Maj – miesiąc, w którym swoje imieniny hucznie obchodzili m.in. Briok, Waldebert, Miłodrog, Juwenalis i Placyd. Co jeszcze się w nim wydarzyło?
Sprawdźmy!
1. Kilometraż.
W kwietniu poszedłem na trening zaledwie 6 razy. W porównaniu z majem jest już o wiele lepiej:
Zacząłem biegać z wózkiem nieco bardziej systematycznie. Wraz z córką udało mi się zrobić 60 km. Gdyby nie starty, a także jej chwilowa choroba, zapewne byłoby ich o wiele więcej.
W środę standardowo dycha. Przyznam się bez bicia, że zbieram się na nią z coraz większą niemocą. Praca + dodatkowe zajęcia i czasami nie wiem jak się nazywam. A co dopiero biec w tempie poniżej 4:3o min/km? Najtrudniej jest wykonać ten pierwszy krok. Gdy buty są już na nogach, to jest z górki. Po pierwszym kilometrze już wiem, że warto było wygrać z leniem.
W maju pokonałem 135 km.
2. Starty.
Wziąłem udział w 2 biegach:
14 maja stanąłem na starcie VII Szóstki Pogorii – jednej z nielicznych piątek z atestem w tej części Polski.
Chciałem złamać 19 min. Oznaczało to nic innego jak średnie tempo w okolicy 3:47 min/km i wykrzywioną twarz od pierwszego, do ostatniego kilometra. Zacząłem zbyt szybko (1 km – 3:30 min/km) i w konsekwencji tego – skończyłem o wiele za wolno. Ostatecznie na metę wbiegłem po 19 min i 13 sek. Na nową życiówkę będę musiał jeszcze poczekać.
28 maja wziąłem udział w 25. Biegu Fiata. To był bieg, na który czekałem od dłuższego czasu. A może i całe życie.
Debiut z Magdą wypadł genialnie. Nie spodziewałem się, że start z wózkiem może przynieść tyle frajdy. I piszę tutaj zarówno o mnie, jak i małej pasażerce. Średnie tempo wyniosło 4:19 min/km. W przyszłym roku postaram się je poprawić.
3. „A” jak ambasador.
Tak się złożyło, ze zostałem ambasadorem PKO Silesia Marathonu. To właśnie w trakcie Silesia Marathonu w 2012 r. zadebiutowałem na dystansie półmaratonu. Biegłem tam jeszcze trzykrotnie: w 2013, 2014 i 2015 r. W 2016 r. ustawiłem się na 37 km tworząc nielegalny punkt dopingu. To był ostatni podbieg na trasie.
Pomyślałem, że jeżeli mam się gdzieś ustawić, to tylko tam.
Co to oznacza dla Was? Wkrótce pojawią się konkursu z nagrodami. No i będę Was gorąco zachęcał do wzięcia udziału w biegu. W tym roku meta znajdzie się na Stadionie Śląskim. Chyba lepiej być nie mogło.
4. Maraton widmo.
Maj rozpocząłem od rejestracji do maratonu w Londynie. Kilka tygodni później dowiedziałem się, że w tym roku padł rekord zgłoszeń. Na pomyśle wyniki losowania czeka dokładnie 386 050. Ani mnie, ani więcej.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że pobiegnę w Londynie? Nikłe i bliskie zeru. Prędzej zejdę poniżej 3 h i pobiegnę w Bostonie, niż otrzymam e-mail z informacją: „Pakuj graty synu! Zapraszamy do Londynu!”.
5. Dziura.
Stało się. Po 4 latach biegania jeden z kompresów się przedziurawił. Nie ukrywam, że bardzo mu w tym pomogłem. Źle chwyciłem, się napięło i usłyszałem dźwięk prucia się.
Na całe szczęście dzięki Compressport.pl będę mógł przetestować nowy model.
6. 888.
Dokładnie tyle osób polubiło mój fanpejdż na FB. Bardzo Wam dziękuję!
Zapewne gdybym częściej wrzucał zdjęcia Magdy, tego co zjadłem albo świeżo kupionego stanika, w/w liczba już dawno przekroczyłaby 10 tys. Kto wie, może i milion?
Jeżeli kiedyś uda się przekroczyć tysiąc, to będzie fajnie. Jeżeli nie, to trudno. Nie ilość, a jakość się dla mnie liczy. Nadal będę robił swoje.
No chyba, że mi się znudzi.