Do startu w TCS New York Marathon 2019 pozostało kilkanaście dni. Tak jak rok temu przed wylotem na maraton do Chicago, tak i tym razem odwiedziłem Via Sport Active w Jaworznie. Wiadomo – w tak krótkim czasie nie zbuduję odpowiedniej formy. O to walczę już od dłuższego czasu. Zależało mi bardziej na rozmowie ze specjalistą, z którym będę mógł skonsultować kilka dodatkowych rzeczy. Poprosić o jakiś uzupełniający zestaw ćwiczeń, który będę mógł włączyć do swojego treningu.
Jak wyszło?
Tak jak zazwyczaj – prawie 2 h merytorycznej rozmowy i zakwasy, które będę czuł do końca pierwszego kwartału 2020 r.
Po przyjeździe od razu ubrałem się w sportowe ciuchy. Po chwili byłem gotowy na spotkanie z Bartkiem – trenerem personalnym, który przez jakiś czas był do mojej dyspozycji. Po opowiedzeniu swojej krótkiej historii związanej z tym co trenuję i na czym mi zależy, od razu przeszliśmy do rzeczy.
Na pierwszy ogień poszła bieżnia.
Spędziłem na niej kilkanaście minut. Nie ukrywam, że po życiówce, którą zrobiłem kilka dni wcześniej [XIV Półmaraton Silesia – 1:28:31], początek szedł mi topornie. Nogi były jak z betonu. Z czasem jednak uczucie zmęczenia się zmniejszyło i byłem gotowy na ćwiczenia.
Bartek powiedział, że kolejnej w części popracujemy nad stabilizacją.
No i się zaczęło.
Przygotował dla mnie skrzynię. Pierwsze ćwiczenie polegało na tym, że musiałem robić przysiady. Niewątpliwym utrudnieniem było oparcie stopy o górną część skrzyni. W tej kombinacji jeszcze nigdy tego nie robiłem.
Kolejne ćwiczenie polegało, na tym, że musiałem zejść stopą w dół. Tak, aby dotknęła podłogi. Następnie musiałem ją powoli podciągnąć do góry. Im wolniej to robiłem, tym bardziej bolało. Z daleka wyglądało to banalnie, ale z bliska już niekoniecznie.
Moja mina mówiła zresztą sama za siebie:
Czułem pośladki i mięśnie czworogłowe ud. Szczególnie te drugie, które z czasem zaczęły po prostu płonąć żywym ogniem.
Kilka powtórzeń i mogliśmy przejść do Bosu. Przyrządu, który wygląda jak pół piłki zamontowanej na plastikowym podeście.
Bosu od razu zdemaskowało problem związany z utrzymaniem równowagi. Ileż to wymagało ode mnie skupienia, aby przysiad wykonać poprawnie. Prosto i bez trzęsienia się jak galareta.
W kolejnym ćwiczeniu skorzystałem z piłki. Dzięki temu miałem wzmocnić mięśnie głębokie. Tak ważne w utrzymywaniu prawidłowej postawy w trakcie biegu.
Chwilę to trwało zanim w ogóle udało mi się na nią wejść. Podniesienie rąk do góry graniczyło z cudem. Na szczęście po kilku chwilach udało mi się to zrobić. Poniższe zdjęcie jest tego dowodem.