W biegach organizowanych przez siemianowicki MK Team, brałem udział już kilkukrotnie. W 2018 wystartowałem w IV Parkowych Hercklekotach. Rok później wziąłem udział w kolejnej edycji tego biegu. W czerwcu tego roku stanąłem natomiast na starcie w VII Siemianowickim Biegu Świetlików. Wkrótce okazało się, że to nie miał być jedyny tegoroczny bieg, który organizuje MT Team i na którym się pojawię. W listopadzie zarejestrowałem się na IX Bieg Mikołajkowy. Zresztą – jak za każdym razem kiedy u nich biegnę – tak i teraz zapisałem także Magdę. Ostatnio spytała mnie: „Tato – kiedy będzie jakiś kolejny bieg, w którym będę mogła wystartować? Hmm?”. Wreszcie byłem jej w stanie podać dokładny dzień. A nawet i godzinę.
Magda miała wystartować na dystansie 250 metrów. Ja miałem do wyboru dwa warianty: pierwszy zakładał bieg na granicy HRMax jedynie przez 5 kilometrów. Drugi wariant zakładał, że będę to musiał robić jeszcze przez dodatkowe 5 tysięcy metrów. Wbrew pozorom życie mi miłe i im bliżej czterdziestki, tym bardziej cenię sobie strefę komfortu. Bez wahania wybrałem więc bramkę numer jeden.
Biuro zawodów usytuowano na jednym z parkingów na terenie katowickiej Doliny Trzech Stawów. Po odbiór pakietu startowego udaliśmy się 3 grudnia. To właśnie wtedy rozgrywane były biegi dla dzieci. Ja miałem wystartować dzień później.
Jeszcze przed tym Magda bez problemu znalazła się na liście startowej i wraz ze mną podeszła do namiotu i podała wolontariuszowi swój numer. Kurde! Jak ten czas leci. Jeszcze niedawno biegałem z Nią w wózku, a teraz ta mała panna sama odbiera swój pakiet 😉
Obydwa pakiety prezentowały się w ten sposób (na zdjęciu zabrakło drugiej czapki):
Z darami losu udaliśmy się na start biegu Magdy.
Trasa była poprowadzona na jednym z pobliskich trawników. Dystans wynosił około 250 metrów. Jeszcze przed startem – w ramach rozgrzewki – wraz z Magdą przebiegłem całą trasę. Pamiętam, że wielokrotnie mówiła mi, że fajnie, jakby wygrała. Albo chociaż stanęła na podium.
Za każdym razem odpowiadałem jej, że podium nie jest najważniejsze. Już samo uczestnictwo jest fajnym doświadczeniem. Najważniejsze jest to, żeby się ruszać, a nie ślęczeć przed tabletem popijając colę. Od kiedy moim życiu pojawił się sport, staram się aby te moje nowe – dobre nawyki, przekazywać Magdzie. Chcę, aby była świadoma, co jest dla niej dobre, a co raczej niekoniecznie.
O 13:00 zmagania rozpoczęły najmłodsze dzieci. Dzielnie je dopingowaliśmy. Czterdzieści minut później na starcie ustawiła się Magda. Krótka rozgrzewka i pognała przed siebie.
Metę nie przekroczyła ani pierwsza, ani trzecia, ani nawet ósma.
To nie było istotne.
Odebrała fajny medal i równie fajnego donuta, po czym pojechaliśmy do domu. Kilkanaście godzin później miałem rozpocząć swój bieg.
Start na dystansie 5 km rozpoczynał się o godzinie 12:00. Kilkadziesiąt minut wcześniej zaparkowałem swój wóz, po czym zabrałem się za przygotowania. Przypiąłem numer startowy i wziąłem łyk wody. Kluczyki i telefon schowałem do nerki. Bardziej przygotowany już być nie mogłem.
Truchtem dotarłem na start/metę biegu. Minąłem ją i rozpocząłem rozgrzewkę. Sprinty, skipy A, B i G i wkrótce byłem gotowy do zmagań.
Ustawiłem w pierwszej linii i wyczekiwałem na start.
Plan na bieg nie był zbyt skomplikowany. Chciałem sprawdzić na co mnie stać. Od połowy listopada ponownie zabrałem się za siebie i powoli zacząłem się rozpędzać. Byłem ciekawy w jakiej jestem obecnie formie. Od początku, do samego końca, miałem dać z siebie wszystko. Dobić do HRMax i zobaczyć jak długo tak pociągnę.
Zbliżała się godzina 12:00. Zamieniłem kilka słów z biegaczami, których znam z innych startów. Wkrótce rozpoczęło się odliczanie, a zaraz po nim – ruszyliśmy przed siebie:
Trasa nie należała do jakichś najłatwiejszych. Niby na początku jest płasko, a później delikatnie z górki, ale… zdradliwe były nawrotki, po których człowiek prawie stawał w miejscu, obracał się o 180 stopni i z powrotem się rozpędzał. Każdy taki zwrot mocno wytrącał z rytmu.
Choć wiedziałem o tym, żeby się na początku za bardzo nie rozpędzić, to pierwszy kilometr i tak zrobiłem w czasie 3:24 min. Cóż mogę począć. Siły były, trasa fajna, więc szkoda było tego nie wykorzystać.
Po 1,3 km biegu trafiliśmy na pierwszą agrafkę.
Szybki skręt w prawo, ostry nawrót, a potem skręt w lewo. Przy tempie 5:00 min/km to nic takiego, ale gdy na liczniku jest tempo w okolicy 3:30 min/km, to każdy taki ostry zakręt prawie zrywa Achillesy.
Tętno dobiło wtedy do 190 bpm.
Okazało się, że tego dnia niestety stać mnie na więcej.
Minęliśmy oznaczenie 2-ego kilometra i Garmin poinformował mnie, że ostatni kilometr trwał 3:38 min. Czułem, że zaczyna mnie delikatnie przytykać. Choć było na to zdecydowanie za wcześnie, to zacząłem odliczać w głowie dystans, który mi pozostał.
Na 2,2 km trasy ponownie czekała na nas nawrotka. Kolejny raz musiałem wyhamować prawie do zera, obrócić się w lewo i z powrotem rozpędzić swoje ciało.
Sytuacja zaczęła już się wtedy nieco klarować. Pierwsza dwójka była poza moim zasięgiem. Za plecami czułem oddech zawodnika, który biegł na czwartej pozycji. Cały czas siedział mi na plecach. Tak, a i owszem – CEO drogadotokio.pl w dalszym ciągu znajdował się na podium w klasyfikacji OPEN. Resztkami sił, ale jednak.
Nic co piękne nie trwa wiecznie.
Skręciliśmy w prawo. Poruszaliśmy się teraz obok jednego ze stawów. Zakręt o 90 stopni w lewo i Garmin odmierzył trzeci kilometr. Trwał on dokładnie 3 minuty i 27 sekund.
Kolejny zakręt w lewo i przed oczami wyrosła nam długa prosta, z zarysowanym podbiegiem na jej końcu. Moje tętno dobiło do 195 bpm. Czułem, że mój koniec jest bliski. Nie pozostało mi nic innego, jak trochę zwolnić. Nieznacznie, ale jednak.
Zwalniając dałem się wyprzedzić biegaczowi, którego od samego początku miałem za plecami. Z trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej, spadłem na czwartą. Obejrzałem się za siebie i dostrzegłem Marcina i Tomasza. Ten pierwszy pozbawił mnie 3 miejsca w VII Siemianowickim Biegu Świetlików. Ten drugi wyprzedził mnie natomiast na finiszu 9-tki Siemiona. Jak skończyło się tym razem? Biorąc pod uwagę wysokość mojego tętna chyba już się domyśliliście.