Bieg Korfantego – to od niego w 2012 roku wszystko się zaczęło. Pierwszy medal, pierwsze emocje związane z biegiem w centrum Katowic i spoglądaniem ukradkiem na kierowców stojących w korkach. Pierwsze porządne zakwasy. Pierwsza porządna walka z samym sobą i tempo na kilometr, którego przez kilka tygodni nie potrafiłem poprawić. Tak się złożyło, że dokładnie w dzień XXI Biegu Ulicznego im. Wojciecha Korfantego wypadały moje 30 urodziny. Nowa życiówka na dystansie 10 km wydawała się więc być prezentem idealnym.
Trasa Biegu Korfantego łączy Katowice z Siemianowicami Śląskimi. Bieg rozpoczyna się przy pomniku Wojciecha Korfantego przy Urzędzie Marszałkowskim w Katowicach, a kończy przy pomniku Wojciecha Korfantego w Siemianowicach Śląskich. Przez lata dystans wynosił nieco ponad 8 km. W 2013 r. wydłużono go do 10 km i tak już zostało.
Pod względem frekwencji, rok 2014 okazał się być rekordowy. Metę przekroczyło 1155 osób, rok wcześniej „jedynie” 833. Niestety, organizator po katowickiej stronie nie był chyba przygotowany na tak dużą ilość osób. Było to widać zarówno po małej ilości rozstawionych toalet i kilometrowych kolejkach do nich, a także po braku odpowiedniego zabezpieczenia trasy przez pierwsze kilkaset metrów – było zdecydowanie zbyt wąsko. Dodatkowo na drugi raz przydałaby się taśma, która odgradzałaby trasę biegu nie tyle od strony samochodów, co od strony wszelkiej maści chodników-skracaczy trasy. Ludzie skracali ją sobie jak tylko mogli i chcieli. A chcieli i mogli bardzo często.
Start rozpoczął się na ulicy dwukierunkowej, więc przez chwilę było dosyć komfortowo. Co z tego, skoro za kilkaset metrów trzeba było skręcić w ulicę jednokierunkową, która wygląda tak jak poniżej, a dodatkowo po bokach były zaparkowane samochody?
Nie było czasu, abyśmy się wszyscy mogli jakoś porozbijać na mniejsze grupy. Wszyscy hurtem wbiegliśmy więc w ulicę Królowej Jadwigi starając się nie pozabijać, nie poskładać lusterek samochodowych i nie pozamykać szyberdachów. Pamiętam pewną kobietę po 50-tce, która wraz z drugą kobietą po 49-tce, ustawiła się 2 metry od startu i rozpoczęła bieg w tempie 20 min na km. Cholernie ciężko się zdziwiła, gdy co chwilę ktoś uderzał ją łokciem. Uwielbiam takie akcje! Gdy ktoś ma życiówkę w okolicach 4 dni i 9 h na 10 km, a ustawia się w miejscu przeznaczonym dla łamaczy 40 min i święcie się oburza, że ktoś ją śmie popchnąć!
Pierwszy kilometr zrobiłem w tempie 4:01, a kolejne w ten sposób:
Trasa do najłatwiejszych niestety nie należy. Po chwilowym zbiegu ulicą Francuską, tak od katowickiego ronda rozpoczął się w zasadzie jeden wielki podbieg, z odpoczynkiem w okolicach Słonecznej Pętli i kilkuset metrach po niej. Później 2 km prostej (również delikatnie pod górkę), a na jej końcu napis „Siemianowice Śląskie – miasto monitorowane”. Wtedy można było wreszcie „odpocząć” z uwagi na spory zbieg. Jakby mało było podbiegów, to na 8,5 km pojawił się wiadukt, który miał za zadanie wybić z rytmu i na chwilę zwątpić w to, czy rzeczywiście uda się wywalczyć życiówkę. Później zbieg, 2 zakręty, upragniona meta, medal i wuszt z grilla!
Na mecie zameldowałem się z czasem 41:01 min zajmując 102 miejsce w klasyfikacji generalnej. Trochę szkoda było tych 2 sekund. 40:59 znaczniej lepiej by wyglądało w CV. No nic i tak wywalczyłem życiówkę poprawiając ją o 1,5 min z przed roku (VIII Dobrodzieńska Dycha – 20.07.2013 – Polecam!). Wziąłem urodzinowe kwiatki w dłoń i pojechałem świętować 30 wiosen, lat, jesieni i zim.
Czy mogę Wam polecić ten bieg? Jeżeli nie zrażają Was uchybienia, o których wspomniałem powyżej, to moim zdaniem będziecie zadowoleni. To był mój 3 bieg Korfantego i wiem, że nie ostatni. Trzeba tylko dograć kilka rzeczy w obliczu coraz większej frekwencji i będzie ok.
3 komentarze
Hola! Odżywianie na 10 km? Woda gdzieś w okolicy Placu Alfreda, to rozumiem, ale żeby od razu kanapki? Neeeej…
Źle się chyba wyraziłem z tymi punktami odżywiania 😉 Chodziło mi bardziej o punkt z wodą. Z tego co pamiętam, to niestety go nie było. Chyba, że źle pamiętam? :/
Dobrze pamiętasz. Nie było. Na takie sytuacje mam pojemnik 270 ml do łapki. Waży niewiele, a życie ratuje na dyszce jak niewimco.