Do mety pozostało 5 km. Na tym etapie nie byłem nawet pewny czy uda mi się złamać 2 h. Wtedy to już sobie więcej spacerowałem niż biegłem. 16-sty km pokonałem w czasie 7 min. i 8 sek. Karetki jeździły w tamtą i z powrotem. Ludzie schodzili z trasy, bądź kryli się na chwilę w cieniu.
Byłem tak wykończony, że choć postanowiłem przebiec w całości chociaż ostatni kilometr, nie byłem w stanie tego dokonać. Ostatni zakręt, ostatnia prosta, a na niej człowiek który stracił kontakt z rzeczywistością. Widziałem, że byli już przy nim ludzie, którzy podnieśli mu nogi do góry. Podbiegłem i polałem go resztką wody z bidonu. Po chwili pojawiły się już służby medyczne, które się nim zajęły.
Wynik: 1:54:03
Po przekroczeniu mety już nic nie musiałem, a jedynie mogłem. Mogłem wreszcie odpocząć. Mogłem spokojnie odebrać medal i udać się do namiotu przeznaczonego dla gości. Wstęp gwarantowała mi żółta opaska, której starałem się nie zgubić w trakcie biegu. Liczyłem na coś dobrego do jedzenia i zimnego do popicia. Po zakradnięciu się do pierwszego naczynia znalazłem skrzydełka z kurczaka. W drugim były skrzydełka z kurczaka. Nie zgadniecie co było w ostatnim. Tak, skrzydełka z kurczaka!
We wszystkich naczyniach znajdowały się tylko te części kurczaka, które zazwyczaj omijam szeroką parabolą. Wziąłem kawałek ciasta, popiłem wodą i udałem się do hotelu.
Jak oceniam bieg?
Warunki były ekstremalnie trudne. Moim zdaniem punkty z wodą mogłyby się pojawić jeszcze częściej. Zgodnie z regulaminem miały być co pięć km, ustawiono je co cztery, ale nic by się nie stało, jakby były nawet co 2 500 m. Bardzo brakowało mi kurtyn wodnych. Na trasie pojawiła się tylko jedna. Jak zawsze można było liczyć na kibiców. Jedni stali z włączonymi wężami ogrodowymi, a inny polewali biegaczy z wiader. Skorzystałem chyba z wszystkich dodatkowych form chłodzenia.
A tak poza tym?
Podtrzymuję swoje zdanie -> półmaraton w Ołomuńcu to miejsce, w którym po prostu trzeba się pojawić. Piękne miasto, znakomita organizacja i kibice, którzy… (w tym miejscu możecie sobie zrobić Ctrl + C, Ctrl + V tego co opisałem o nich powyżej).
W dzień wyjazdu udało mi się jeszcze spotkać Agnieszkę, z którą udałem się do centrum w poszukiwaniu pamiątek. Rozmawialiśmy o biegu, jak i o tysiącu innych spraw. To było idealne zwieńczenie znakomitego weekendu. Lepiej chyba nie mogłem go sobie zorganizować.
Agnieszka Gortel-Maciuk zajęła 9 miejsce wśród kobiet, a metę przekroczyła z czasem 1:21:15. Wynik kosmiczny jak na panujące wtedy warunki. Jeżeli macie chwilę to polecam Waszej uwadze poniższą etiudę:
Półmaraton wygrali ubiegłoroczni zwycięzcy maratonu w Nowym Jorku: Stanley Biwott [1:00:45] i Mary Keitany [1:08:52]
[zdj. RunCzech.com]
15 komentarzy
Relacja genialna. Podczas jej czytania wypiłem 2l zimnej wody i w ostatniej chwili powstrzymałem się od wskoczenia w garniturze do zbiornika z wodą pe-poż! Nawet tętno mi poszybowało w okolice HRmax! Ciekaw jestem po ilu godzinach bym w tych warunkach ja doczłapał do mety…
Dzięki! 🙂
Ja jestem ciekawy jak wiele dzieliło mnie od dłuższego L4 😉
Na wstępie, fajna relacja. Czytam już kolejną i nie mogę wyjść z podziwu jak można cały czas robić ten sam błąd:) Czy to jest kwestia tłumów i adrenaliny przed startem. Naprawdę musisz popracować nad wolniejszym startem. Na połówce, a już na pewno na maratonie bez problemu odrabia się „straty” z pierwszych kilometrów. Ja nauczyłem się w końcu panować nad emocjami i jest o niebo lepiej:)
Wiesz, aż tak źle chyba ze mną jednak nie jest i wbrew pozorom potrafię trzymać emocje na wodzy 😉
Przykładem niech będzie tegoroczny Orlen Warsaw Marathon (dowód w załączeniu – było prawie idealnie), albo życiówka w półmaratonie z Krakowa, gdzie pilnowałem każdego centymetra trasy.
W Ołomuńcu nie miałem z góry założonego planu i to chyba był większy błąd, niż to, że na początku mnie poniosło. No i ten upał, który wyłączył wielu biegaczu.
Niestety znalazłem się w tym gronie 🙂
Nie zrozum mnie źle, chciałem tylko zwrócić uwagę. Wykres, który podałeś jest doskonałym tego przykładem. Za szybko pierwsze 10 km. No chyba, że jesteś zwolennikiem positive split:). PS. Pamiętam jak mnie mijałeś na samym początku przed mostem Świętokrzyskim:) Nie zdążyłem zagadać bo pognałeś do przodu:) PS2. Łamałem wtedy…3:20 i się udało…
Nie ma sprawy 🙂
Kurde, gratulacje! 🙂
Ja prawie złamałem te nieszczęsne 3:30h. Do tej pory wspominam wiatr po tym 23 km.
Mam nadzieję, że w Poznaniu poprawię wynik z Warszawy. Chociaż nic na siłę. Jeżeli mi się to nie uda, to świat się przecież nie zawali.
Tak z ciekawości: jaką wcześniej miałeś życiówkę w maratonie?
Orlen to był mój drugi maraton. A wiatr był rzeczywiście konkretny, wtedy znacznie przesunąłem się w klasyfikacji bo udało się utrzymać tempo.
W debiucie w Krakowie rok temu 3:29 z haczykiem.
Ale np. dopiero miesiąc temu udało mi się zejść poniżej 40 na dychę (wcześniej było kilka nieudanych podejść). Każdy chyba ma zróżnicowane predyspozycje do bicia rekordów.
No to może znowu będziesz mniej mijał, bo obecnie trenuje do Poznania (cel 3:10). To główny cel na jesień.
To masz misję w Poznaniu.
Jak mnie zobaczysz, to się do mnie przyznaj 🙂
Mam nadzieję, że wrócimy stamtąd z nowymi życiówkami.
Witam, relacja naprawdę super, nic dodać, nic ująć. W tym roku miałem przyjemność po raz trzeci z rzędu przebiec półmaraton w Ołomuńcu. Kolejny raz było po prostu rewelacyjnie, ten bieg wszedł już na stałe do mojego biegowego kalendarza. Pogoda na tegorocznej edycji definitywnie nie pomagała:).
Dzięki!
To zdaje się, że mamy wspólny kalendarz 🙂
W przyszłym roku również postaram się tam wystartować. 2 h drogi od domu – wstyd nie skorzystać.
Pełen podziw! Zwłaszcza ze to w takich ekstremalnych warunkach się odbyło!
Dzięki! 🙂
Mój podziw trwał tak do 4-ego km. Później to bardziej jak podziwiałem. Idąc do mety oglądałem sobie domy, drzewa i kibiców. Miałem czas aby dokładnie im się przyjrzeć 🙂
Heheh 😉
Fajna relacja i fajny bieg. Pomyślę nad startem tam, z Bielska chyba też mam dość blisko. Poza tym są koleje czeskie 😉
Za to zdziwiła mnie spora rozbieżność Twojego czasu na bieg aż do 1.30 do 1.45, to daje 15 min a to tylko półmaraton.
Koniecznie musisz się tam pojawić 🙂
Rozbieżność rzeczywiście była spora. Chciałem przy okazji poprzybijać z tysiąc piątek i nie byłem do końca pewny ile czasu mi to zajmie 😉