Przed Wami pierwsze biegowe podsumowanie w zupełnie nowej – odświeżonej formule. „Hej! Marku! A czy skoro teraz jest świeżo, to czy kiedyś było nieświeżo?!? Odpisz. Pilne!”.
Haha! To nie tak moi mili! xD
Od wielu lat podsumowałem każdy bity miesiąc. Czy w moim biegowym życiu (ale i nie tylko w tym biegowym), działo się coś ciekawego, czy było nudno jak flaki z olejem i makiem zasiał – pisałem i wrzucałem zdjęcia okraszając je jakimś sucharem.
Przyszła jednak II połowa 2023 roku, w której sporo zaczęło się dziać. Na stronie pojawiły się zaległości i… nagle się okazało, że ciężko jest mi pisać te swoje miesięcznice. Najzwyczajniej w świecie nie miałem na to czasu i – tak szczerze pisząc – nie chciało mi się. Wolałem ten czas poświęcić rodzinie.
Pod koniec zeszłego roku postanowiłem więc, że zamiast podsumowań każdego miesiąca, począwszy od 2024 roku pojawią się jedynie cztery takie teksty w roku – po każdy na kwartał. Oto pierwszy z nich.
Wciągam więc brzuch i zabieram się za pisanie.
A jest co wciągać…
1. Kilometraż.
Tak wyglądają poszczególne kalendarze (po kliknięciu są zdecydowanie bardziej czytelne):
a) styczniowy:
b) lutowy:
c) a także marcowy:
Chyba przekonałem nieprzekonanych, że gdybym Wam co miesiąc pisał, że staram się biegać 3 razy w tygodniu, to byście już nie szczymali. A tak, to będę Wam o tym pisałem jedynie 4 razy w ciągu roku.
Tyle to wytrzymacie, co nie?
Jak widać jest stabilnie, a więc nieustannie w okolicy 200 km.
2. Zawody.
W pierwszym kwartale 2024 roku wziąłem udział tylko w jednych zawodach. 17 marca przekroczyłem metę Półmaratonu dookoła Jeziora Żywieckiego.
Z racji tego, że to był mój pierwszy tegoroczny start, traktowałem go w kategoriach kontrolnych. Chciałem sprawdzić, co też zostało z mojej ubiegłorocznej formy, no i koniec końców okazało się, że nie jest tak najgorzej. W historii były bardziej drastyczne przypadki upadku formy.
Metę przekroczyłem po 1 godzinie, 22 minutach i 59 sekundach biegu.
Trasa nie należy do najłatwiejszych, a ja najmłodszy też już nie jestem (dop. red. „W tym roku Marek ma czterdzieste urodziny. Kasę możecie też BLIKiem”). Tym bardziej więc jestem zadowolony ze swojego rezultatu.
4. „B” jak Boston.
19 marca otrzymałem numer startowy tegorocznej edycji Boston Marathon – najbardziej prestiżowego maratonu w historii prestiżowych maratonów.
Uwaga!
Podaję liczbę:
Jest minimalnie gorzej, niż ostatnio, bo wtedy miałem numer 5005. Dlaczego gorzej? Choć mój wynik tym razem był lepszy o całe 2 minuty (44. Maraton Warszawski – 2:55:45), organizator sklasyfikował mnie o całe 287 miejsc niżej. Czy w ogóle ma to dla mnie jakiekolwiek znaczenie?
Oczywiście, że nie!
Zasada przydzielania numerów startowych w Bostonie jest nieskomplikowana. Po prostu im szybciej biegasz, tym niższy masz numer.
Najważniejsze, że w dalszym ciągu łapię się w czerwonej strefie, która zrzesza najszybszych biegowych amatorów na świecie.
5. Wycieczki biegowe.
Gdybym miał zsumować wszystkie swoje dotychczasowe treningi, to wyjdzie na to, że ponad 95% czasu spędziłem w Parku Śląskim. Może właśnie dlatego czasami czuję mocną potrzebę, aby zmienić trasę. Pobiec w nieznane.
a) Staw Skałka w Świętochłowicach -> 20 km
Na pierwszy ogień poszedł Staw Skałka w Świętochłowicach. Wstyd się przyznać, ale do tej pory – jeszcze nigdy tam nie byłem.
Pogoda dopisała, więc to było zaiste urocze przedpołudnie.
b) Park Miejski Kachla w Bytomiu -> 23 km
W trakcie drugiej wycieczki biegowej odwiedziłem Bytom.
Biegowo w Bytomiu byłem już dwukrotnie. Zawsze kończyłem jednak na rynku (cokolwiek to oznacza). Tym razem postanowiłem dokręcić jeszcze kilka kilometrów i dotrzeć aż do Parku Kachla.
Po pierwsze nie wiedziałem, że takie park w ogóle się tam znajduje, a po drugie – że jest tak fajny.
c) Nikiszowiec w Katowicach -> ok. 23 km
Na Nikiszu melduję się regularnie od kilku dobrych lat. W tym roku nie mogło być inaczej.
W bieganiu fajne jest to, że jak się już człowiek dobrze rozbiega i nic go nie boli, ani nawet metka z gaci nie kąsa i nie drapie, to można sobie tak biec i biec.
I przy okazji pozwiedzać.
6. To już 12 lat.
Chciałoby się rzec: „Fajnie ten czas zapierdziela!”. Ale to nie tak. 12 lat to jednak szmat czasu i trwał tyle, ile powinien, a więc stosunkowo długo.
Dokładnie 20 marca 2024 r. wybiła 12 rocznica mojego pierwszego treningu. Niestety nie mam z niego żadnej foty. Nie sądziłem, że kiedyś będę miał swoją stronę i takie zdjęcie może mi się przydać. Poza tym nie wiedziałem ile ta zajawka u mnie potrwa.
Przez te 12 lat wydarzyło się więcej, niż bym się o to podejrzewał. Bieganie dało mi wolność, zdrowie, ale także powód do dumy, spełnienia i tonę endorfin. W życiu bym się nie spodziewał, że rozpoczynając marszobiegi w jednym z siemianowickich parków, dotrę kiedyś do Tokio, Rudy Śląskiej czy innego Londynu.
A w Central Parku będę miał swoje ulubione głazy, na których będę sączył kawę z mlekiem:
Ile potrwa to moje bieganie? Im człowiek starszy, tym chyba częściej o tym myśli. Doszedłem do wniosku, że będę aktywny na tyle, na ile pozwoli mi ciało. Staram się więc o nie dbać, a tabliczkę czekolady jeść co trzy, a nie co dwa dni.
7. Znowu ktoś mnie zechciał ♥
Na Allegro – w ramach wsparcia dla WOŚP – wystawiam się regularnie od kilku lat. Skoro na swojej drodze poznałem tylu ludzi dobrej woli, to czas oddać to dobro. Zrobić coś dla innych.
W styczniu zostałem wylicytowany za niebagatelną kwotę 510 zł!!!
Jeszcze nie poznałem osoby, która mnie wylicytowała, ale istnieje szansa, że po raz drugi w życiu ktoś mnie jednak odbierze.
Będzie mi niezwykle miło.
Tym optymistycznym akcentem kończę pierwsze tegoroczne podsumowanie. No i co, nie było, aż tak źle.
Co nie?