Obudziłem się o godz. 5:00. Śniadanie było planowane na 7:00, więc do tego czasu mogłem się spokojnie przygotować. M.in. ubrać się w to:
Zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Greenwich, skąd miał wystartować maraton.
Na początku jechaliśmy charakterystycznym, czerwonym autobusem. Później padło na 2 linie metra. Na końcu czekała nas jeszcze podróż pociągiem.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
No i ten pociąg szczególnie zapadł mi w pamięci.
No i co się stało?
Pociąg stanął.
Dodam, że zbliżała się godz. 9:00. Za 30 minut otwierali naszą strefę, a do samego startu pozostała nieco ponad godzina.
Wkrótce dojechaliśmy do stacji Blackheath. Po wyjściu z pociągu szybkim krokiem udaliśmy się w stronę ogromnego parku, na którego terenie znajduje się słynne Królewskie Obserwatorium Astronomiczne w Greenwich.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Na końcu olbrzymiej łąki znajdowało się wejście do naszej – niebieskiej strefy. Oprócz niej, były jeszcze strefy: czerwona i zielona. Start maratonu odbywa się z 3 różnych miejsc. Dopiero po kilku kilometrach, biegacze z poszczególnych stref, poruszają się na jednej – właściwej trasie.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
W każdej strefie znajdowały się ciężarówki, w których można było oddać rzeczy do depozytu.
Niezwłocznie namierzyłem swoją, po czym udałem się w jej kierunku. Ściągnąłem ciuchy i ubrałem pelerynę, aby ochronić się przed wiatrem.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Na szczęście nie wiało, tak jak w przeddzień biegu. Słońce, co jakiś czas, na chwilę wyglądało zza wielkich chmur. Jeżeli chodzi o temperaturę, to ta była idealna. Termometr pokazywał ok. 12 stopni Celsjusza.
Pożegnałem się ze znajomymi, po czym poszedłem do swojej zony. Każda strefa startowa, posiadała właśnie kilka takich zon. W każdej z nich znajdowało się po kilka tysięcy biegaczy. Start każdej z nich odbywał się o innej porze. Inaczej organizator nie byłby w stanie zapanować nad ponad 40-tysięcznym tłumem.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Powolnym krokiem zaczęliśmy się przemieszczać w stronę startu.
Wybiła 10:22.
Zaczęło się!
Przed biegiem słyszałem, że pod względem dopingu, Londyn przebija Nowy Jork.
Oprócz pojedynczych ludzi, na trasie znajdowały się także bardziej zorganizowane grupy. Przeważnie byli to członkowie organizacji, a także firm, na które zbierano środki w ramach tzw. „charity”. Za wsparcie można było otrzymać pakiet startowy na bieg. To właśnie w ten sposób do Londynu dostaje się zdecydowana większość biegaczy.
Minąłem oznaczenie 5-go km. 5000 m pokonałem w średnim tempie 5:16 min/km. Postanowiłem, że kolejne muszą być wolniejsze.
Wkrótce skręciliśmy w prawo. Przed oczami wyrósł mi Cutty Sark – kliper herbaciany, który jest jednym z eksponatów Muzeum Morskiego. Trzy zdjęcia później byłem gotowy do dalszej drogi.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Trasa stawała się coraz ciekawsza.