Virgin Money London Marathon 2019 – maraton, na który organizator obywateli Polski losuje tak samo często, jak mieszkańców Czechosłowacji i Prus Wschodnich. Jest to jeden z najtrudniej dostępnych biegów zaliczanych do prestiżowego cyklu World Marathon Majors. Tak się złożyło, że 26 kwietnia – w dzień swoich 35 urodzin – miałem możliwość ziścić swoje kolejne marzenie. Zrobić coś, co przez lata wydawało mi się nieosiągalne. Spakowałem buty, naładowałem Garmina i ruszyłem w kierunku królowej Elżbiety II. Kilkadziesiąt godzin później finiszowałem przed jej oknami. Emocje towarzyszące pokonywaniu ostatniej prostej przed Pałacem Buckingham, zapamiętam zapewne do końca swoich dni.
W hotelu zameldowaliśmy się po godz. 18:00. Za późno, aby pojechać na EXPO, gdyż było otwarte do godz. 20:00, a droga w jedną stronę wynosiła około godziny. W zamian za to udaliśmy się na chwilę w okolicę Pałacu Kensington. Później zostałem zaproszony przez Kasię i Łukasza na urodzinowy obiad i czekoladowy deser w kształcie kulki. Grzechem byłoby odmówić.
W życiu bym się nie spodziewał, że 35 urodziny będę obchodził w centrum Londynu i w ten dzień zrobię sobie zdjęcie z łabędziem w Hyde Parku.
Na EXPO udałem się w sobotę z samego rana. To był ostatni dzień trwania targów. Chciałem sobie kupić jakąś oficjalną koszulkę z maratonu. Byłem ciekawy, czy uda mi się ją znaleźć w swoim rozmiarze. Okazało się, że na miejscu było ich pod dostatkiem. Inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie rozmiary „S” i „M” znikają z wieszaków w mgnieniu oka.
Kilka przystanków metrem, a także kolejką podmiejską i moim oczom ukazał się budynek ExCeL London, w którym mieściło się EXPO.
Po minięciu kilku hal, wreszcie dotarłem do tej właściwej.
Po odebraniu numeru udałem się po chip. Gdy miałem go w rękach, mogłem wreszcie zaatakować stoisko New Balance.
Jako bonus otrzymałem niewielkie pudełko, w którym znajdował się buff, słoik wazeliny, otwieracz i sznurówki.
Cały pakiet nie przedstawiał się jakoś imponująco:
Zaraz za New Balance znajdowało się stoisko Abbott World Marathon Majors. Na bieżni można było spróbować pobiec w tempie równym rekordowi świata. Gdyby nie kolejka, z chęcią bym spróbował.
W dalszej części ustawiono kilka podświetlanych okręgów, w których można było sobie zrobić zdjęcie. Warto było poczekać w długiej kolejce. Efekt przerósł moje oczekiwania:
Zrobiłem jedno okrążenie, po czym udałem się do wyjścia. Z każdą chwilą przybywało ludzi i do wszystkiego robiły się długie kolejki. Resztę dnia postanowiłem więc spędzić na zwiedzaniu.
Z pakietem ruszyłem w kierunku Tower Bridge. To właśnie z tego miejsca, miałem rozpocząć swoją wędrówkę i to właśnie tam – kilkanaście godzin później, miałem pokonać 20-sty km.
Spacerując wzdłuż rzeki trafiłem na kilka charakterystycznych budowli i budynków.
Po jakimś czasie moim oczom ukazał się parlament i Big Ben, albo raczej – to co z niego zostało.
Kilka prób i błędów i miałem to. Prawie idealne odwzorowanie zdjęcia, które wykonano gdy Wielki Ben spoglądał z góry na ścisłe centrum Londynu.
Idąc dalej trafiłem na prostą, która prowadziła do Pałacu Buckingham.
Właśnie instalowano trybuny, a także bramę startową. Pomyślałem sobie wtedy, że te ostatnie metry przejdą do historii moich finiszów.
Ta prosta, udekorowana flagami Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, wyglądała wręcz obłędnie.
Na dywanie rozłożyłem wszystko to, co miało mi być na jutro potrzebne. Ustawiłem alarm nie mogąc się doczekać, kiedy zadzwoni.