Close Menu
    Facebook X (Twitter) Instagram
    Facebook Instagram YouTube
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    • Relacje
      • Starty
      • Treningi
    • World Marathon Majors
      • Boston Marathon – 2023 i 2024
      • Virgin Money London Marathon – 2019
      • Bank of America Chicago Marathon – 2018 i 2022
      • TCS New York City Marathon – 2017 i 2019
      • Tokyo Marathon – 2015
      • BMW Berlin Marathon – 2013 i 2021
    • RunCzech
    • Testuję
    • Teksty
    • Tablica wyników
    • Więcej info
      • FAQ
      • Media
      • O mnie
      • Współpraca
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    Jesteś tutaj:Home»Relacje»VIII Tyski Półmaraton – 01.09.2019 r.

    VIII Tyski Półmaraton – 01.09.2019 r.

    0
    By Marek on 6 września 2019 Relacje

    Spojrzałem za siebie i niestety ten widok nie napawał mnie optymizmem. Czwarty i piąty biegacz znajdowali się w odległości zaledwie kilkuset metrów ode mnie. Postanowiłem przyspieszyć. Oczywiście na tyle, ile pozwalał mi mój organizm. Z czasem niestety zaczął pozwalać na coraz mniej.

    [zdj. Michał Filecki]

    Choć piłem na każdym punkcie, a także korzystałem z wszelkich możliwych zraszaczy, były fragmenty kiedy upał stawał się po prostu nie do zniesienia. Szczególnie gdy biegłem rozgrzanym fragmentem asfaltu, a lekki wiatr, który chyba jedynie tylko stwarzał pozory istnienia, w ogóle się stracił. Marzyłem o cieniu. Ten miał się pojawić dopiero po 12-stym km trasy.

    No i stało się. Wkrótce po minięciu oznaczenia 5-ego kilometra, który pokonałem po 20 minutach biegu, prześcignął mnie kolejny biegacz z wózkiem. Ja w tym czasie schładzałem wodą głowę. To był etap, gdy te ponad 30 stopni Celsjusza, w połączeniu z tempem poniżej 4:15 min/km, zaczęły mi coraz bardziej doskwierać. Postanowiłem więc jeszcze bardziej skupić się na odpowiednim nawadnianiu. Coraz bardziej chciało mi się pić, a przy tak mocnym tempie, nie byłem się w stanie zaspokoić pragnienia.

    [zdj. Michał Filecki]

    Na 8-mym km po raz pierwszy przekroczyłem barierę 4:30 min/km. No i ten ósmy kilometr przyniósł mi sporo frajdy.

    Z daleka dostrzegłem Ewelinę i Marcelę – mamę Huberta. Ewelina zrobiła mi zdjęcie:

    Przybiłem piątkę Marceli i na ostrym zakręcie w prawo, minąłem biegacza z wózkiem. Znowu znajdowałem się na podium. Co z tego? Emocje opadły, pojawił się krótki, ale równie mocny podbieg i wszystko wróciło do normy. Czwarta pozycjo – dawno żeśmy się nie widzieli 😉

    W połowie ww. podbiegu zainstalowano spory zraszacz. Pamiętam, że rozłożyłem Magdzie daszek, po czym wjechałem w sam jego środek rozkoszując się każdą pojedynczą kroplą. Ulga była natychmiastowa.

    [zdj. Czapa Fotografuje]

    Kilka zakrętów dalej znalazłem się na prostej, którą zmierzaliśmy w stronę Jeziora Paprocańskiego. Mata z oznaczeniem 10-ego km i czas w okolicy 42 min. Całkiem przyzwoicie.

    W dalszym ciągu biegłem na 4 pozycji. Za kolejnym zakrętem, tuż przed flagą z oznaczeniem 12-ego kilometra, pojawił się spory punkt odżywczy. No i to był pierwszy z dwóch momentów, w którym musiałem się zatrzymać. Wlałem w siebie pół butelki izotonika, a Magdzie podałem jej bidon. Stało się to, co szykowało się już od dobrych kilkudziesięciu minut – wyprzedził mnie kolejny biegacz z wózkiem. Po tej krótkiej przerwie nabrałem sił do dalszej walki. W związku z powyższym, moim najnowszym celem nie było już podium, a utrzymanie piątej pozycji.

    Wreszcie pojawił się cień, o którym wcześniej wspominałem.
    Mogłem przez chwilę odetchnąć.

    Tempo niezmiennie oscylowało w okolicy 4:30 min/km. Wyjątkiem był 18-sty km, który pokonałem w całe 6 minut i 46 sekund. Wszystko za sprawą najdłuższego postoju tego dnia.

    Pamiętam, że stało się to wkrótce po zrobieniu niniejszego zdjęcia:

    [zdj. Tadeusz Skwarczyński]

    Gdy tylko pojawił się cień, od razu się w nim skryłem. Ponownie podałem Magdzie bidon. W międzyczasie oblałem się wodą i przez chwilę po prostu gapiłem się przed siebie. Na koniec wziąłem drugi żel i gdy tylko ruszyłem, to zdałem sobie sprawę z tego, jak cholernie nie chce mi się już tego robić. Byłem niewyobrażalnie zmęczony.

    Kilkaset metrów dalej, wśród drzew wypatrzyłem Krzysztofa, który do tej pory biegł na 4 miejscu. Stał i z butelki karmił swoją pasażerkę. Uśmiechnąłem się do niego i powiedziałem coś pokroju: „To przecież tylko bieg/zabawa”. Odparł, że jak najbardziej.

    Skręciłem ostro w lewo pokonując przy tym kolejną kurtynę wodną. Na 4 pozycji zacząłem zmierzać w kierunku mety.

    [zdj. Tadeusz Skwarczyński]

    To chyba był najgorszy fragment tej trasy, bo nie dość, że znowu w pełnym słońcu, to jeszcze w większości pod górę. Najbardziej przerażał mnie ten ostatni – upierdliwy podbieg, który wyrósł po 20-stym km.

    Widząc, że nie mam nikogo za sobą, szybkim marszem wdrapałem się na jego szczyt.

    Zakręt w lewo i dwa w prawo. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok tego upalnego przedpołudnia – długa prosta, a na jej końcu – upragniona meta!

    Przyspieszyłem ile sił w nogach. Wbrew pozorom trochę ich tam jeszcze było, bo tempo na ostatnich kilkuset metrach wzrosło do 3:20 min/km.

    Wynik: 1:35:24

    Przekroczyliśmy metę, odebraliśmy po medalu, a także fajną, ręcznie robioną poduszkę (Ania – dzięki!). Następnie zgiąłem się w pół i chwilę trwało, zanim do siebie doszedłem. Dawno nie byłem bardziej zmęczony.

    Wkrótce spotkaliśmy się z Eweliną, a jeszcze później dołączyli do nas Hubert, Marcela i Tomasz. Wyrazy: „ciepło” i „upał”, bardzo często pojawiały się w naszej dyskusji.

    Jak oceniam połówkę z Magdą?

    Może zacznę inaczej. Wiecie jaki czas uzyskał Michał Kaczmarek, który zwyciężył w kategorii „Biegacz z wózkiem”? Strzelajcie!

    Nie, nie 1:32 h. Nawet nie 1:27 h. On to zrobił w 1 godzinę, 20 minut i 6 sekund! W warunkach atmosferycznych, które były dalekie od optymalnych. 1:20:06! Toż to średnie tempo w okolicy 3:47 min/km!

    [zdj. Ireneusz Kaźmierczak]

    Wybaczcie za tę sporą liczbę wykrzykników, ale inaczej nie da się tego opisać. No może użyję jeszcze jednego. Michał zajął przy okazji 4 miejsce w klasyfikacji OPEN i 2 miejsce w swojej grupie wiekowej. Z pośród wszystkich półmaratończyków. Chapeau bas!

    Czy była szansa na 3 miejsce? Dzieliła mnie od niego „zaledwie” 1 minuta i 19 sekund. Niby niedużo, ale biorąc pod uwagę mocną konkurencję, trudne warunki i charakterystyczną – pofałdowaną trasę – niczego więcej bym nie osiągnął. Tego dnia upał robił z ludźmi co chciał i to on rozdawał karty.

    Ostatecznie zająłem 67 miejsce na 1389 zawodników.
    Fajnie, że średnie tempo z całego biegu wyszło 4:33 min/km. Czyli w okolicy tego, co zakładałem.

    Czy był to ostatni bieg z Magdą? Na pewno była to z Nią ostatnia połówka w Tychach. Za rok raczej na pewno przerośnie wózek i o jakimkolwiek starcie nie będzie już mowy. Czy jest to nasz ostatni start w ogóle? W historii Marka i Magdaleny B.? Postaram się, aby nie był i powalczę o to, aby wkrótce gdzieś jeszcze z Magdą wystartować.

    Jak oceniam półmaraton?

    Niezmiennie tak samo – tylko i wyłącznie w samych superlatywach. Tyski Półmaraton to jeden z lepiej przygotowanych biegów, w którym brałem udział. Nie jest robiony przez jakąś firmę eventową, która z bieganiem ma niewiele wspólnego. Widać, że robią to ludzie z pasją, którzy sami zdarli podeszwę na niejednym biegu.

    Cała otoczka marketingowa stoi na bardzo wysokim poziomie. Począwszy od tego jak prezentuje się koszulka, a na wielu przydatnych informacjach, które pojawiały się przed biegiem.

    Trasa była bardzo dobrze oznaczona. Punkty z wodą długie i dobrze zaopatrzone. Wolontariusze byli super pomocni. Fajną sprawą były kurtyny wodne/zraszacze, a także kilka – głośne punkty z dopingiem, dzięki którym aż chciało się biec dalej.

    Za rok zapewne wystartuję tam ponownie. Tym razem niestety bez Magdy. No i już teraz wiem, że bez niej będzie mi jakoś tak dziwnie. Półmaraton Tyski od zawsze kojarzę przecież z naszymi wspólnymi startami.

    Tak więc, jeżeli na starcie nie będzie przy mnie wózka, a napoczęta paczka chusteczek higienicznych i szloch, który będzie mi ciężko okiełznać, to już wiecie dlaczego.

    Magdaleno – pięknie dziękuję Ci za te 3 półmaratony.
    Żółwik!

    _ _ _ _
    Zdj. główne do tekstu – Aktywna Mucha

    1 2
    bieg z wózkiem półmaraton tyski półmaraton
    Share. Facebook Twitter Pinterest LinkedIn Tumblr Email

    Więcej podobnych tekstów? Proszę bardzo:

    III Siemianowicki Bieg „Śladami Wojciecha Korfantego” – 27.04.2025 r.

    XII Bieg Wiosenny w Parku Śląskim – 22.03.2025 r.

    Siemianowicka Piwna Mila 2024 – 12.10.2024 r.

    Leave A Reply Cancel Reply

    • Polub
    • Obserwuj
    Facebook
    Comments Box SVG iconsUsed for the like, share, comment, and reaction icons
    Marek - drogadotokio.pl
    17 godzin temu
    Marek - drogadotokio.pl

    Nigdy nie byłem dobry w te klocki, ale mimo wszystko kilka haseł udało mi się zakreślić 💪

    Dzisiaj zapowiada się fest długi dzień.

    Nic. Schodzę z anteny.
    I idę na korytarz wybrać wózek, którym pojadę na salę

    P.S. Znajdziecie mi Pustelnictwo? Bo tylko tego wyrazu mi brakuje.
    ... Więcej...Mniej...

    Nigdy nie byłem dobry w te klocki, ale mimo wszystko kilka haseł udało mi się zakreślić 💪

Dzisiaj zapowiada się fest długi dzień.

Nic. Schodzę z anteny.
I idę na korytarz wybrać wózek, którym pojadę na salę 

P.S. Znajdziecie mi Pustelnictwo? Bo tylko tego wyrazu mi brakuje.
    Zobacz na FB
    · Podziel się
    Share on Facebook Share on Twitter Share on Linked In Share by Email
    View Comments
    • Likes: 6
    • Shares: 0
    • Comments: 2

    Skomentuj na FB

    Proszę 🫡 służę pomocą, dużo zdrowia!

    Dzień dobry

    View more comments

    Load more
    Instagram
    Polecam

    Copyright © 2014-2023 Drogadotokio.pl

    Type above and press Enter to search. Press Esc to cancel.