Właśnie minął pierwszy miesiąc 2023 roku. No i… działo się w nim tak wiele, że to będzie chyba najkrótsze podsumowanie miesiąca w całym 2023 roku. Startów nie było, zagranicznych wojaży również. W zamian za to pojawiła się treningowa orka. Było trochę bieżni. Ba! Pojawiła się także biegowa wycieczka do pobliskiego Sosnowca.
Tyle wygrać!
Zapraszam na podsumowanie mijającego miesiąca.
1. Kilometraż.
Tak wygląda kalendarz (po kliknięciu jest zdecydowanie bardziej czytelny):
Po zakończeniu współpracy z Dawidem Maliną wydawało mi się, że będę dzielnie kontynuował trening, który mi wcześnie rozpisywał. Choć może „kontynuacja” to niewłaściwe określenie. Chodziło bardziej o to, żeby te swoje słynne 3 x 20 km w tygodniu, jakoś sobie urozmaicić. Prawda jest taka, że na razie niewiele z tego wychodzi. Dlaczego? Po prostu nie przygotowuję się do jakiegoś konkretnego startu, więc brakuje mi motywacji i nie widzę sensu w powrocie do licznych podbiegów czy treningów w tempie, które znajdywało się daleko poza granicą komfortu.
W weekendy zazwyczaj wybierałem Park Śląski. W środy uciekałem natomiast do Saturn Fitness, gdzie na przemian wykonywałem coś takiego:
a) 20 km na zmiennym tętnie – wolniejsze kilometry poniżej 155 bpm, a szybsze powyżej 165 bpm.
b) 16 km w następującej kombinacji:
To właśnie ten ostatni trening stał się moim ulubionym treningiem na bieżni. Z racji częstej zmiany tempa, te 16 km mija raz dwa. Ani się człowiek nie zdąży psychicznie zmęczyć tym bieganiem w miejscu, a już jest po wszystkim.
W styczniu przebiegłem 242 km i 490 m:
Jestem mocno i równie pozytywnie zdziwiony, że wyszło ich aż tyle.
2. Wystawiłem się na allegro.
Jak co roku, tak i tym razem wystawiłem się na allegro:
Choć robiłem co mogłem. Dwoiłem się, troiłem i przepoczwarzałem, to zostałem wylicytowany za kwotę mniejszą niż 100 zł 😉 Ostatnim razem wyceniono mnie na ponad cztery stówy.
Mimo wszystko jestem niesamowicie wdzięczny, że w ogóle ktoś chciał mnie nabyć droga kupna. Wszak ciężko jest się tak przy wszystkich wycenić. Nie mnie to oceniać ile jestem warty.
3. Zima!
Jeżeli mowa o warunkach atmosferycznych, to jedyne czego możemy być pewni w zimie, to że śniegu będzie jak na lekarstwo, a smogu natomiast w bród. Albo nawet i w dwie brody.
Z Magdą na sankach byłem aż 4 razy. Za każdym razem szybko biegłem po nią do przedszkola, aby od razu przebrać się w odpowiednie ciuchy i wdrapać się na pobliską górkę.
Przed jednym z takich wyjść na sanki, pobiegłem do Parku Śląskiego. I kurde… to co tam zastałem, przerosło moje zimowe oczekiwania:
Pogoda była idealna: nie za zimno i nie za ciepło. Fajny śnieg i wcale nie aż tak ślisko. To właśnie dla takich chwil warto dalej biegać i starać się utrzymać swoją olimpijską formę. Można pokonywać kolejne kilometry bez żadnego zmęczenia. Po prostu napawać się widokami i cykać fajne foty.
To by było na tyle. Obiecywałem, że będzie krótko i tak było, co nie?
Obiecuję też, że kolejne podsumowania będą o wiele bardziej ciekawe.
Możecie mnie złapać za słowo i za zaimek przysłówkowy.
Na razie!