Z biegaczami to jest tak, że gdy tylko pojawią się w nowej scenerii, to od razu chcą ruszyć w teren. Tak zupełnie przed siebie i w nieznane. Taki trening jest niesamowitą odskocznią od tych, które na co dzień wykonujemy w miejscu swojego zamieszkania. Przed wylotem do Japonii w endomondo rozrysowałem sobie 2 trasy. Niestety udało mi się zrobić tylko jedną z nich.
Pierwsza (ok. 9 km) – obejmowała bieg wzdłuż Pałacu Cesarskiego i prezentowała się w ten sposób:
Do Tokio przyleciałem we wtorek o 9:00 czasu miejscowego. Według mojego zegara biologicznego dochodziła 01:00 w nocy i właśnie miałem się obracać na drugi bok. Nie pozostało mi nic innego jak wytracić jetlag, będąc na nogach do późnych godzin wieczornych.
No właśnie – jetlag. Od strony snu wszystko było ok. Doczekałem nocy, położyłem się spać i wstałem jak gdyby nigdy nic. Gorzej było z samopoczuciem. Wielogodzinna podróż dała mi się we znaki (o temp. 37,7 nawet nie wspominam) i ostatnie o czym myślałem, to ubrać buty i pójść na trening. Najzwyczajniej w świecie brakowało mi sił.
To był czwartek. Przed odbiorem pakietu startowego udałem się na pierwszy trening na tokijskiej ziemi. Zdecydowałem się na wariant numer 1 pokonując 10 km w średnim tempie 5:22 min/km. W trakcie biegu zrobiłem z dobrych kilkanaście przerw na zdjęcia. Celebrowałem każdy centymetr trasy i co chwilę przystawałem, aby uchwycić nowy widok. To był jeden z ciekawszych treningów w moim życiu, choć „trening” to chyba zbyt dużo powiedziane. To był po prostu bieg na pełnym luzie w zupełnie abstrakcyjnym dla mnie krajobrazie. Kilka dni temu biegałem po Parku Śląskim, a teraz? Sacré bleu!
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Przez pierwsze 2 km trasa wiodła w scenerii, której nie powstydziłby się Manhattan. Biurowce pięły się ostro w niebo skutecznie zafałszowując wyniki podawane przez Garmina. Zresztą doskonale widać to na powyższej mapie – gdzieniegdzie pojawiły się przekłamania widoczne jako falująca, bądź mocno zakrzywiona linia. Biegłem szerokim chodnikiem mijając salarymanów, którzy spieszyli się do pracy.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Zaraz za linią drapaczy chmur znajdowało się przejście dla pieszych. Czekając na światłach zostałem zaczepiony przez starszego Japończyka. Widząc, iż jestem z Polski (biegłem w koszulce z orłem z przodu, a z tyłu z napisem Poland) uśmiechnął się i powiedział, że jego wielkim marzeniem jest odwiedzić Kraków. Od razu mu się zrewanżowałem mówiąc, że tak samo było u mnie z Tokio. Chwilę pogadaliśmy. Zapaliło się zielone i pobiegłem w stronę ogrodów Pałacu Cesarskiego, zostawiając za plecami nowoczesną architekturę.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Napisałem kiedyś, że gdyby istniał biegowy raj, to zapewne jedna z tras wiodłaby właśnie wokół w/w ogrodów. Nadal podtrzymuje swoje słowa. Wystarczyło, że moim oczom ukazał się pierwszy widok: fosa, część muru i biały budynek. Wyglądało to wszystko bajecznie. Skręciłem w lewo, gdzie szerokim chodnikiem dotarłem do interesująco wyglądających drzew. Kilka następnych zdjęć i dalej w drogę. Pojawili się pierwsi biegacze, ale tylko jeden z nich zareagował na moje pozdrowienie.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Pokonałem jedną z bram, która okalała ogrody i rozpocząłem 2 km delikatny podbieg. Chodnik był już znacznie węższy. Obok mnie biegły dzieci, które zdawały chyba jakiś test w ramach lekcji W-F.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Po piątym kilometrze podbieg się skończył i nogi mogły odpocząć. Po tej stronie ogrodów było zdecydowanie bardziej tłoczno. Trening powoli zmierzał ku końcowi. Odnalazłem znajomy prześwit między biurowcami i skręciłem w stronę hotelu. Żeby dobić do równych 10 km zatoczyłem jeszcze wokół niego kilka kółek. Cholernie zadowolony udałem się do pokoju.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Jak mi się biegło?
Rewelacyjnie! Po podwyższonej temperaturze nie było już śladu, a nawet gdyby była, to raczej bym jej nie poczuł. Emocji było co nie miara i nadal często do nich wracam.
Ciężko odpowiedzieć mi na to pytanie zaledwie po jednym treningu. Zapewne najbardziej uciążliwe jest dotarcie do jakiegoś parku. Co chwilę trafimy na przejście dla pieszych, a co jakiś czas – na sygnalizację świetlną. W samym parku jest już ok. Jednym z najbardziej obleganych przez biegaczy miejscem, jest Park Yoyogi. Z uwagi na bardzo napięty grafik, niestety nie udało mi się do niego dotrzeć. Tokio jest największą metropolią świata i nie ma się co oszukiwać – na chodnikach raczej nie ma miejsca na robienie interwałów. Tym bardziej w godzinach szczytu.
Szkoda, że nie miałem możliwości wyjechać poza Tokio. Trening na japońskiej prowincji?
Byłoby genialnie!