Przyznaję się bez bicia. W trakcie biegu stwierdziłem, że choć powalczę do samego końca i wiem, że tych 40 min na pewno nie złamię, to chociaż połówkę zrobię sobie w czasie poniżej 20 min. Udało mi się to zrobić na tzw. styk. Znacznik z 5-tym km minąłem po 19 minutach i 56 sekundach biegu. Choć chyba powinienem nieco wcześniej. Jedna z dziewczyn z oznaczeniem 5-ego km była od niego oddalona o jakieś 600-700 m.
Szósty kilometr zajął mi najdłużej tego dnia, bo aż 4:30 min/km. Ostatnie cztery zrobiłem w nieco ponad 4 minuty. Wtedy byłem już wrakiem człowieka. Ciało domagało się czegoś zimnego, wygodnej kanapy i pada od konsoli w ręku. Zamiast tego była męka, pot z solą w oczach i walka o każdy kolejny oddech. I niech mi ktoś nie powie, że biegacze nie są masochistami.
[zdj. Fotomaraton.pl]
Po jakimś czasie moim oczom ukazała prosta, a na jej końcu – upragniona meta. Dawno tak na nią nie czekałem, jak wtedy.
Wynik: 41:05.
Od razu po jej przekroczeniu otrzymałem bardzo fajny medal i butelkę z wodą. Wreszcie mogłem odpocząć, a burzy jak nie było, tak nie ma. Czarne chmury, które od ponad godziny nad nami krążyły ,nadal tam były i się na nas gapiły. Zamieniłem kilka słów z napotkanymi biegaczami, zrobiłem kilka zdjęć i udałem się w drogę powrotną gubiąc przy tym swoją ukochaną zieloną czapkę, którą zabierałem na każdy trening. Była ze mną w Tokio i w Bytomiu. Nie wiem jak to się stało, że zostawiłem ją w Bielsku. Prawdopodobnie położyłem ją na chwilę na trawie sięgając po telefon. Później zostałem zagadany i tak sobie od niej odszedłem zostawiając ją na pastwę losu :/
Jak oceniam bieg?
Doszły mnie słuchy, że biuro zawodów nie było przystosowane dla zawodników na wózkach, choć pojawiła się przecież taka klasyfikacja. Myślę, że warto by postawić przed wejściem osobę, która mogłaby im pomóc. Wiem, że zabrakło wody dla części biegaczy. Dodam, że czasami jest to ta część, której na tej wodzie najbardziej zależy. Dla osób, które biegną na dalszych miejscach, woda, szczególnie w tak trudnych warunkach, jest dosyć istotna. Fajnie, gdyby na trasie pojawiły się kurtyny wodne. Bieg rozgrywany jest w maju i około 11:00 jest już czasami dosyć ciepło.
Ja za rok na pewno tam wrócę. Trasa ma swój urok i choć biegłem tam dopiero trzeci raz, mam już do niej sentyment. Zresztą dotyczy on całego miasta. To właśnie w Bielsku-Białej mieszkałem od urodzenia do około 2 r.ż. Fajnie, że dzięki sponsorowi tytularnemu można pobrać bezpłatne zdjęcia ze strony Fotomaraton.pl.
Jeżeli mogę, to będzie trochę prywaty… Medal chciałbym zadedykować mojej przyjaciółce Annie. To właśnie z Nią rozpoczynałem swoją przygodę z bieganiem. Pamiętam nasze pierwsze wspólne treningi i interwały, po których byliśmy w stanie przebiec pół godziny bez żadnej przerwy. Anny niestety już z nami nie ma.
Ten medal z Bielska to dla Pani!
[shareaholic app=”share_buttons” id=”10261725″]
[shareaholic app=”recommendations” id=”10261733″]
4 komentarze
Ach ten szósty kilometr, skoro nawet Ciebie zwolnił, to od przyszłego roku go nie lubię! Szkoda tej czapki… Mogłeś jeszcze dryndąć byśmy się rozejrzeli za nią…
Ładna, wzruszająca dedykacja. Chwila zadumy nad naszym miejscem w życiu i nad planami i mnie dopadła.
Dzięki za fajną relację.
Dzięki!
Tak to już jest. Człowiek goni, narzeka, a za chwilę może go przecież już nie być.
Czapkę na szczęście udało mi się znaleźć i zamówić w internetach. Taki sam model i chyba ostatnia sztuka w tej części Europy.
Fajny bieg i relacja.
Dedykacja przypomina jakże oczywiste hasło „memento mori”. Smutno, ale wzruszająca dedykacja.
Zachęciłeś mnie do przypomnienia sobie moich biegowych mentorów 😛
Co do czapki to szkoda, mogłem się wtedy porozglądać, bo sporo łaziłem po biegu, m.in. rozglądając się za Bookwormem 🙂
Dzięki 🙂
Tak sądziłem! Zgubiona czapka to wina Pawła! 😉