Dzień po maratonach, w krajach anglosaskich, obchodzi się tzw. Medal Monday. Polega to na niczym innym, jak na paradowaniu po mieście ze swoim medalem. Nie ważne czy jesteś tylko polskim turystą, czy miejscową grubą rybą z Wall Street. Jest się czym chwalić, więc dlaczego tego nie robić?
Kupiłem sobie „The New York Times”. W specjalnym dodatku wydrukowali imiona i nazwiska wszystkich tych biegaczy, którym maraton udało się pokonać w czasie poniżej 5 h. Na miejscu 13 440 znalazłem swoje dane.
Pamiętacie, gdy wcześniej pisałem o tym, że dobrze zrobiłem kupując koszulkę finiszera przed biegiem? Okazało się, że rozmiary pokroju „S” i „M” w ogóle nie były wtedy dostępne. Na wieszakach były same „L” i „XL”. Zresztą podobna sytuacja miała miejsce już w trakcie drugiego dnia EXPO. Typowo europejska rozmiarówka wyprzedała się na pniu. Oprócz koszulki finiszera chciałem też kupić koszulkę techniczną. Razem z Adamem odwiedziliśmy cztery sklepy New Balance. Udało mi się ją nabyć dopiero w piątym. Jeżeli mogę Wam coś poradzić, to jeżeli chodzicie w rozmiarze „S” i „M” – kupujcie wszystko w pierwszym dniu nie bacząc na wysoką cenę. Na wyprzedaże z czasów ASICSa nie ma co liczyć.
Wydaje mi się, że jest to najlepszy maraton, w którym do tej pory wziąłem udział. Nie bez powodu jest on określany mianem najlepszego maratonu na świecie. Nowy Jork zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Czy większe niż Tokio? Raczej tak. Wschód słońca nad Manhattanem, trening w Central Parku, monolog miejscowego kaznodziei w metrze o 5:00 nad ranem czy iście ziomalski klimat panujący na Harlemie. No, a potem maraton i wizyta we wszystkich pięciu dzielnicach. Był to pierwszy maraton w moim życiu, który przebiegłem od początku do samego końca i czułem się przy tym tak znakomicie. Gdyby nie meta mógłbym pobiec znacznie dalej.
Warunki atmosferyczne jak dla mnie były po prostu wymarzone. Było chłodno, a z czasem i dżdżyście.
W tym miejscu pragnę gorąco podziękować wszystkim fantastycznym ludziom, dzięki którym mogłem wyjechać do Nowego Jorku.
Bez Was nie mógłbym tego dokonać:
Od kiedy zacząłem biegać, wreszcie nauczyłem się jak to robić.
15 komentarzy
Super relacja i super maraton. Życzę skompletowania wszystkich 😉
Dzięki! 🙂
Mam nadzieję, że wyrobię się z tym w ciągu najbliższych kilku lat 😉
Marku, maraton spektakularny, relacja super, dużo fotek, więc świetnie się czytało i oglądało 🙂 Też tam kiedyś pojadę, jak już w Europie skończy mi się miejsce 🙂 Będę wtedy mądrzejszy dzięki Twojej relacji ! Widzę też na fotkach, że spotkałeś kolegę z mojego miasta – Grześka, więc ślonzoki na promie trzymają się razem ! 🙂
Dzięki!
Pisałem ją kilkanaście godzin 🙂 Ciężko było ubrać w słowa te wszystkie emocje, które mi towarzyszyły.
Oczywiście, że się trzymają razem! Świat jest mały. Nawet w grupie 50 tys. ludzi 😉
Marek, świetna relacja. Raz jeszcze gratuluję. Takie bieganie bez spiny na czas jest zdecydowanie lepsze,choć kusi mnie aby zawalczyć o #breaking3. U mnie również połowa Majorsa zdobyta, w przyszłym roku czas na Chicago. Pozdrawiam Rafał z http://www.rodzinawbiegu.pl
Cześć.
Dzięki! Widziałem, że miałeś szczęście w losowaniu 🙂
Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się skompletować wszystkie 6 maratonów.
Tym razem, los trzeba było wziąć w swoje ręce 🙂 Czas z Berlina zapewnił mi gwarantowany udział. Mam nadzieję, że wkrótce z 6 maratonów nie zrobi się więcej 😉 a jeśli nawet przebiegniemy i je. Powodzenia.
Ufff, no to nareszcie jest ktoś, kto odpowie mi na pytanie zadane na forum – https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=40&t=56543
Krótko: jakim cudem techniki działa GPS, kiedy się biegnie dolnym mostem Verrazano Narrow Bridge?!
Właśnie Ci tam odpisałem 🙂
W skrócie: Garmin nie stracił sygnału GPS, a nawet gdyby to zrobił, to pasek HR Run chwilowo przejąłby jego funkcję. Na podstawie mojej kadencji obliczyłby prędkość.
Wszystko rozumiem i dzięki za wyjaśnienia. Tylko drobna poprawka – pas HR mierzy tętno, a kadencja jest mierzona albo w zegarku przez czujnik wyrzutu ręki, albo przez footpod
Niekoniecznie 😉
Posiadam pas HRM-Run, który oprócz tętna, mierzy także kadencję 🙂
https://buy.garmin.com/pl-PL/PL/p/530376
No popatrz! Cytując klasyka: „człowiek uczy się całe życie, a i tak głupi umiera” 🙂
Jeszcze raz dziękuję!
Nie ma sprawy 🙂
Marek, gdy pisałeś o tych kibicach częstujacych bananami, przypomniało mi się Tokyo. To tam po raz pierwszy spotkałem kibiców, którzy na kocykach mieli papu i oferowali biegaczą.
Nowy Jork, jesienią 2018. Wiosna to Londyn. Pozostanie Boston, na który, jak zdrowie pozwoli, polecimy wspólnie. Maraton w NY różni się od tych dużych europejskich pod względem serwisu na trasie. W Europie, lepiej karmią,…
No właśnie to mnie zdziwiło w Nowym Jorku – strefy oferowały tylko i wyłącznie wodę. Co prawda gdzieś tam później pojawiły się żele, ale brać żel, którego się jeszcze nigdy nie jadło – to niezbyt dobry pomysł.
Londyn i Boston – marzenie! 🙂