Boston – jedno z najstarszych i najważniejszych miast w Stanach Zjednoczonych. Spędziłem w nim blisko tydzień i poza wzięciem udziału w najbardziej prestiżowym maratonie na świecie, zwiedzałem ile miałem sił w nogach. A przyznam, że było ich sporo.
Przed Wami pierwszy z serii kilku tekstów.
W tym odcinku zabiorę Was na ponad 4-kilometrowy spacer szlakiem Freedom Trail, który łączy największe atrakcje miasta. Atrakcji łącznie jest 17 i są nie tyle istotne dla samego Bostonu, co dla całej historii Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Zapraszam!
Freedom Trail to nic innego jak miejski szlak, który w 1951 roku wytyczono wśród najciekawszych budowli/miejsc w całym Bostonie. Jak podają liczne źródła, liczy on około 4000 metrów. Biorąc pod uwagę dwie odnogi, które pojawiają się pod jego koniec, a także z uwagi na przebudowę mostu czy zamknięte bramy (o tym będzie w dalszej części programu), spokojnie zamkniecie się w ponad 5 kilometrach. Choć całość da się przejść szybkim krokiem nawet w 90 minut, zdecydowanie polecam niespieszny chód, który może sprawić, że na szlaku spędzicie i pół dnia.
Spacer rozpocząłem w Boston Common – najstarszym parku w USA. Otwarto go w 1634 roku, więc jak na amerykańskie warunki, to naprawdę szmat czasu temu.
Moim celem było namierzenie Visitor Center, skąd miałem rozpocząć spacer. Wbrew pozorom oznaczenia szlaku nie znajdywały się na słupach czy pobliskich budynkach. Trasę wytyczono za pomocą… cegieł. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim i przyznam szczerze, że to kapitalny pomysł. Tam, gdzie znajdowało się coś ciekawego, pojawiał się dodatkowy element w postaci charakterystycznego znacznika:
Jest i pierwszy przystanek. Obróciłem się plecami do drzwi i się zaczęło.
Drugim przystankiem, po Boston Common, był Massachusetts State House – kapitol stanowy z charakterystyczną i równie złotą kopułą.
Onieśmielony jego bogactwem obróciłem się o 180 stopni i z powrotem zameldowałem się w parku. Tym razem odbiłem w lewo.
Wkrótce dotarłem do trzeciego przystanku – Park Street Church.
Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej wszedłem na teren Granary Burying Ground – cmentarza, na którym pochowano m.in. rodzinę Franklinów, Johna Hancocka czy Samuela Adamsa.
Miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Było jakby żywcem wyjęte z innej epoki. Wokół zadbane kamienice i strzeliste wieżowce, a obok mnie leciwe nagrobki. Mało który trzymał z nich pion. Pamiętam, że było tam niezwykle cicho. Jakby ktoś nagle wyłączył wszystkie odgłosy miasta i jeszcze bardziej chciał podkreślić wagę tego miejsca.
Po wyjściu z cmentarza skręciłem w lewo i udałem się w dalszą drogę.
W oddali dostrzegłem kolejny budynek. Tym razem była to kaplica o nazwie King’s Chapel.
W pobliżu odkryłem, że na chodniku – oprócz wspomnianych wcześniej charakterystycznych znaczników, pojawił się dodatkowy:
Oznaczało to, że zaraz trafię na dziedziniec Boston Latin School – najstarszej szkoły w Stanach Zjednoczonych. Wśród promieni słonecznych, które odbijały się od pobliskiego biurowcach, budynek prezentował się niezwykle okazale. Szczególnie z majestatycznym pomnikiem Benjamina Franklina.
Znalazłem jeszcze figurę osła i wróciłem na szlak.
Przystanek numer 8 – Old Corner Bookstore. Jak sama nazwa wskazuje, w budynku tym na początku mieściła się księgarnia. Obecnie znajduje się tam fast food, więc tak jakby trochę mi to nie pasowało. Cóż jest w ogóle takiego niezwykłego w tym budynku? Ano tylko i aż tyle, że był to pierwszy komercyjny budynek w Bostonie.
Wystarczyło przejść ulicę i trafiłem przed Old South Meeting House – budynek, w którym rozegrały się istotne wydarzenia związane z walką o niepodległość Stanów Zjednoczonych. To właśnie tam wpadli na pomysł, aby zorganizować słynną Herbatkę Bostońską.
Następny na liście był Old State House, w którym kiedyś znajdował się m.in. sąd. Jest to jeden z bardziej charakterystycznych budynków w całym Bostonie. Na tle wieżowców zupełnie tam nie pasuje, co jednocześnie dodaje mu niesamowitego uroku.
Plac przed budynkiem był świadkiem Masakry Bostońskiej – zamieszek do których doszło 5 marca 1770 roku. Jako rzecze Wikipedia, wydarzenia na tymże placu przyczyniły się do wybuchu rewolucji amerykańskiej.
Nie pozostało mi nic innego jak z powrotem ruszyć w drogę.
Za zakrętem w prawo odkryłem okolicznościową tablicę:
Dotarłem do kolejnego przystanku jakim był budynek i kolejny przystanek Faneuil Hall. Niegdyś w gmachu odbywały się polityczne dysputy. Dzisiaj znajduje się w nim muzeum.
W pobliżu Faneuil Hall znajduje się Quincy Market – miejsce, w którym spróbujecie dań z wielu zakątków świata. Choć nie jest to kolejny przystanek Freedom Trail, zdecydowanie warto poświęcić mu nieco uwagi. Ja niestety byłem tam jeszcze przed otwarciem, więc mogłem co najwyżej obejść się smakiem i przy okazji wreszcie skorzystać z toalety.
W tamtym momencie zameldowałem się przy 11 z 17 punktów na mapie Freedom Trail. Wbrew pozorom nie byłem chyba nawet w połowie drogi. Od teraz kolejne przystanki pojawiały się zdecydowanie rzadziej, niż dotychczas.