Na początku zabrałem się za stronę techniczną. Wertując liczne fora, postanowiłem, że strona stanie na WordPressie. Łatwo nad nim zapanować, wzbogacić o nowe wtyczki, a także dzięki swojej responsywności – fajnie wygląda zarówno na 22 calowym monitorze, jak i na wyświetlaczu smarftona. No ok, a co z szablonem? W internecie są ich tysiące. Szukałem, szukałem, aż wreszcie znalazłem. Co najważniejsze, był on tak samo ładny, co darmowy. Zależało mi na przestrzeganiu podstawowych zasad: nie kradnij, a jak pożyczasz, to podaj źródło.
Usiadłem do komputera i zacząłem pisać. O tym jak to się zaczęło, że postanowiłem biegać. Wkrótce powstał FAQ, tabela z medalami, a także autorska Poradnia dr Etkera. Tekstów było coraz więcej i strona powoli zaczęła nabierać rumieńców. W międzyczasie opłaciłem start. Koszt 12.800 yen [z karty ściągnęło mi 392,11 zł]. To była pierwsza większa inwestycja, którą poczyniłem. Pomyślałem, że nawet gdyby mi się nie udało, to jakoś te 4 stówy przeboleję. Pocieszałem się, że w Nowym Jorku pakiet kosztuje ponad 1200 zł.
Stworzenie strony to był pryszcz, w porównaniu z tym, co czekało mnie za rogiem. Musiałem znaleźć odpowiedź na zasadnicze pytanie: „Dlaczego ja?”. Dlaczego ktoś miałby wesprzeć biegowego amatora, któremu zamarzył się wyjazd do Tokio? Przecież jest tyle ważniejszych potrzeb.
Moja odpowiedź zmieściła się na 5-stronicowej prezentacji – ofercie, którą pewnego wieczoru stworzyłem w photoshopie. Napisałem ją od serca i z poczuciem humoru. Co zaoferowałem w zamian za wsparcie? Pozwólcie, że sam się zacytuję:
Żeby dotrzeć do potencjalnych sponsorów, należało mieć należyte wsparcie medialne. Zacząłem od miasta swojego zamieszkania, w którym udało mi się załatwić patronat prezydenta miasta. Co daje taki patronat? Przede wszystkim podkreśla rangę wydarzenia. Daje możliwość umieszczenia loga (w tym wypadku: „Prezydent Miasta Siemianowice Śląskie”) na wszystkich materiałach promujących dane przedsięwzięcie. Pozwala dotrzeć do szerszego kręgu odbiorców poprzez zamieszczenie informacji o wydarzeniu na stronie internetowej urzędu miasta. W trakcie rozmów w właścicielami firm – szczególnie tych lokalnych – patronat był niesamowicie pomocny. Uwiarygodnił zarówno mnie, jak i moje działania. Dzięki temu byłem zdecydowanie mniej anonimowy.
W kolejnym etapie udało mi się uzyskać dwa patronaty medialne. Na rynku lokalnym był nim bezpłatny dwutygodnik „Extra Bytom, Chorzów, Siemianowice”, w którym pojawiło się kilka wywiadów. Jeżeli chodzi o skalę makro, to wsparcie zaoferował mi portal Bieganie.pl – strona, od której zaczynałem swoją przygodę z bieganiem. Fakt ten bardzo mnie podbudował i zmotywował do dalszej pracy.
Z plikiem w formacie *.pdf rozpocząłem rozsyłanie maili do potencjalnych sponsorów mojego wyjazdu. Z czasem nauczyłem się, że nie warto tego robić w poniedziałek, w piątek, albo przed samymi świętami. Idealna pora to wtorek-środa, ale to również nie gwarantowało, że otrzymam jakąkolwiek odpowiedź.
Na początku nie było zbyt kolorowo. Gdy e-mail rozpoczynał się od słów „Z żalem…”, „Bardzo dziękujemy za zainteresowaniem naszą firmą, aczkolwiek…”, to nie wróżyło niczego dobrego. Nie pozostało mi nic innego, jak próbować dalej. Z tej okazji wydrukowałem sobie nawet wizytówki i udałem się na pierwsze biznesowe śniadanie w swoim życiu. Co prawda po 20-sto sekundowej prezentacji podeszło do mnie kilka osób, ale niewiele z tego wynikło.
Koniec części pierwszej.
-> część druga
5 komentarzy
Ciebie się tak dobrze czyta, że nawet gdy robisz retrospekcje a rozbijasz ją na części, to już patrze w kierunku Siemianowic wygrażając pięścią: „pospiesz się Waćpan z ciągiem dalszym!” 😀
Jutro będzie! 😉
Aż trudno uwierzyć, że to było cały rok temu. Wydaje mi się, jakby to było raptem kilka tygodni temu 🙂
U mnie jest wręcz przeciwnie 😉 W Tokio byłem w lutym, a wydaje mi się jakby to było… kilka lat temu 🙂 To był tak intensywny wyjazd, że co chwilę do niego wracam. Mam nadzieję, że tak samo będzie kiedyś z Japonią.
Kto, jak kto, ale Ty umiesz konsekwentnie spełniać swoje marzenia, zatem jestem tego pewna!