Pod względem biegowym luty był jednym z najnudniejszych miesięcy ostatnich lat. Tylko jeden start, kontuzja i przeważnie tylko 2 treningi w tygodniu. No i ten kilometraż.
Bida z nędzą proszę Państwa.
No, ale jest światło w tunelu!
Kwiecień i Virgin Money London Marathon – 5 Major do kolekcji.
1. Kilometraż.
Tak prezentuje się kalendarz z poprzedniego miesiąca:
Sobota, niedziela i dodatkowo tylko 2 treningi w ciągu tygodnia. Wpływ na ten mikroskopijny kilometraż miał defekt lewego kolana, o którym jeszcze tutaj napiszę.
Plus jest taki, że począwszy od 19 lutego, wracam do 3 treningów w tygodniu. Smog zelżał, bo ludzie nie palą w piecach bograczem. Można więc spokojnie udać się na dodatkowy trening, bez którego nie będę przecież w stanie utrzymać swojej dotychczasowej – mistrzowskiej formy.
Przy dwóch treningach mogłoby być z tym kiepsko.
W lutym przebiegłem 146 km.
Wraz z Magdą zrobiliśmy 66 km i 350 m. Łącznie mamy już na liczniku 2120 km i 600 m <serce>.
2. Starty.
Ponownie jak w styczniu, w lutym wziąłem udział tylko w jednym biegu.
V Parkowe Hercklekoty – 17.02.2019 r.
Cóż, tak jak już gdzieś napisałem. Z wyniku jestem bardzo zadowolony. Szczególnie biorąc pod uwagę zaledwie 2 treningi w ciągu tygodnia.
3. Kolano.
W podsumowaniu stycznia narzekałem na swoje lewe kolano. Wrzuciłem zdjęcia stockowego Hindusa, który raz się martwił, a raz cieszył.
No i w zasadzie taki był mój luty: gdy kolano nie bolało, to śmiałem się od ucha do ucha. No, a gdy zaczęło boleć, to nie śmiałem się wcale.
Nic, a nic.
Jest takie staropolskie powiedzenie, że: „Bieganie najbardziej doceniamy w momencie, w którym kontuzja daje się we znaki”. Coś w tym jest.
W moim przypadku okazało się, że za ból odpowiada przeciążone ścięgno. Gdy piszę te słowa ścięgno się już chyba odciążyło.
Po ponad miesiącu znowu jest ok!
4. Współpraca z Blue Ball.
Luty to także miesiąc, w którym nawiązałem współpracę z Blue Ball.
Coraz szybciej zbliżam się do pierwszej czterdziestki. Chcąc nie chcąc, kontuzje mogą zacząć pojawiać się częściej, niż rzadziej.
Fajnie jest wtedy skorzystać z porady specjalisty, a nie zasięgać wiedzy na forach.
W sekcji: „Kontuzje, bóle, zakwasy i choroby lokomocyjne”.
5. Bonus!
28 lutego, a więc ostatnim rzutem na taśmę, w moje ręce wpadł taki oto przyrząd: suszarko-podgrzewaczo-żelazko.
Na pierwszy rzut oka z bieganiem ma on niewiele wspólnego. W instrukcji obsługi wyczytałem jednak, że skutecznie leczy także płaskostopie i wpływa pozytywnie na zwiększenie kadencji biegu.
No nic. Idę się rozebrać do rosołu i zabieram się za lewą stopę.
Nadpronacjo!
Idź sobie precz.
Z koleżeńskimi pozdrowieniami,
Marek B.