Pod względem kilometrów, czerwiec 2022 r. był z gatunku tych uber słabych. No bo jak wygląda te 160 km i 120 metrów w porównaniu do reszty miesięcy? Przecież to za cholerę nie wygląda :/
No, ale jeżeli miałbym wziąć pod uwagę kaliber emocji, które mną targały. Gdybym mógł je przeliczyć na pokonane kilometry, to ogłaszam wszem i wobec: w czerwcu przebiegłem 25090 km i 19 decymetrów. Również sześciennych.
Ale po kolei…
1. Kilometraż.
Tak wygląda kalendarz (po kliknięciu jest zdecydowanie bardziej czytelny):
Już tłumaczę dlaczego tak to mizernie wyszło.
Winowajcą tej sytuacji był przede wszystkim weekend 18-19 czerwca. W sobotę i w niedzielę brałem udział w startach. Najpierw na dychę, a później jeszcze na nieco ponad 4 km. Co oznaczają starty? Brak treningów i tym samym, mało nabitych kilometrów.
Jeżeli mowa treningowej absencji, to miałem też lukę w niedzielę 26 czerwca. Dzień wcześniej, wraz z Eweliną, byliśmy tutaj:
Koncert to było sztos nad sztosami! Dawno nie byłem na tak dobrej imprezie o charakterze kulturalno-rozrywkowej. Nagłośnienie, wizualizacje, a także zaproszeni gości, to była koncertowa Liga Mistrzów. Jej finał skończył się około północy.
Zanim dotarliśmy z buta do domu, była godzina 1:30, a dla osób przed czterdziestką to już jest wymagająca pora. Spaliśmy może z 6 godzin, a następnie pojechaliśmy po Magdę, aby wzięła udział w Katowice KIDS run. Krótko pisząc – byłem wykończony i wiem, że gdybym jakimś cudem zmusił się do tego niedzielnego treningu, wykonałbym go może na 50-60%. Dodatkowo mocno doskwierała mi w tym okresie alergia na trawy. Postanowiłem, że odpuszczam i uważam, że dobrze postąpiłem. Ciało powiedziało głośnie „NIET!”, więc stwierdziłem, że nie ma co go bardziej eksploatować.
W maju przebiegłem 160 km i 120 m:
2. Zawody.
W czerwcu wziąłem udział w dwóch zawodach. Dodam, że obydwa odbyły się w jeden weekend:
1) VII Siemianowicki Bieg Świetlików – 18 czerwca.
To był mój pierwszy raz w Biegu Świetlików i już teraz wiem, że nie ostatni.
Z pośród dwóch dystansów, wybrałem ten na dychę (był jeszcze bieg na 5 km). Walczyłem o podium, ale ostatecznie zameldowałem się zaraz za nim.
Na otarcie łez odebrałem puchar, który był przygotowany dla najlepszego mieszkańca Siemianowic. Gdyby ktoś Was więc kiedyś spytał: „Hej! Kto jest najlepszym biegaczem miasta zawierzonego niepokalanemu sercu Maryi?!?”.
Śmiało możecie o mnie wspomnieć.
2) Bieg Bohaterów 2022 – 19 czerwca.
Ponownie jak w zeszłym roku, tak i w tym wziąłem udział w Biegu Bohaterów. Czym ten bieg wyróżnia się na tle pozostałych? Dystans jest dosyć dziwny, bo wynosi około 4200 metrów. Acha! Bym zapomniał!
Zawsze jest *&*@% gorąco!
Nie wiem jak w tej spiekocie udało mi się uzyskać średnie tempo na poziomie 3:31 min/km, ale ostatecznie tak właśnie wyszło. Zapewne myślałem już o końcu tej gehenny, a ta myśl zazwyczaj potrafi zdziałać u mnie cuda.
Tak było też i tym razem.
3. Katowice KIDS Run.
To był już trzeci start Magdy w tym biegu. Za każdym razem jest tak fajnie, że nie wyobrażam sobie, abyśmy się tam mieli nie pojawić za rok.
Piękny medal, równie fajna koszulka, super zorganizowany bieg, a w międzyczasie – kilkanaście sportowych stacji, na który dzieci mogą spróbować sił w różnych konkurencjach.
Jeżeli chcecie rodzinnie i sportowo spędzić trochę czasu, to gorąco zapraszam Was na przyszłoroczną edycję.
4. Zmieniłem miejsce pracy!
Są takie rzeczy, które się filozofom nie śniły. Ja głupi myślałem, że w swoim zakładzie pracy dożyję sędziwego wieku (bo emerytury to się raczej nie doczekam). Że będę arcymistrzem w swoim fachu. Że stres związany ze zmianą miejsca pracy w ogóle mnie dotyczy. Że tak jak jest, to przecież jest dobrze i tak już zostanie. Co nie?
No właśnie nie.
Dzień po swoich 38 urodzinach odebrałem telefon z informacją, że mogę się pojawić na rozmowie kwalifikacyjnej. Długo myślałem, czy iść. Wszak od ponad dekady znajduję się w strefie komfortu. Szczególnie biorąc pod uwagę kredyt hipoteczny na najbliższe 189 lat. Stwierdziłem jednak, że byłoby ze mną coś nie tak, gdybym mimo wszystko nie spróbował. Niczym jeszcze wtedy nie ryzykowałem.
W CV, oprócz dobrej książki i dobrego filmu, podałem także adres tej oto strony. Chyba się spodobałem, bo zaproponowano mi współpracę. Rozmowa odbyła się pod koniec kwietnia. Z dniem 13 czerwca już gdzie indziej logowałem się do komputera. To właśnie wtedy rozpocząłem nowy etap swojego życia.
Nie będę powtarzał tego, co napisałem w ww. wpisie na FB. Dodam tylko od siebie jedną kwestię. Wiem, że mostów się za sobą nie pali, więc jak mnie ktoś pyta: „Marku – jak Ci się pracowało, tam gdzie pracowałeś przez te ostatnie 13 lat? Szczególnie przez te ostatnie kilka lat? Hmm?!?”.
Zawsze dziwnym trafem nabieram wody w usta. Nawet gdy nie ma przy mnie żadnej cieczy zdatnej do spożycia.
Czego, a bardziej kogo najbardziej mi brakuje? Części ludzi, bo jednak zdążyliśmy się ze sobą zżyć. Tak na dobre i na złe. 13 lat to jednak szmat czasu.
_ _ _ _
Zdjęcie główne do ww. tekstu wykonałem na korytarzu w ówczesnym zakładzie pracy. Remont trwa w nim od ponad roku i końca nie widać. Kiedyś, gdy szedłem bo zabrudzonych schodach, starając się nie zbrudzić o poręcz, ścianę i wystające z sufitu kable, dostrzegłem rękawicę. Postanowiłem się przywitać. Nie sądziłem, że to będzie także (na szczęście) pożegnanie.
Czy fakt pracy wśród trwającej budowy, przesądził o zmianie miejsca pracy?
No… yyy…
Może być gazowana.
Dzięki! :*