Kolejny skręt w prawo i znowu znaleźliśmy się na ulicy 17 Listopada. To właśnie tam Piotr oznajmił, że musi zwolnić. Pożegnaliśmy się i ostatnie kilometry pokonałem już sam.
Nie wiem dlaczego, ale od razu przyspieszyłem. 17-sty km zrobiłem w 5:38, a 18-sty aż o 30 sekund szybciej. Od razu się opamiętałem.
Za kolejnym zakrętem ponownie trafiłem na zespół, który początkowo rozgrzewał nas na ok. 4,5 km trasy.
Teraz słońce już nas nie oślepiało. Nieśmiało chował się natomiast za chmurami.
No właśnie. Podobnie jak wody, muzyki także było pod dostatkiem. Co kilka kilometrów pojawiał się DJ, zespół, bądź jakieś nieśmiertelne hity puszczane z boomboxa.
No i jest.
Pojawiło się oznaczenie 20-ego km, a wkrótce także informacja, że do celu pozostało 800 m, a później już 600 m.
To właśnie wtedy poprosiłem o zrobienie poniższego zdjęcia:
Chwilę potem ustawiłem w opcjach „Transmisja na żywo” i rozpocząłem stream.
Dodam, że zrobiłem to jako kot:
Okazało się, że jakimś cudem włączyłem sobie jeden z tych słitaśnych filtrów. Zorientowałem się o tym dopiero po przekroczeniu mety.
Transmisja uległa przerwaniu. Może to i dobrze. Na drugim wejściu byłem już bardziej fotogeniczny. Po filtrze nie było ani śladu:
Przekroczyłem metę, po czym dostałem wielki i równie charakterystyczny medal.
Wbiłem się do strefy dla gości po czym chwyciłem butelkę czeskiego piwa. Jak ono wtedy smakowało! Po chwilę dołączył do mnie Paweł z pawelbiega.pl, a także Tomasz z blogbiegacza.pl.
Staliśmy tak dłuższą chwilę i dyskutowaliśmy o biegu. Wielokrotnie z moich ust padło stwierdzenie: „A nie mówiłem?!?”. No bo przed biegiem mówiłem im, że ten półmaraton zapamiętają na długo.
No właśnie.
Jak było na 10 – jubileuszowej edycji?
FENOMENALNIE!
Wybaczcie za ten Caps Lock, ale po prostu musiałem go tutaj użyć.
Półmaraton w Ołomuńcu jest perfekcyjnie przygotowany. Trasa jest bardzo dobrze oznaczona. Punkty z wodą są długie i znajdują się po obydwu stronach jezdni. O tym, że w ogóle się pojawią, informują z wyprzedzeniem wysokie tablice.
Jest muzyka. Są i kurtyny wodne. No i są najlepsi… podkreślam -> najlepsi kibice na świecie!
W trakcie biegu masz poczucie, że oni przyszli tutaj właśnie dla Ciebie. Będą Cię wspierać od początku, do samego końca. Wiwatują, krzyczą i wyciągają ręce, abyś mogła/mógł przybić im piątkę. I nie ważne, że jak co roku jest ponad 30 stopni Celsjusza i nie mają się gdzie schować przed słońcem.
No i właśnie ci kibice powodują, że do Ołomuńca wracam tak często. W Polsce, o taki poziom kibicowania jest niezwykle ciężko. Zdarza się raz na kilkadziesiąt startów. A tam? Mam to za każdym razem.
Złota odznaka IAAF, fenomenalny doping i zaledwie kilkaset metrów od granicy Polski – nie wiem czy to Was przekona do startu. Mam nadzieję, że tak.
I sześćdziesiąt trzy!