Rozpoczynacie przygodę z bieganiem? Zamierzacie ją zakończyć w następny wtorek? Wiadomo, bieganie jest super spoko. Przedłuża nasz żywot, wspomaga libido i w ogóle! Same plusy, zero wad. Czy aby na pewno?
Poniżej znajdziecie listę rzeczy, o które z chęcią byście się spytali, ale boicie się o nich nawet pomyśleć. Każdy punkt okraszony jest fachowym komentarzem dr Etkera – wyznawcy i wieloletniego miłośnika biegania.
Dzisiaj pierwsza z pięciu części. Tym razem o paznokciach i sutkach.
Kolejne pojawią się niebawem.
1. Schodzące paznokcie.
Będąc dzieckiem słyszałem wiele historii o tym, jak to ktoś się uderzył po ciemku w paznokieć i trzeba było mu go zrywać, a z bólu wgryzał się w ścianę. Ile dokładnie było takich przypowieści? Nie wiem. Prawdopodobnie była tylko jedna, ale niemiłosiernie wryła mi się w psychikę i to wystarczyło.
Paznokcie biegacza to specyficzny rodzaj paznokcia. Dzisiaj jest, jutro może go już nie być. Tzn, „jutro” to może za dużo powiedziane. „Jutro” czasami trwa miesiąc, a czasami pół roku. Zaczyna się niewinnie. Najpierw pojawia się… [← i w tym momencie może przerwę szczegółowy opis, bo nie chcę spoilerować]. Konkluzja jest taka, że samo odpadnięcie paznokcia w zasadzie nie boli.
Mina osób postronnych (nie biegaczy), która słyszy historie o schodzących paznokciach, wygląda mniej więcej tak:
I słusznie. Gdybym nie biegał, a ktoś by mi się chciał pochwalić niedoborem „rogowej osłony ostatniego członu palców naczelnych”, to może moja reakcja wyglądałaby podobnie.
2. Plastry na sutki.
Z bieganiem to jest tak jak ze wszystkim: człowiek cały czasu uczy się na błędach. Dotyczy to braku odpowiedniej rozgrzewki przed biegiem, jak i dobrego rozciągania po nim. Wbrew pozorom dotyczy to również męskich sutków. Damskie można zamknąć w specjalistycznym staniku biegowym i jest ok. Z męskimi jest gorzej.
Człowiek myśli, że ten problem go nie dotyczy. Na początku myślałem, że oklejanie sutków, to już wyższa, zupełnie nie potrzebna mi, szkoła jazdy. Bullshit! Pamiętam jak w trakcie jednego z pierwszych dłuższych wybiegań zasadniczo zmieniłem zdanie. To była środa.
Sutki jak to sutki. Gdy ciepło – śpią. Gdy zimno – trwają na straży wskazując przy tym gwiazdę polarną. Dodatkowo, gdy przejeżdża po nich syntetyczna tkanina przez godzinę, bądź dwie – psują się. Zapewne większość z Was widziała już nieraz ludzi ze strugami krwi na przodzie koszulki. U mnie nie było tak tragicznie, ale mimo wszystko alantan się przydał. Od tej pory zaklejam je plastrem tkaninowym i problem znikł/zniknął*.
* – niepotrzebne skreślić