimi. Dodam, że nie oszczędzałem się ani w pierwszym, ani w drugim biegu. W obydwu było równie upalnie.
No, to może porozmawiajmy chwilę o pogodzie.
Ok?
Wiem, że są ludzie, którzy uważają, że Ziemia jest płaska, choroby lokomocyjne przenoszone są jedynie drogą płciową (dop. red. „Hej! Nie jest tak?!?”), a zmiana klimatu to wymysł pseudonaukowców opłacanych przez Sorosa i spółkę. Nie będę się rozwodził nad tym ostatnim aspektem. Wrzucę Wam tylko grafikę, którą znajdziecie na stronie #ShowYourStripes:
Ww. jotpeg to nic innego jak: „„Klimatyczne paski” dla całego świata, dla lat 1850-2021. Klasyczna wersja wizualizacji nie zawiera etykiet ani legendy. Jej przekaz jest zrozumiały na poziomie intuicyjnym. Każdy pasek to kolejny rok, niebieskie oznaczają lata z temperaturą poniżej a czerwone – powyżej średniej z okresu 1971-2000. Im ciemniejszy kolor paska, tym bardziej średnia temperatura dla przypisanego mu roku odbiegała od tej trzydziestoletniej średniej” (źródło: https://naukaoklimacie.pl/).
W skrócie: chłodno, to już było i aby w naszym klimacie powalczyć o jakiś PB w rozsądnych warunkach (czyt. 8-10 stopni Celsjusza), wkrótce trzeba chyba będzie startować w maratonach, które będą rozgrywane na przełomie stycznia i lutego.
W dzień biegu Polskę zalała fala alertów na II poziomie. Komunikaty sugerowały, żeby raczej schować się do cienia i sączyć chłodne napoje, niż cisnąć rozgrzanym asfaltem w centrum konurbacji górnośląskiej.
Na bieg udaliśmy się rodzinnie. Zaparkowałem na parkingu Silesia City Center, po czym pożegnałem Magdę i Ewelinę. One skręciły w stronę Parku Śląskiego, gdzie wkrótce mieliśmy się spotkać. Ja – z butelką wody – zacząłem zmierzać w kierunku startu.
Podobnie jak w zeszłym roku, bramę startową zainstalowano na alei Wojciecha Korfantego. Tuż przed katowickim rondem.
W tym miejscu pragnę się wytłumaczyć, bo na ich tle prezentowałem się jakby… mniej okazale (?). Pamiętacie jak pisałem, że wybrałem rozmiar „S”? Byłem go pewny na 100%. Po ubraniu koszulki w domu okazało się, że jest jakoś tak dziwnie krótka. Bałem się, iż po schyleniu, wyskoczy mi zza pleców synonim każdego porządnego hydraulika – zarys meine kleine underwear.
Ostatecznie zdecydowałem się więc wziąć swoją firmową koszulkę. Było mi głupio i wstyd, ale niewiele mogłem z tym zrobić.