Luty był trochę niemrawy. Marzec to już zupełnie inna historia. Wydarzyło się w nim tak wiele, że strach się bać co będzie w kolejnych kwartałach tego roku. Czas zacząć jedno z najdłuższych podsumowań, które dotychczas dla Was przygotowałem.
Zapraszam!
1. Kilometraż.
Tak prezentuje się kalendarz:
Tylko niech to się dłuższej utrzyma.
Bardzo proszę!
2. THULE Urban Glide.
Nie wiem czy mają tak wszyscy świeżo upieczeni i biegający ojcowie, ale gdy tylko pojawiła się Magda, od razu pomyślałem, że muszę się zaopatrzyć w wózek do biegania. Po prostu muszę. To był instynkt, z którym nie było sensu walczyć.
Z racji różnych okoliczności przyrody i miliarda chorób, w które Magda zaopatrzyła się w żłobku, na pierwszy biegowy trening poszedłem po ponad roku od Jej urodzenia. Pamiętam to jak dziś. To był 25 III.
Swoje doznania opiszę w osobnym wpisie. Tak pokrótce: bieganie z wózkiem do zupełnie inna jakość pod względem fizycznym i emocjonalnym.
Po pierwsze niby lekko, niby fajnie, a gdy przychodzisz do domu to nagle czujesz mięśnie łydek, o których istnieniu dawno zapomniałeś.
3. Nowy Jork.
Był Berlin, Tokio, a dzięki pewnej fantastycznej osobie pojawiła się szansa na start w Nowym Jorku. Wierzcie mi bądź nie, ale o tym, że mnie wylosowali dowiedziałem się w identycznych okolicznościach, jak 2 lata temu, gdy e-mail o podobnej treści otrzymałem z Tokio. Znowu szedłem z pokoju do łazienki z telefonem w dłoni 😉
4. Start.
W marcu odbył się mój pierwszy start w 2017 r. Rodzinnie udaliśmy się do Gdyni, gdzie wziąłem udział w ONICO Gdynia Półmaraton.
Taki był marzec.
Kwietniu pora na Ciebie!
2 komentarze
podziwiam za bieganie z wózkiem, świetny pomysł. 🙂
Też tak uważam 😉