Pierwszy miesiąc dwa tysiące dwudziestego pierwszego roku. Jaki był? Czym się zaczął, a jak skończył?
Zapraszam na jego podsumowanie.
1. Kilometraż.
Tak prezentuje się kalendarz:
W tym miejscu – od ponad 7 lat – znajdowały się wykresy z Endomondo. Jako, że aplikacji nie ma już z nami od dobrych kilkudziesięciu dni, wybrałem wariant najbardziej czytelny, z pośród tych dostępnych. Od stycznia będę wrzucał zrzut ekranu z aplikacji Connect od Garmina. Jeżeli ktoś będzie chciał podejrzeć co i jak, to zachęcam do kliknięcia w powyższy kalendarz. Wtedy przybierze na masie i wypełni cały Wasz ekran.
No dobra, tak się rozpisałem o technikaliach, a nie wspomniałem o tym, ja mi się biegało.
Z małym wyjątkiem (tydzień: 4-10 stycznia) biegałem 3 razy w tygodniu. To w dalszym ciągu jest dla mnie najbardziej optymalna liczba treningów. Szczególnie w naszych smogowych realiach. Cały czas skupiam się na długich wybieganiach. O szybkość powalczę wtedy, gdy na chodnikach/bieżni stopi się śnieg i zniknie lód. Na razie ciężko o dobrą przyczeponość.
Łącznie wyszła z tego całkiem przyzwoita liczba kilometrów:
W styczniu pokonałem ich 307. To chyba czwarty raz w moim życiu, kiedy to przekroczyłem granicę 300 kilometrów.
Zobaczymy jak będzie w kolejnych.
2. Starty.
1 stycznia – jak co roku, od kilku lat – wziąłem udział w Śląskim Maratonie Noworocznym Cyborg. Jakby na to nie patrzeć, to maraton w pierwszy dzień nowego roku, jest doskonałym sprawdzianem dla swojego ciała. To nie jest przecież najbardziej optymalna pora, na pokonywane 6 długich podbiegów koło ZOO i przekroczeniu mety po blisko 44 kilometrach biegu.
Tutaj znajdziecie relację z tego wydarzenia.
Dodam, że wkrótce po tym biegu, nabawiłem się lekkiej kontuzji lewego śródstopia. Ból trwał prawie 4 tygodnie. Gdy piszę te słowa, na szczęście nie ma już po nim śladu.
3. Skodowóz sprzedany.
W 2015 roku kupiłem sobie Skodę. To nie była zwykła Skoda, bo nie dość, że to Octavia w hatchbacku – z bagażnikiem, który pomieści pięcioosobową rodzinę – to jeszcze miałem do dyspozycji instalację LPG, climatronic i tylne czujniki parkowania. Cóż to były za luksusy po przesiadce z Renault Clio II!
Jej piękno uchwyciłem na poniższych zdjęciach:
Nie płakałem po Fiacie Fiesta z 1993 roku. Było mi trochę smutno po ww. wspomnianym Clio II, ale to – jaki smutek mnie ogarnął po sprzedaży Octavii – jest wprost nie do opisania. Sześć lat, to jednak kawał czasu. Przez ten okres woziła mnie w iście komfortowych warunkach na liczne zawody. Zwiedziłem nią prawie całą Polskę, a także kilka miast u naszych południowych sąsiadów.
Gdyby nie fakt, że pojawiła się okazja na zamianę na nieco nowszy wóz, jeździłbym nią jeszcze przez lata.
Skodo – dziękuję Ci za te wszystkie 57 083 km ♥
4. Wystawiłem się na allegro.
Robię to nieustannie od 3 lat – gdy wybija WOŚP, to czym prędzej wystawiam się na allegro.
W 2019 r. wylicytowano mnie za 242,50 zł. Rok później zwycięzca musiał zapłacić 260,50 zł. Tym razem, skończyło się na 202 zł i 50 gr. Niby mniej, bo przecież straciłem nieco na wartości, ale to w dalszym ciągu dodatkowa cegiełka do tego, co robi Jurek Owsiak.
Kłaniam się w pas zwycięzcy tej licytacji i kończę powyższe podsumowanie.
Do następnego!