Kilkanaście minut później zameldowałem się na przeciwległym skraju parku. Tamten rejon charakteryzował się przede wszystkim rozległą łąką, która zajmowała znaczną część terenu.
Skręciłem w alejkę, którą dotarłem w okolicę wejścia do parku.
Na tamtym etapie, do końca treningu zostało mi ponad 12 km.
Znowu dotarłem do zbiornika Serpentine. Tym razem, postanowiłem go obiec prawą stroną.
Kilkaset metrów dalej ponownie zameldowałem się w pobliżu Włoskich Ogrodów.
Teraz moim celem był staw Round Pond, który wkrótce sobie okrążyłem.
Wąskimi alejkami ponownie dotarłem do… tak! zgadza się! -> Włoskich Ogrodów, a następnie w okolicę zbiornika Serpentine.
Systematycznie zbliżałem się do bramy wyjściowej, a na Garminie tylko 15,5 km. Co teraz?
Nie pozostało mi nic innego jak ponownie zaatakować ogromną łąkę, no i ponownie odwiedzić alejki, którymi poruszałem się kilka kilometrów wcześniej.
No właśnie, jeżeli chcecie zrobić co najmniej 15-20 km, „ponownie” to słowo klucz. Park z lotu ptaka wydaje się duży. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że przebiegnięcie z jednego krańca na drugi, to dystans o długości zaledwie czterech kilometrów. Dłuższy trening wymaga więc sporej inwencji twórczej.
19-sty km wypadł idealnie przed – wspomnianą wcześniej – bramą wejściową do parku. Jeszcze tylko rondo, znajomy łuk triumfalny i długa prosta.
Trening postanowiłem zakończyć w jedynie słusznym miejscu – przed Pałacem Buckingham.
Jak oceniam te 20 km w Hyde Parku?
Park ma swój urok. Można tam skutecznie odetchnąć od zgiełku Londynu. Jest różnorodna roślinność, spore połacie trawy, na której można usiąść i na chwile odpocząć, a także wiele ciekawych miejsc ze wspomnianymi już wielokrotnie – Ogrodami Włoskimi na czele.
Jeżeli będę miał taką możliwość, to z chęcią jeszcze tam kiedyś wrócę.
I ponownie „pomęczę się” wymyślając na bieżąco trasę o długości 20 km.