3. Historia o tym, jak zostałem królem na STRAVie.
O segmentach w STRAVie – krótkich odcinkach, na których można rywalizować z innymi biegaczami – wiedziałem od czasu, kiedy się tam zarejestrowałem. Nigdy, przenigdy nie pokonywałem ich świadomie. W sensie: wiedziałem, gdzie się rozpoczyna i gdzie kończy, a potem grzałem ile sił w nogach walcząc o pierwsze miejsce. Co to, to nie. Zazwyczaj po prostu pojawiała się informacja, że gdzieś tam byłem któryś. Ja sobie wtedy w duchu mówiłem: „Acha” i szedłem się umyć, a potem słodko spać.
Pamiętam, że to był ostatni trening w Chorwacji. No i gdy tak sobie biegłem z Njvice do Malinska, przypomniałem sobie, że przecież przy marinie jest 440 metrowy odcinek, na którym dzień wcześniej, udało mi się zająć jakąś dobrą lokatę.
Spojrzałem na wynik pierwszej osoby. Był to niejaki Thorsten Osterhaus z Niemiec. Wykręcił tam niezłe tempo: 3:06 min/km. Miałem więc co poprawić.
Tak wyglądała trasa, która na STRAVie nazywa się „Malinska habour sprint”:
Zadzwoniłem szybko do Tomasza, z którym pokonałem szlak PTTK i spytałem czy kierunek pokonania trasy, jest istotny. Wytłumaczył mi co i jak, po czym potruchtałem na początek odcinka. Wziąłem sobie jakieś 50 metrów zapasu, aby STRAVA właściwie zaliczyła segment (tak na oko nie wiadomo, gdzie dokładnie się rozpoczyna i kończy), po czym przystąpiłem do biegu. Wiedziałem, że będzie bolało, ale nie sądziłem, że aż tak.
Przemierzyłem Malinska jak speed błyskawica. Nie wiem, czy w historii tego miasteczka, ktoś tam szybciej biegł. Zdmuchnąłem kilka serwet, podwinąłem kilka kiecek i poruszyłem kilka zacumowanych łódek. Ani się nie spostrzegłem, gdy nadszedł kres tej gehenny.
Skończyłem bieg, po czym od razu zgiąłem się w pół i rozpocząłem nadrabianie zaległości w przyjmowaniu tlenu. Pod koniec biegu, płuca wyraźnie nie nadążały za resztą ciała. Najważniejsze, że się udało! 🙂
Czas: 1:15 min i pierwsze miejsce na 766 osób, które tam przebiegły. A tempo?
2:48 min/km!
Nie wiem czy kiedykolwiek pobiegnę szybciej. Pod koniec słyszałem dźwięk głowy odrywanej od tułowia, więc wolę nie kusić losu :/
No i napisałem do tego Thorstena. Pogratulował mi wyniku. Podkreślił, że przeze mnie, za rok musi tam wrócić i mnie pokonać. W takim układzie obydwoje wiemy, gdzie spędzimy przyszłoroczny urlop 😀
4. Zwiedzania ciąg dalszy.
Te biegowe wycieczki coraz bardziej mi się podobają. W sierpniu – nie licząc oczywiście Chorwacji – w ramach długich wybiegań – zwiedziłem sobie m.in. Chorzów i Będzin.
a) Zamek w Będzinie (dystans: 21 km):
Była Czeladź i Sosnowiec, przyszedł więc czas na kolejne miasto Zagłębia. Tym razem padło na Będzin:
Dawno mi tak nogi o tyłka nie weszły, jak w momencie wbiegania i zbiegania z osiedla Syberka.
Ten teren idealnie nadaje się na trasę jakiegoś biegu górskiego.
b) Wolka w Chorzowie (dystans: 25 km):
To była niezwykle sentymentalna podróż. Ktoś spyta: „Dlaczegóż to? Skąd ten sentyment?”. Aby odpowiedzieć na to pytanie, polecam przeczytać niniejszy wpis na FB:
To na razie tyle z biegania po okolicznych miastach. Domyślam się, ze w okresie smogu, pozostanie mi bieganie po parku. Taki Bytom raczej nie będzie wtedy pięknie pachniał.
5. Kids Run Katowice.
To był drugi start Magdy w tej imprezie. Po raz pierwszy wzięła w niej udział w 2018 r. Pamiętam, że bardzo się jej podobało. Nam zresztą też.
Na środku stadionu można było wziąć udział w licznych grach i zabawach. Bieg był niejako wiśnią na torcie.
Tym razem Magda pobiegła na dystansie 200 metrów. Oczywiście wygrana nie była najważniejsza. Istotny był sam fakt uczestnictwa.
6. Wracam do Berlina!
Życie potrafi nieźle zaskoczyć. 29 lipca wrzuciłem taki oto wpis:
DOKŁADNIE – aż muszę to podkreślić Caps Lockiem – DOKŁADNINE miesiąc później dowiedziałem się, że… ja na serio pobiegnę w Berlinie 😀
Pierwszy i ostatni raz, pojawiłem się tam w trakcie jubileuszowej – 40-tej edycji. To był 2013 rok i mój pierwszy Major. Byłem święcie przekonany, że także ostatni. Byłem także piękny i młody i… miałem strasznie niewdzięczny numer startowy. Nie mogli z tej czwórki zrobić piątki? No ja się pytam: „Jak to do cholery wygląda?!?”.
Cel na 26 września 2021 roku?
Całym swoim sercem pragnę złamać 3:10 h.
Taka trójka z przodu, a potem zero, a potem cokolwiek innego – to już jest coś! Do złamania 3 h będzie w dalszym ciągu równie sporo, co tak niewiele i przy okazji – już nieco bliżej 😉
Proszę mi tam trzymać kciuki!
Pięknie dziękuję.