Zapraszam na moje trzecie, biegowe podsumowanie w tym roku. Tym razem biorę na tapet następujące miesiące: lipiec, sierpień i wrzesień. Co też u licha działo się u mnie w III kwartale 2024 roku?
Chwyćmy się wszyscy za ręce i sprawdźmy.
Ok?
1. Kilometraż.
Tak wyglądają poszczególne kalendarze (po kliknięciu są zdecydowanie bardziej czytelne):
a) lipcowy:
b) sierpniowy:
c) a także wrześniowy:
Za każdym razem udało mi się przekroczyć 200 km. No może poza sierpniem, gdzie zabrakło mi dokładnie 600 metrów. Gdybym to wiedział wtedy, kiedy tego nie wiedziałem, to inaczej bym sobie ułożył życie i żadnych 600 metrów by mi nie zabrakło.
W dalszym ciągu – z uporem maniaka – wychodzę na 3 treningi w tygodniu. Czy mi się chce, czy też nie. Trzy treningi muszą wejść i basta!
Poniżej znajdziecie kilometraż wszystkich miesięcy 2024 roku:
Swoje robić trzeba, bo im człowiek starszy, tym jakby… dupa szybciej chciała urosnąć. Metabolizmu i peselu się nie oszuka, ale można go chociaż jakoś oswoić i spróbować okiełznać.
2. Zawody.
W drugim kwartale 2024 roku wziąłem udział w dwóch zawodach:
a) XII Tyski Półmaraton – 01.09.2024 r.
To był już mój 7 start w półmaratonie w Tychach. Tym razem w zupełnie nowej roli. Wraz z Grzegorzem poprowadziliśmy grupę na 1:40 h.
Misja została wykonana w 100%. Wiele uśmiechniętych twarzy, których właściciele dziękowali nam na mecie, były najlepszą z możliwych nagród.
Życiówek już raczej nie poprawię, ale chociaż jestem w stanie pomóc to zrobić innym.
A jak jestem w stanie, to dlaczego z tego nie skorzystać?
b) 50. BMW Berlin Marathon – 29.09.2024 r.
To był mój trzeci start w stolicy Niemiec. Gdy piszę te słowa relacja jeszcze nie powstała, więc za bardzo nie mam tutaj czego podlinkować. Napiszę tylko tyle, że to był jeden z bardziej satysfakcjonujących biegów w moim życiu. Był czas na zdjęcia i przybijanie piątek, ale także na tempo 4:09 min/km po 32. km.
Miałem dobiec do mety w okolicy 3:40 h, a udało się to zrobić o 21 minut szybciej 😉
3. Urlop i jedna z piękniejszych biegowych tras ever!
Do tej pory urlopowaliśmy się w różnych miejscach. Były liczne nadmorskie miejscowości na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Była Chorwacja, Turcja czy nawet Irlandia, ale… tak super wakacji nie miałem chyba jeszcze nigdy. I biegowo i poza biegowo.
Najpierw – przez 6 dni stacjonowaliśmy w Chorwacji. W okolicy miejscowości Peroj, przez kilka dni, wybiegałem dystans maratonu. Będąc dokładnym to 42 km i 320 m.
Później zawitaliśmy do Riva del Garda i… moi drodzy i drogie. Jak tam – do jasnej cholery – jest pięknie!!!
Przez kilka dni pokonałem tam 55 km i 40 metrów. Widoki, które mijałem w trakcie treningów, rozwaliły mnie na kwarki i leptony. Jeżeli tak się w ogóle da zrobić.
Zresztą co ja się tutaj będę produkował. Zerknijcie na poniższy wpis i zdjęcia:
A potem na ten:
I właśnie ten drugi trening we Włoszech rozwalił mnie na łopatki. Jak długo żyję, jeszcze chyba nigdy nie biegałem w tak pięknych okolicznościach przyrody. Co z tego, że pierwsze 7,5 km to jeden wielki podbieg? Skoro mija się tak zjawiskowe widoki.
Naprawdę, gdybym miał kiedyś wykonać ostatni trening w życiu, to niech to będzie te 15 km nad Gardą. I naprawdę… ja już niczego więcej biegowo w życiu nie muszę.
Ostatni przystanek do Czeski Krumlov. Czasu niestety nie mieliśmy go jak marasu, więc miałem możliwość zrobienia tylko jednego treningu. Łącznie wyszło tylko, albo aż 12 km:
Szkoda, że ten urlop zawsze musi trwać tak samo krótko
Tym – jakże optymistycznym akcentem – kończę niniejsze podsumowanie III kwartału 2024.
P.S. Ja chcę *&@*% nad Gardę!!! 🙁