22 października 2014 r. – dokładnie rok temu wystartowała drogadotokio.pl. Miejsce, dzięki któremu podjąłem walkę, aby 22 lutego 2015 r. stanąć na starcie Tokyo Marathon i bezpiecznie dobiec do mety. Przeżyć przygodę życia i przywieźć kilka GB zdjęć wykonanych w zupełnie dla mnie abstrakcyjnych miejscach. Ten tekst będzie podsumowaniem tego, co się przez ten czas wydarzyło. Dzisiaj pierwsza część, w której postaram się Was nie zanudzić. Zapraszam!
Tak naprawdę wszystko zaczęło się 11 sierpnia 2014 r. Wtedy to, szukając informacji o biegach zaliczanych do World Marathon Majors, zawędrowałem na stronę organizatora maratonu w Tokio. Otwarta rejestracja? Brak opłaty za samo zapisanie się do pakietowej loterii? Kilka kliknięć i dwa entery później otrzymałem maila, że nie pozostało mi nic innego, jak zacisnąć mocno kciuki i czekać na wyniki losowania. Nie jestem osobą majętną. Nie stać mnie na dalekie wojaże. Na tym etapie nie martwiłem się jeszcze tym, co to będzie, jak zostanę wylosowany.
Dziewięć dni później kupiłem domenę drogadotokio.pl. Co ciekawe, zrobiłem to jeszcze przed wynikami losowania. Biegałem już od 2 lat i od dłuższego czasu myślałem o tym, aby stworzyć miejsce, w którym będę się mógł uzewnętrznić. Opisać gdzie biegłem ostatnio i dlaczego boli mnie noga. Postanowiłem, że nawet gdybym nie został wylosowany, to i tak zacznę pisać o bieganiu. Może o (hipotetycznych) przygotowaniach do kolejnego tokijskiego maratonu? Wydawało mi się drogadotokio.pl to dobra nazwa dla tego typu projektu.
To było 25 września 2014 r. Byliśmy wtedy z Eweliną u przyjaciół w Irlandii. Właśnie zbierałem się na trening (o bieganiu w Irlandii możecie przeczytać -> tutaj), gdy otrzymałem maila. Wyglądał on tak:
Od razu uruchomiłem swojego fanpejdża zamieszczając na nim pierwszy – historyczny wpis:
5 komentarzy
Ciebie się tak dobrze czyta, że nawet gdy robisz retrospekcje a rozbijasz ją na części, to już patrze w kierunku Siemianowic wygrażając pięścią: „pospiesz się Waćpan z ciągiem dalszym!” 😀
Jutro będzie! 😉
Aż trudno uwierzyć, że to było cały rok temu. Wydaje mi się, jakby to było raptem kilka tygodni temu 🙂
U mnie jest wręcz przeciwnie 😉 W Tokio byłem w lutym, a wydaje mi się jakby to było… kilka lat temu 🙂 To był tak intensywny wyjazd, że co chwilę do niego wracam. Mam nadzieję, że tak samo będzie kiedyś z Japonią.
Kto, jak kto, ale Ty umiesz konsekwentnie spełniać swoje marzenia, zatem jestem tego pewna!