Na start w PKO Silesia Marathon czekałem od dłuższego czasu. Plan był prosty: złamać 3:30 h, wkroczyć na parkiet pobliskiej dyskoteki i tańczyć do białego rana. Wszystko wskazywało na to, że tak się właśnie stanie. Unikałem kontuzji, systematycznie trenowałem, a kontrolny półmaraton [2 tygodnie wcześniej -> 7. Bytomski Półmaraton], przebiegłem w czasie 1:31:07. Przy okazji miałem szansę wygrać wyjazd do Kapsztadu na Two Oceans Marathon. Jak się skończyło? Uwaga, będzie spoiler: na parkiet nie wyszedłem, a do domu, zamiast z biletem do R.P.A., wróciłem z torbą sportową.
Pakiet odebrałem w piątek. Podobnie jak rok wcześniej, biuro zawodów usytuowano w Silesii City Center. W papierowej torbie znalazłem koszulkę, chustę typu Buff i kilka ulotek. Mało? Dla niektórych może i tak. Ok, nie było izotoników, batonów i kuponów zniżkowych. Ale ten projekt koszulki? Jeden z ładniejszych, jaki otrzymałem w dotychczasowych zestawach startowych! Grafik naprawdę się postarał. Zresztą Buff wygląda równie dobrze. W okresie zimowym będzie jak znalazł.
Od razu po odebraniu koszulki udałem się do stanowiska Warsztatu Koszulkowego, w którym zleciłem nadrukowanie napisu. Za 10 zł można było sobie zamieścić dowolny tekst. Zdecydowałem się na adres strony. Dzięki temu, po raz pierwszy w historii swoich startów, pobiegłem w koszulce, uprzednio jej nie testując. Zazwyczaj ubierałem coś sprawdzonego. 42 km to jednak sporo czasu i zły krój, bądź wystająca nitka, może zatrzeć do krwi. A jak wiadomo – krew trudno sprać.
Kilka dni przed maratonem nadeszło ocieplenie. Marzyłem o tym, aby do niedzieli poszło sobie precz. Niestety, choć na dzień startu prognozowano 21 stopni, wiedziałem, że w słońcu będzie o wiele cieplej. Jak na złość, na niebie nie było ani jednej chmury. Rano było jeszcze znośnie. Z każdą kolejną chwilą pogoda sprzyjała jednak bardziej zakończeniu sezonu grillowego, niż uczestnictwie w biegu masowym. Przed startem udało mi się spotkać z Wojtkiem, którego możecie znać m.in. z relacji 40. BMW Berlin Marathon. Odnalazłem też Olę z bloga Pora na Majora, której życzyłem udanego startu.
Równo o 9:00 spiker zakończył wspólne odliczanie. Ruszyliśmy.
Choć średnie tempo na czas poniżej 3:30 h wynosi 4:58 min/km, pierwsze kilometry postanowiłem pokonać nieco szybciej. Chciałem mieć jakiś zapas, z które mógłbym skorzystać w razie pojawienia się jakiegoś kryzysu. Pierwszy kilometr zrobiłem w tempie 4:40 min/km. Kolejne – niewiele wolniej.
Na trasie poznałem Sebastiana, z którym przegadaliśmy dobre kilkanaście kilometrów. Mieliśmy plan, aby dobiec poniżej 3 godzin i 30 minut. Były momenty, gdy rozmowa siadała i człowiek skupiał się na tylko na tym, aby dotrzeć na koniec wzniesienia. Za chwilę jednak wszystko wracało do normy i rozmowa kleiła się dalej. Od początku martwiła mnie jedna rzecz – dosyć wysokie tętno, które dochodziło nawet do 190 uderzeń na minutę. Przy moim HR Max na poziomie 201, taki wynik nieco mnie zaniepokoił. Normalnie przy takim tempie miałem tętno w okolicach 165-170. Wiedziałem, że tak długo nie pociągnę. Miałem rację, choć nie sądziłem, że stanie się to tak szybko.
19 komentarzy
Marku, maraton dogłębnie przeanalizuj. Problemy które się pojawiły nie wynikały ze zbyt szybkiego tempa. To był problem ale z tego powodu miał byś raczej kłopoty na 30-35 km. Problem musi tkwić gdzieś indziej.
Co do samego maratonu. Pomimo tego, że mieszkamy w dużej aglomeracji miejskiej, maraton od lat nie może się przebić powyżej przeciętności. Sprawa Marku Expo jest prosta. Po jaką cholerę mają przyjeżdżać wystawcy gdy,..
– startuje garstka ludzi,
– obok jest praktycznie większość sklepów dla biegaczy
Zgadzam się jednak z Tobą, że maraton w Katowicach nie jest maratonem na którym można bić rekordy
Skoro nie było to zbyt szybkie tempo, to sam już nie wiem co to mogło być :/ Usiądę, pomyślę i wstanę dopiero wtedy, gdy wpadnę na jakiś pomysł 😉
Sumując liczbę pół- i maratończyków, wyszło mi ponad 2300 osób. Jak na polsko-maratońskie standardy, to może rzeczywiście niezbyt dużo, ale czy to garstka? 😉 Trzymam kciuki, aby w przyszłym roku było nas więcej.
Silesia Marathon jest rozgrywany pomiędzy maratonami w Warszawie i Poznaniu. Jeżeli ktoś przykładowo robi Koronę Maratonów, to w Katowicach się raczej nie pojawi.
Co do Expo, to doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że obok istnieje kilka sporych sklepów dla biegaczy. Expo to jednak Expo. Mnie osobiście nie przeszkadzał jego brak, ale wiem, że kilka osób z chęcią by je odwiedziło 🙂
Marku, tak Twój bieg jak i maraton należy ocenić bez emocji. Maraton swój tylko Ty jesteś w stanie podsumować. Czas z półmaratonu wskazywał, że w optymalnych warunkach powinieneś uzyskać czas 3:29:59 , bez problemu. Pagórkowata trasa, temperatura i pewnie coś więcej wpłynęło na taki stan rzeczy. Koncepcja „pobiegnę pierwszą połowę szybciej i coś nadrobię” raczej słabo się sprawdza. Wszystkie, wartościowe czasy które osiągałem, to te gdzie pierwszą połowę biegłem wolniej. Biegałem też według Twojej koncepcji ale to były maratony gdzie planowałem zachowanie wyłącznie pewnej, mojej granicy przyzwoitości, czyli dobiec do mety poniżej 4 godzin.
Jeżeli chodzi o maraton to bez regionalnych emocji mogę powiedzieć co następuje.
Maraton od lat nie jest się w stanie przebić ponad przeciętność. W tym roku, niestety, było mniej uczestników niż w roku ubiegłym. Jeżeli doliczymy do tego półmaraton to jakaś grupa się tworzy ale rozmawiamy o maratonie a nie wszystkich imprezach towarzyszących maratonowi.
Powodów jest zapewne kilka.
– nikt kto planuje życiówkę w maratonie, nie przyjedzie do Katowic. Trasa jest znana i wiadomo, że zawiera liczne podbiegi,
– w otoczeniu tego maratonu są dwa które są częścią Korony Maratonów Polskich. O ile ja nigdy się nie starałem o ten tytuł to wiem, że jest spora grupa biegaczy która chce to trofeum posiadać.
– jest część biegaczy która zwraca uwagę na pakiety. To tyle w tym temacie,
– konsekwencją, nazwijmy to delikatnie, „specyficznych oszczędności”, jest marny poziom sportowy maratonu. Dal wielu nie jest to istotne ale dla mnie np. tak.
– przed laty mówiło się, że maraton się nie rozwija bo nie ma prężnego sponsora. Teraz sponsor jest lecz nadal coś nie gra.
– mieszkamy w aglomeracji śląsko-dąbrowskiej którą zamieszkuje kilka milionów obywateli. Warto by było aby kiedyś pobiegło chociaż 5 tyś, rzem tych miejscowych i przyjezdnych,…
– organizacja biegów w Polsce stała się biznesem. Organizator wydając dużo na organizację, mniej zarabia. To też należy sobie wyraźnie powiedzieć,…
Dzięki za tak wyczerpującą odpowiedź! 🙂
Wiem jedno – nigdy nie będę biegł pierwszej połowy szybciej niż drugiej. Zrobiłem to pierwszy i ostatni raz w życiu.
Może czas najwyższy coś zmienić w swoich treningach. Okazuje się, że są ok dla dystansu półmaratonu. Dla 42 km już chyba niekoniecznie.
Przyczyn niskiej frekwencji jest rzeczywiście więcej, niż te, które podałem.
Łatwiejsza trasa i znane nazwiska na pewno zadziałałyby jak magnes.
Ryszard – da się bić rekordy o ile obecnie posiadane nie są już wyśrubowane.
Kluczem jest odpowiednia strategia. Zmęczenie które się kumulowało po każdym podbiegu zniechęcało do trzymania planowanego tempa. Zdecydowana większość (w tym także ja) pobiegła pierwsze kilometry zbyt szybko co odbiło się na końcówce. Nie wierzę w takie coś jak „zrobię sobie zapas na początku, aby później mieć z czego tracić”. W maratonie jak się zrobi zapas to może być tylko gorzej. Jak się prześledzi profil trasy i międzyczasy zawodników to da się zauważyć pewną prawidłowość. Po pierwszych 30km większość miała prognozowany wynik o ok 10min lepszy niż wynik końcowy. Podbiegi na ostatnich 10km wcale nie były jakieś super długie (np. w porównaniu do Korfantego, który wszyscy przelecieli pełni energii). Było ich po prostu sporo i odpowiednia strategia (nie eksploatowanie się ponad to co konieczne) powinna przynieść sukces na mecie. Dla mnie był to 6 maraton i zarazem pierwszy na którym nie udało mi się zrobić Negative Split. Życiówkę poprawiłem o 8 min, ale cel miałem ambitniejszy. Zabrakło niewiele i myślę, że przy zastosowaniu odpowiedniej strategii byłoby lepiej. Nie zmienia to faktu, że jest to najcięższy maraton jaki dotychczas biegłem.
Fajna relacja. Czegokolwiek na trasie byś nie nawywijał, to ja na ten przykład napisu z Twoich pleców nie mam szans po 1 kilometrze dowolnej trasy dostrzec 🙂 bez zaawansowanego sprzętu przybliżającego. Powodzenia w kolejnych biegach 🙂
Dzięki! 🙂
Powoli dochodzę do siebie. Nawet nie chodzi i ból mięśni, czy zakwasy, ale o niezwykłą senność. Wystarczy mnie ulokować na kanapie, włączyć mi jakiś serial i po kilku chwilach jestem już po drugiej stronie tęczy.
Nic, od soboty wracam do lekkich treningów..
Przyszłoroczna Warszawo – strzeż się!
Ja potrafię tak „zejść” i bez serialu, ewentualnie przy pomocy mruczenia kota 🙂
relacja jak zwykle super a ja i tak biję ci brawo 🙂
Dzięki 🙂
Przynajmniej mam się gdzie wyżalić 😉
Fajnie napisane. Masz rację, że ten maraton to coroczny rytuał, mój też odkąd w 2012 roku debiutowałam na tym dystansie właśnie w Silesia Maraton. Trasa ma w sobie jakąś magię, która przyciąga ale fakt łatwa nie jest.
Dzięki! 🙂
Mieszkać w pobliżu i nie skorzystać? Wstyd i hańba! 😉
Fajna relacja, nawet nie wiesz jak ja Cię rozumiem i łaczę się z Tobą 😉 debiutowałam w biegu maratońskim właśnie w Katowicach, wiedząc że nie jest to łatwa trasa. moim marzeniem ponoć bardzo realnym, bazując na bieganych wcześniej połówkach było 3.30. niestety nie ta dyspozycja dnia, parę błędów żywieniowych i marzenia odpłynęły na 25 km 🙁 dowlokłam się z wynikiem 3.51,56. Ale wrócę tam za rok i odgryzę się 🙂 pozdrawiam Cie!!
Dzięki za Twój komentarz! 🙂
Czyli lista „odgryzaczy” właśnie się powiększyła? 😉
Pozdrowienia znad ramienia!
Dobrze napisałeś. Czułam dokładnie to samo w tych samych momentach. To była walka z trasą i gorącem. Dla mnie debiut. Przeżycie mega. Po filmiku widzę, że finiszowaliśmy razem. Nie wiem kto, ale dziękuję za ściągnięcie na bok i utorowanie drogi karetce.Pozdrawiam 🙂
Na wstępie Cię przepraszam, że Cię tak mocno/zdecydowanie pociągnąłem. Robiłem to jednak resztkami sił i tak jak widzisz, nawet nie byłem w stanie zrobić do Ciebie kolejnego kroku 😉 Aż się boję pomyśleć co sobie w tej chwili pomyślałaś 🙂
Gratuluję debiutu!
Mysłowicka to był mój koszmar, bo podjeżdżałam na tym podjeździe dwukrotnie na Silesiamanie…na licznik wolałam nie patrzeć 😉 Podbieg pod NOSPR budził respekt nawet z perspektywy kibica, więc nie dziwię się, że stał się legendą. W Silesii nie biegłam, ale wszystko przede mną. Chciałabym kiedyś wziąć udział właśnie ze względu na trasę i coraz lepszą organizację, o której wspomniałeś.
A na 3:30 jeszcze przyjdzie czas, trzymam kciuki 🙂
W takim układzie w przyszłym roku widzę Cię na liście startowej! 😉
Życiówkę postaram się wywalczyć w trakcie jakiegoś wiosennego startu, a w trakcie Silesii pobiegnę bez żadnego psychicznego obciążenia 🙂
Wcale nie było tak źle 😉 Według mnie pko Silesia maraton był naprawdę dobrze zorganizowany i nie warto tak narzekać, bo tak naprawdę nie ma na co 😉