Dotarłem do domu, po czym z kubkiem kawy zasiadłem do komputera. No i zrobiło się małe zamieszanie. Odkryłem, że zamiast 21,097 m, Garmin wskazał dystans 21,400 m. Na początku w ogóle się tym nie przejąłem. Trasa miała przecież atest PZLA, a sugerować się pomiarem GPS w mieście, nie ma najmniejszego sensu. No i sprawa tak by się zakończyła, gdyby nie pewien fakt, o którym napisałem tutaj:
Pamiętacie, jak wspominałem Wam o tym 10-tym kilometrze? O tym, że później jakoś dziwnie rozjechały się flagi? Że inaczej poprowadzono trasę za Kładką Ojca Bernatka?
Postanowiłem zadzwonić na numer telefonu, który widniał na stronie organizatora. Chciałem po prostu spytać czy już wiedzą o tej sytuacji i jak zamierzają się do tego ustosunkować? Bynajmniej nie dzwoniłem z pretensjami. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Czasami zdarzają się błędy, a ten bieg to przecież nie jest koniec świata. Tak szczerze, to bałem się, że sytuacja może zostać zamieciona pod dywan. Albo chociaż pod panele.
Z Panem Pawłem Żyłą, koordynatorem biegu, rozmawiałem kilka minut. Aż było mi głupio, że tyle to trwa. Domyślałem się, że ma lepsze rzeczy do roboty, niż prowadzenie tej rozmowy. Pan Paweł rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Od razu powiedział, że wie o tej sytuacji i zrobi wszystko, aby jakoś temu zaradzić. Podkreślił, że nie zamierza chować głowy w piasek, bo sam biega i wie, że niektórzy walczyli o życiówki. Że prawidłowy dystans jest podstawą każdego biegu. Podkreślił, że bierze pod uwagę korektę wszystkich czasów. Oniemiałem, bo wiedziałem, że przyznanie się do błędu kilku tysiącom biegaczy, wymaga ogromnej odwagi.
Dzień później pojawił się komunikat:
Padło tam słowo, które coraz rzadziej można spotkać w języku polskim, a brzmi ono „Przepraszam”. No i tym sposobem organizator odniósł się do tej sytuacji w najbardziej dżentelmeński sposób, w jaki mógł to uczynić. Wzbudził u mnie – ale czytając komentarze biegaczy, nie tylko u mnie – ogromny szacunek! Naprawdę.
Dzień później pojawił się kolejny komunikat:
Przez cały czas wiedziałem, że w trakcie Marzanny złamałem 1:20 h, choć wyniki mówiły coś innego. Po tej informacji wreszcie mogłem zacząć świętować! 🙂
W 10-tą rocznicę mojego biegania udało mi się złamać ultra magiczną granicę, o której złamania nigdy w życiu bym się nie posądzał. Przecież łamiąc 1:30 h sądziłem, że ja już niczego nie muszę. Że wystarczyło mi złamać 20 minut na 5 km, 40 minut na dychę i te 3:30 h w maratonie. A tu takie zaskoczenie.
Równie mocno, jak wynik, zryła mi beret informacja, że na kilka tysięcy biegaczy, zająłem 24 miejsce w klasyfikacji OPEN. Przecież to już jest jakaś abstrakcja 🙂
Wybaczcie za te wszystkie wykrzykniki, ale w dalszym ciągu to do mnie nie dociera. Ja przecież nie trenowałem pod złamanie 1:20 h. To był tylko sprawdzian przed maratonem.
I teraz tak. Domyślam się, że z uwagi na zmianę trasy, straciła ona swój atest. Że ten mój wynik, nie jest oficjalny, a bardziej przybliżony (według organizatora wynik jest obarczony pomyłką do 2 sekund). Ale, co z tego? Obecnie – po tej korekcie – jest on znacznie bliższy prawdy, niż wtedy, gdy wynik uwzględniał dodatkowe 278 metry. Dla osoby, która walczy o złamanie 1:20 h, te blisko 300 metrów to jest cała wieczność. W moim przypadku tak właśnie było. Średnie tempo z półmaratonu, które wyniosło 3:46 min/km, gwarantuje mi czas poniżej 1:20 h. Żaden *.pdf z wynikami tego nie zmieni.
Półmaraton Marzanny mogę Wam z czystym sumieniem polecić. Jestem daleki od stwierdzenia, że po sytuacji za Kładką Ojca Bernatka, należy się obrazić, przekreślić ten bieg i już nigdy się na nim nie pojawić. I dotyczy to zarówno półmaratonu, jak i samej kładki. Co to, to nie!
To bieg zorganizowany przez ludzi z biegową pasją i jak teraz dobitnie widać – ludzi, którzy nie boją się przyznać: „Hej! Niestety zawaliliśmy :/ Zrobimy jednak co w naszej mocy, aby Wam to zrekompensować”.
Wolontariusze byli super pomocni, a punkty odżywcze były dobrze zorganizowane.
Wiem jedno, pomimo tej wpadki z trasą, na pewno jeszcze nie raz pobiegnę w Marzannie. Nie myli się ten, kto nic nie robi. A jak już się pomyli, to nie zawsze się do tego przyzna. Na całe szczęście organizator Półmaratonu Marzanny nie ma z tym żadnego problemu i wyszedł z klasą z tej całej sytuacji. Brawo!
A jak ja się w ogóle czułem biegnąc w tym tempie?
Przyznam się, że jeżeli chodzi o sprawdzian przed maratonem w Gdańsku, to chyba lepiej nie mogłem go wykonać. Po pierwsze był to znakomity sprawdzian nie tyle dla mięśni, co dla głowy. Gdy tylko pojawiły się jakieś czarne myśli, to od razu rozganiałem je kilkoma zdaniami, które zawsze mi pomagają: „Marek! Wiem, że jest ciężko, ale ciśnij dalej. Zrób wszystko, abyś za metą nie stwierdził, że zabrakło Ci kilku sekund. Mogłeś przyspieszyć, ale niestety się poddałeś. Ty zas*any ćwoku ty!”.
Nieważne jaki wynik osiągnę. Ważne, aby być pewnym, że tego dnia dało się z siebie 100 procent i kilka promili.
Wspomniałem Wam o moim tętnie. Dla niektórych to może być nie do pomyślenia, ale średnie tętno z całego biegu wyniosło dokładnie 183 bpm:
Kilka razy udało mi się dobić do 188 bpm (moje tętno maksymalne to 192 bpm), a całe 50 minut i 3 sekundy znajdowałem się w strefie, która z komfortem miała niewiele wspólnego:
Skoro po tym wysiłku nie trafiłem na OIOM, to chyba jestem gotowy na łamanie 3 h w maratonie. I mam nadzieję, że z jakimś całkiem fajnym czasem.
Kwalifikacjo do Bostonu, mojego ostatniego Majora – szykuj się!
Idę po Ciebie!
10 komentarzy
Gratulacje, piękny wynik!
Zamierzasz w tym roku brać udział w serii biegów RunCzech?
W tym roku chyba odpuszczę, bo czekają mnie inne starty 😉
A Ty planujesz pobiec w Czechach?
Prawdopodobnie tak, choć jestem na zupełnie innym etapie przygody z bieganiem niż Ty. Z punktu widzenia logistycznego (czytaj: mieszkańca Śląska) będzie to jednak najlepsze rozwiązanie do rozpoczęcia przygody z połówkami niż tułaczka po Polsce – szczególnie po przeczytaniu Twoich relacji.
To super, że ktoś jednak czyta te moje relacje i mogą się one komuś przydać 😉
Gratuluję! Jestem pod wrażeniem i życzę powodzenia na maratonie. Mam nadzieję, że tym razem się już uda
Wielkie dzięki 🙂
Szacun, piękny wynik przy takiej objętości treningowej 🙂
Dzięki! 🙂
Na podobnej objętości przygotowuję się do łamania trójki w maratonie. Wielki dzień już 10 kwietnia.
Zobaczymy co z tego wyjdzie 😉
Jeżeli mogę zapytać: w poście pojawiają się zdjęcia panów Ryszarda Kułagi i Mateusza Gałązki, czy są gdzieś ogólnodostępne galerie Ich autorstwa? Poza tym gratuluję wyniku, sam jestem na etapie łamania 1:30.
Jeżeli chodzi o zdjęcia Ryszarda Kułagi, to link do galerii pojawił się na oficjalnym profilu FB organizatora biegu. Jeżeli chodzi o Mateusza, to znajdź na FB jego profil: „Mateusz Gałązka Fotografia”.