Close Menu
    Facebook X (Twitter) Instagram
    Facebook Instagram YouTube
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    • Relacje
      • Starty
      • Treningi
    • World Marathon Majors
      • Boston Marathon – 2023 i 2024
      • Virgin Money London Marathon – 2019
      • Bank of America Chicago Marathon – 2018 i 2022
      • TCS New York City Marathon – 2017 i 2019
      • Tokyo Marathon – 2015
      • BMW Berlin Marathon – 2013 i 2021
    • RunCzech
    • Testuję
    • Teksty
    • Tablica wyników
    • Więcej info
      • FAQ
      • Media
      • O mnie
      • Współpraca
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    Jesteś tutaj:Home»Trening»Endo_październik 2020

    Endo_październik 2020

    0
    By Marek on 7 listopada 2020 Trening

    3. Nowa życiówka.

    Takie biegi jak 12. Silesia Marathon, zdarzają się niezwykle rzadko. Przynajmniej w moim przypadku. Wiecie, chodzi o biegi, w których wszystko układa się od początku, do samego końca. Gdy dajecie z siebie wszystko, a zamiast zakwasów i zgonu na 4 km przed metą, niesie Was do samego finiszu. I to wbrew logice, która sugeruje, iż pagórkowata trasa Silesii nie sprzyja poprawianiu życiówek.

    Bullshit!

    [zdj. fotokompozytor.pl]

    Jeżeli miałbym wziąć pod uwagę fakt, że naprawdę dałem z siebie zupełnie wszystko, wykrzesałem ostatnie pokłady siły, a te nieco ponad 3 godziny rozegrałem z niesamowitą precyzją, dbając o każdy detal, zakręt i czas, w którym się posilałem – 12. Silesia Marathon jest najbardziej satysfakcjonującym biegiem w moim życiu. Lepszego nigdy wcześniej nie było.

    Gdy piszę te słowa, od przekroczenia mety minął ponad miesiąc, a mnie nadal jest w to wszystko ciężko uwierzyć.

    Ale już wiem, jak do tego doszło.

    W życiu nigdy nie miałem trenera. Kotoś, kto mówiłby mi jak biegać. Co robić, aby szybciej pokonywać kolejne kilometry, bądź po prostu mniej boleśnie. Niestety, zazwyczaj uczyłem się na swoich błędach. Kiedyś chciałem się przygotowywać z książką Jurka Skarżyńskiego, aby złamać te przeklęte 3 godziny i 30 minut. Okazało się, że od nadmiarów skipów i wyskoków, szybko zaczęło mi dokuczać lewe kolano. Zamknąłem książkę i zacząłem biegać po swojemu. Na początku 4 razy w tygodniu (wtorki i czwartki po 10 km, sobota 15 km, a niedziela 20 km). Po kilku latach – z braku czasu – zszedłem do trzech treningów w tygodniu. Jednocześnie wydłużyłem sobie kilometraż.

    Teraz w środku tygodnia robię 20 kilometrów, a w weekend 45-50 kilometrów. No i coraz lepsze wyniki, to po po prostu wynik wieloletniego i równie konsekwentnego biegania. W moim przypadku trwało to dłużej, ale doszedłem do tego samemu i w bardziej naturalny sposób. Bez presji i jakiejś mocnej eksploatacji swojego organizmu.

    Życiówki nie są dla mnie najważniejsze. Fajnie, jeżeli się jeszcze kiedyś pojawią, ale nic na siłę.

    No chyba, że zamarzy mi się kwalifikacja do Bostonu.
    Wtedy zwalniam się z pracy na 5 lat, wbiegam w okoliczne zarośla i wybiegam z nich, gdy maraton będę robił poniżej 3 godzin.

    Na czczo.

    4. „I” jak izolacja i „k” jak kwarantanna.

    27-ego października wybrałem się na ostatni październikowy trening. Dwadzieścia kilometrów pokonałem w średnim tempie 4:56 min/km. Okazało się, że to będzie także moje ostatnie wyjście z domu, na blisko 3 następne tygodnie.

    Zaczęło się od 13 dniowej izolacji, która z uwagi na fakt, że ja i Magda mieliśmy kontakt z Eweliną, u której wykryto koronawirusa, przerodziła się w 7 dniową kwarantannę. Gdy piszę te słowa, do wyjścia z domu zostało mi jeszcze 6 dni.

    Na początku czułem gniew, smutek i frustrację. Cóż ja będę robił w domu przez 20 dni? Mało tego. Jak zniesie to pewna czterolatka?!? Jak ja wrócę do biegania? Przecież wystarczą dwa tygodnie i człowiek jakby zaczyna wszystko od nowa.

    Od razu ułożyłem sobie w głowie plan. Na początku uspokoiłem się tym, że odkąd biegam, jeszcze nigdy nie miałem kilkutygodniowego roztrenowania. Wreszcie był czas, aby to nadrobić.

    Postanowiłem odłożyć wszelkie słodycze. Choć w szafce czeka kilka mlecznych czekolad, od 27 października jestem zupełnie czysty. Nie wziąłem do ust ani jednej kostki!

    Dodatkowo, przez blisko 40 minut dziennie, intensywnie ćwiczę korzystając z Ring Fita, o którym pisałem Wam w podsumowaniu maja.

    No i jak dobrze pójdzie, z domu wyjdę na minusie. Kaloryfera jeszcze brak, ale jestem wreszcie na dobrej drodze. Dajcie mi jeszcze 3 lata i 2 miesiące, a wreszcie pokażę się Wam topless. Wreszcie będzie się czym pochwalić.

    Tym optymistycznym akcentem kończę powyższy tekst i wracam do gier planszowych i karcianych.

    Jakby kto pytał, to cylindry 12!

    1 2
    endo_październik 2020 podsumowanie podsumowanie października
    Share. Facebook Twitter Pinterest LinkedIn Tumblr Email

    Więcej podobnych tekstów? Proszę bardzo:

    Drogadotokio.pl dla 33. Finału WOŚP

    Biegowe podsumowanie 2024 r.

    10. urodziny DrogadoTokio.pl

    Leave A Reply Cancel Reply

    • Polub
    • Obserwuj
    Facebook
    Comments Box SVG iconsUsed for the like, share, comment, and reaction icons
    Marek - drogadotokio.pl
    12 godzin temu
    Marek - drogadotokio.pl

    Dzień dobry ! 🎩

    Niech mój szeroki uśmiech Was nie zwiedzie.
    Nie, noga w dalszym ciągu nie działa 🙅🏻

    Po prostu wreszcie udało mi się wybrać do fryzjera i moja samoocena wzrosła z jedynki, na mocną trójkę. W mojej dwustopniowej, autorskiej skali 💪

    Ale mam też niusa.
    Na takiego, którego czekałem od dłuższego czasu.

    Dzisiaj zalogowałem się w Reptach, a od jutra zabieram się za wytężoną rehabilitację.

    I jeżeli tutaj mi nie pomogą, to chyba zostanie mi już tylko operacja zębów w Turcji, abym skutecznie odwrócił uwagę od kuśtykania ❤️

    P.S. Jednej z rzeczy, której nie można mi zarzucić, to problemów z orientacją (seksualną) w terenie. Mimo wszystko w życiu udało mi się zgubić dwa razy. Po raz pierwszy na stacji Shinjuku, w Tokio, w lutym 2015 roku. Po raz drugi w dniu dzisiejszym - na jednym z korytarzy na poziomie minus jeden 🤦
    ... Więcej...Mniej...

    Dzień dobry ! 🎩

Niech mój szeroki uśmiech Was nie zwiedzie. 
Nie, noga w dalszym ciągu nie działa 🙅🏻

Po prostu wreszcie udało mi się wybrać do fryzjera i moja samoocena wzrosła z jedynki, na mocną trójkę. W mojej dwustopniowej, autorskiej skali 💪

Ale mam też niusa.
Na takiego, którego czekałem od dłuższego czasu.

Dzisiaj zalogowałem się w Reptach, a od jutra zabieram się za wytężoną rehabilitację.

I jeżeli tutaj mi nie pomogą, to chyba zostanie mi już tylko operacja zębów w Turcji, abym skutecznie odwrócił uwagę od kuśtykania ❤️

P.S. Jednej z rzeczy, której nie można mi zarzucić, to problemów z orientacją (seksualną) w terenie. Mimo wszystko w życiu udało mi się zgubić dwa razy. Po raz pierwszy na stacji Shinjuku, w Tokio, w lutym 2015 roku. Po raz drugi w dniu dzisiejszym - na jednym z korytarzy na poziomie minus jeden 🤦Image attachmentImage attachment+Image attachment
    Zobacz na FB
    · Podziel się
    Share on Facebook Share on Twitter Share on Linked In Share by Email
    View Comments
    • Likes: 26
    • Shares: 0
    • Comments: 3

    Skomentuj na FB

    Jak się do rehabilitacji przyłożysz tak jak do biegania to na pewno wszystko pójdzie świetnie 😊 Zazdroszczę, że tylko dwa razy się zgubiłeś, mnie się to zdarza ciągle 😏

    Trzymam kciuki, działaj tam Marku jak zalecają i wracaj, bo Cię tu brakuje 😁

    Poziomy -1 są najgorsze🤘 teraz na pewno będzie już łatwiej. Dużo mocy Marek....

    View more comments

    Load more
    Instagram
    Polecam

    Copyright © 2014-2023 Drogadotokio.pl

    Type above and press Enter to search. Press Esc to cancel.