Gdy zaczynałem biegać nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś będę musiał się zaopatrzyć w startówki. Jak mogliście przeczytać w tym tekście, swoją przygodę z bieganiem rozpocząłem od kultowego już Ekiden 50 firmy Kalenji. Wtedy jeden model wystarczył zarówno do codziennych treningów, jak i startów. Uzyskiwane przeze mnie prędkości były na tyle wolne, że nie potrzebowałem żadnej dodatkowej pary. Z czasem moje tempo zaczęło rosnąć i okazało się, że buty, które idealnie sprawdzają się na długich – wolnych wybieganiach, nie robią tego w trakcie szybszych treningów. Kilkadziesiąt startów pokonałem w znakomitych Mizuno Wave Inspire 9. Dzięki firmie Zalando wreszcie pojawiła się możliwość na otrzymanie startówek z prawdziwego zdarzenia. Wiele dobrego słyszałem o modelu ASICS DS-Trainer 21. Wreszcie miałem okazję je przetestować.
Uprzedzam, w moim teście brakuje technicznego żargonu podanego w języku Szekspira.
Jest krótko, zwięźle i od serca.
1. Wygląd.
Zazwyczaj kupuję buty w nieco bardziej stonowanych kolorach. Startówki są jednak od tego, aby nieco zaszaleć. Żółty pomieszany z pomarańczowym i śnieżnobiała podeszwa – aż wstyd je zabrudzić.
Jako, że nadpronuję, ważne było dla mnie wsparcie po wewnętrznej stronie. Znalazł się tam znany z wielu ASICSów system Dynamic Duomax.
Bez tego typu wzmocnienia moje bieganie po prostu nie istnieje. Kilka razy próbowałem swoich sił w butach przeznaczonych dla stopy neutralnej. Zawsze kończyło się jednak tak samo: ból łydek po wewnętrznej stronie, który ciągnął się przez kilka dobrych tygodni. Posterior Shin Splints to naprawdę nic fajnego.
2. Waga.
DS Trainer-21 w rozmiarze 42,5 waży 256 gramów. W porównaniu do ASICS GT-1000 4, które ważą 328 gramów i w których biegałem do tej pory, to spora różnica. Na pewnym etapie mojego życia gramatura butów do biegania nie miała dla mnie żadnego znaczenia. Biegałem w tzw. „żelazkach” – dobrze zamortyzowanych butach, które ważyły w okolicach 350 gramów i było mi z tym dobrze. Do czasu.
Przy próbie złamania 20 min na dystansie 5 km trzeba się poruszać w tempie nieco poniżej 4 min/km. Okazuje się, że dobra startówka może nas do tego celu znacznie przybliżyć. W/w bieg ma być szybki i dynamiczny, a buty nie mogą w żaden sposób przeszkadzać. Tak jest właśnie w tym wypadku.
3. Wygoda.
ASICS DS-Trainer 21 rewelacyjnie trzymają się stopy. Spora w tym zasługa bezszwowej cholewki. W tych butach brałem udział w kilku startach, a także w szybszych treningach. To właśnie w nich udało mi się wywalczyć nową życiówkę na dystansie półmaratonu – 1:28:49 [relacja].
Ostre zakręty, nagłe przyspieszenia czy długie proste, które biegnie się w okolicach tętna maksymalnego. Buty sprawdzają się w każdych warunkach. Za każdym razem było równie komfortowo.
4. Przyczepność.
W butach startowych przyczepność jest bardzo istotna. To co firma ASICS zrobiła w tym temacie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wszystko za sprawą charakterystycznych pomarańczowych „wypustek” (?), które po prostu kleją się do asfaltu.
Wcześniej startowałem w Mizuno Wave Inspire 9. W okolicach kałuż stopa wielokrotnie ślizgała mi się po podłożu. W DS-Trainer 21 nic takiego nie występuje. Podbiegi i zbiegi – wszystkie je można pokonać nie przejmując się tym, że mokra nawierzchnia wytrąci cię z równowagi.
5. Podsumowanie.
Jeżeli nadpronujecie i szukacie butów do szybkich treningów, bądź jeszcze szybszych startów; liczycie na wsparcie, które jednocześnie nie zabije dynamiki i elastyczności, to ASICS DS-Trainer 21 okazuje się być idealnym wyborem.
Jestem z nich niesamowicie zadowolony. Wreszcie udało mi się znaleźć buty, które godnie zastąpiły wysłużone już Mizno Wave Inspire 9. Liczę na wysyp nowych życiówek!
Pierwsza już za mną.
ASICS DS-Trainer 21 do testu dostarczyła firma:
2 komentarze
No takie testy to ja lubię czytać 😀
W takim układzie postaram się ich zrobić więcej! 😉