14 maja miałem być pacemakerem w trakcie 1. Półmaratonu w Andrychowie. Niestety organizator nie stanął na wysokości zadania i odwołał bieg na kilka dni przed jego rozpoczęciem. Nie pozostało mi więc nic innego, jak znaleźć sobie godną alternatywę. W trakcie zapisywania się na połówkę w Andrychowie brałem również pod uwagę piątkę w Dąbrowie Górniczej. Jedyną w okolicy, która istnieje i dodatkowo posiada atest PZLA. Co się odwlecze (i czego nie odwołają) – to nie uciecze. 14 maja już drugi raz w tym roku wyruszyliśmy do Dąbrowy Górniczej. Cel był stosunkowo prosty: złamać 19 min i dobić do tętna maksymalnego -> 204 unm.
W 2015 r., w trakcie kolejnych 5 km przy Maratonie Wolności, organizator źle zabezpieczył trasę i przebiegliśmy 4,6 km. Rok później, w trakcie XIV Ogólnopolskiego Biegu Ulicznego o Puchar Burmistrza Bukowna, trasa wynosiła 5,17 km. Atestowana piątka od razu więc mnie skusiła. Była szansa, że dystans będzie wynosił dokładnie 5 km.
Po dojechaniu ma miejsce od razu skierowaliśmy się do biura zawodów. Otrzymałem tam numer startowy i zwrotny chip.
Reguły biegu można by zmieścić w jednym zdaniu: indywidualny bieg na czas i start w odstępach 15 sekundowych. Dwie najważniejsze informacje dla każdego zawodnika. Dla jednych będzie to plus, a dla innych minus.
Długi czas oczekiwania na start wytraciliśmy w trakcie rozmowy z przyjaciółmi. W doborowym towarzystwie czas szybko leci. Pogoda dopisała, więc atmosfera była iście piknikowa.
Wspomniałem o tym, że dla jednych indywidualny start może być zbawieniem, a dla niektórych – przeszkodą w osiągnięciu celu. Zdaje się, że zaliczam się do tej drugiej grupy. Niewątpliwym plusem jest na pewno tłoku. Nie ma stresu na tych pierwszych kilkudziesięciu metrach, w trakcie których trwa walka o zajęcie dobrej pozycji. Biegniesz sam, co jakiś czas wymijając wolniejszych biegaczy.
Minus? Nie ma grupy, która chcąc, nie chcąc – staje się Twoim pacemakerem. Granicą, w ramach której chcesz pobiec, albo którą zaraz postarasz się przekroczyć. Bieg z samym sobą jest jeszcze większym sprawdzianem dla Twojej głowy. Zostajesz tylko Ty, narastające zmęczenie i upływający czas. O wiele łatwiej jest się wtedy poddać.
2 komentarze
Gratuluję walki i samozaparcia 🙂 No i świetnej relacji. Z jednej strony to masz rację, bo Twój start docelowy ma niewiele wspólnego z piątką, ale gdybyś to ciut inaczej rozegrał taktycznie… No to by był pozamiatane 🙂
Aha, jeszcze co do HR Max. U mnie na blogu nie tak dawno opisywałem procedurę wg jakiej wyznaczaliśmy maksymalne tętno, wcale niekoniecznie może Ci się udać je wyznaczyć przy biegu aż na 5km. U nas był to bieg narastający z pacemakerem, z czego dopiero końcówka była „w trupa”. Tu miałeś zbyt długi dystans, przy którym już byłeś zmęczony, więc jeśli bym miał obstawiać Twoje najwyższe tętno to kto wie czy nie jest jeszcze wyższe.
Ot, na piątce w Żorach finiszowałem na max a dobiłem do 185 a max wyznaczone było 188 😉
Dzięki!
Dlatego marzy mi się wzięcie udziału w takim teście wydolnościowym z prawdziwego zdarzenia. Żeby wreszcie ustalić te magiczne strefy tętna :/