Close Menu
    Facebook X (Twitter) Instagram
    Facebook Instagram YouTube
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    • Relacje
      • Starty
      • Treningi
    • World Marathon Majors
      • Boston Marathon – 2023 i 2024
      • Virgin Money London Marathon – 2019
      • Bank of America Chicago Marathon – 2018 i 2022
      • TCS New York City Marathon – 2017 i 2019
      • Tokyo Marathon – 2015
      • BMW Berlin Marathon – 2013 i 2021
    • RunCzech
    • Testuję
    • Teksty
    • Tablica wyników
    • Więcej info
      • FAQ
      • Media
      • O mnie
      • Współpraca
    drogadotokio.pl – Blog o bieganiu
    Jesteś tutaj:Home»Teksty»Maraton. Czasem słońce, raczej deszcz.

    Maraton. Czasem słońce, raczej deszcz.

    2
    By Marek on 21 listopada 2016 Teksty

    Jakiś czas temu Paweł z bloga bwotr.pl poprosił mnie, abym napisał mu w kilku zdaniach dlaczego biegam maratony. Przygotowałem coś takiego:

    „Maraton to dla mnie crème de la crème, który wieńczy żmudny etap przygotowań. Dystans, na który z wypiekami na twarzy czekam dwa razy w roku. To wielka niewiadoma z ogromnym znakiem zapytania, który pojawia się gdzieś w okolicach znacznika 30-ego km. Czy się uda? Dobiegnę w upragnionym czasie? Czy znowu będę sobie pluł w brodę i inne części ciała, że mnie poniosło i zrobiłem coś nie tak? Maraton – przeważnie narzekam, ale zawsze do niego wracam. Bo ten dystans jest jak magnes. Taki w wersji dla biegających masochistów: równie mocno boli co przyciąga.”

    Po tym jak mu to wysłałem doszedłem do wniosku, że temat nie został przeze mnie wyczerpany. Postaram się to zrobić w tym wpisie.

    picture_7458

    [zdj. glol.pl]

    To było gdzieś w roku 1997. Czasy modemów, Secret Service, telewizorów kineskopowych i chipsów Ruffles o smaku kurczaka. To właśnie przy jednej z tych paczek, oglądając mecz piłki nożnej, zacząłem się zastanawiać skąd zawodnicy biorą siłę, aby tak biegać przez te 90 min. Dokończyłem chipsy i mecz, a kilkanaście minut później prawdopodobnie poszedłem na rower. Dlaczego zwierzam się Wam z czasów mojego dzieciństwa?

    Dokładnie 14 lat później zapragnąłem zmiany. Przyjrzałem się swojemu niekorzystnemu BMI i stwierdziłem, że albo coś z nim teraz zrobię, albo wkrótce ono zrobi ze mną co też będzie chciało. Wyniki ze spirometrii będą coraz gorsze. Chorować będę jeszcze częściej niż 3-4 razy w roku i zamiast dobiec do odjeżdżającego autobusu, z nosem na kwintę zwolnię i poczekam na następny.

    Pod koniec 2011 r. ostro się za siebie zabrałem. Już wtedy mógłbym odegrać scenkę z 1997 r. Co prawda miałem już stałe łącze, Secret Service powstał i równie szybko upadł, kineskop zamieniłem na LCD, a o kurczakowych Ruffles mogłem co prawda tylko pomarzyć, ale reszta się zgadzała. No prawie. Piłkarzy zamieniłem na maratończyków. Ok, tamci biegali przez 90 min, a ci? 42 km i 195 m? Jaja se robicie?

    giphy

    Maratończyk – już sama nazwa wzbudzała respekt. Ja tutaj ledwo 30 min truchto-marszem pokonuję, a oni z podniesioną głową i z dumą biegną o wiele dłuższy dystans. No i wszyscy wyglądają tak „PRO”. Szczupli, gibcy i uśmiechnięci.
    Po tym jak zacząłem pokonywać swoje kolejne bariery:
    – 30 min biegu non-stop,
    – pierwsza dycha,
    – półmaraton w debiucie poniżej 2h,
    zacząłem coraz śmielej myśleć o przebiegnięciu maratonu. Też chciałem taki być.

    13247138903_8019f4e7b0_k

    [Pierwszy maraton w życiu – 34. Maraton Warszawski 2012 r.]

    Maraton pokonałem kilka miesięcy później. Chociaż nie, to on pokonał mnie. Do mety doczołgałem się w czasie 4:22:44. Ostatnie kilkanaście kilometrów to był spacer z grymasem bólu na twarzy. No ale stało się. Przebyłem 42 km i 195 m nie korzystając przy tym ze środków komunikacji miejskiej. Mimo wszystko byłem z siebie dumny. Czy czułem się maratończykiem? Nie. Nadal czekałem na swój wielki bieg.

    Gdy to piszę przebyłem już 11 maratonów. Dobrze wspominam tylko 4:
    – Berlin [2013 r.] – pierwszy zagraniczny maraton w moim życiu. Atmosfera wprost niewyobrażalnie genialna. Brak słów, aby to opisać.
    – Tokio [2015 r.] – bieg zrobiony na pulsie. Cały czas trzymałem się tego, aby nie był wyższy niż 175 unm. Wiecie co? Po raz pierwszy mi się nie umarło. Do mety dobiegłem w tak zaskakująco dobrej formie, że nadal się sobie dziwię.
    – ORLEN Warsaw Marathon [2016 r.] – dwa miesiące po urodzeniu się mojej córki. Na mecie otarłem się o czas poniżej 3:30 h.
    – 17. PKO Poznań Maraton [2016 r.] – choć po 30-stym km było ciężko, wreszcie udało mi się złamać 3:30 h. Kolejna z barier pokonana. Można sobie postawić kolejne.

    ja_rokio-neu_zm

    A te 7 pozostałych? Nie będę się rozwodził nad każdym z osobna. Niektóre rany w psychice są po prostu jeszcze zbyt świeże 😉
    W skrócie: były to biegi, na których umierałem albo bardzo szybko (kilka razy już na 26-tym km), albo bardzo szybko i równie mocno nie mając nawet siły, aby w biegu pokonać metę. Zawsze po takim wysiłku myślałem: po cholerę mi to wszystko? Nie lepiej ograniczyć się do biegania po parku? Albo pójść na basen i w spokoju zjechać sobie rurą?

    23728916505_a3158fc467_k

    Ktoś kiedyś powiedział, że maratonu powinien spróbować każdy; że wtedy ponoć zmienia się optyka i jest zupełnie inaczej. Chyba coś w tym jest.

    Nigdy w życiu nie robiłem czegoś tak męczącego. Czegoś, co potrafiłoby przynieść tyle samo bólu i cierpienia, co frajdy i spełnienia. Maraton uczy pokory. Przez te kilka godzin możesz się sprawdzić na wiele różnych sposób. Doprowadzić się na skraj wycieńczenia i spróbować jeszcze dalej przesunąć granicę.

    DSC_4531

    Odkąd zacząłem brać udział w maratonach doszedłem do wniosku, że tak naprawdę większość ograniczeń siedzi w głowie. Wiem, brzmi to nieco banalnie. W 1997 roku dziwiłem się jak można biegać przez 90 min. 14 lat później – jak pokonać 42 km i 195 m.

    A teraz?
    Wiem, że na wiele mnie stać. Że maratony są dla ludzi i dzięki systematycznym treningom każdy jest go wstanie pokonać.
    No nic, ubieram buty i zabieram się do roboty. 3:20 h  samo się nie złamie.

    I tak na zupełny koniec: biegacie maratony? Czy ten dystans macie dopiero przed sobą?
    Dajcie znać co, jak i dlaczego.

    info maraton maratony podsumowanie
    Share. Facebook Twitter Pinterest LinkedIn Tumblr Email

    Więcej podobnych tekstów? Proszę bardzo:

    Biegowe podsumowanie 2024 r.

    10. urodziny DrogadoTokio.pl

    50. BMW Berlin Marathon – 29.09.2024 r.

    2 komentarze

    1. Bookworm on 22 listopada 2016 08:40

      No piękna sprawa, ja myślałem, że Ty się urodziłeś już z butami do biegania a tu, że niby gdzieś tam zaczynałeś… 😀 No to wielu udanych i ciekawych tras Ci Marku życzę!

      Reply
      • b0guslaw - drogadotokio.pl on 1 grudnia 2016 10:42

        Ja to się urodziłem z płaskostopiem, które latami pielęgnowałem 😉
        Wielkie dzięki! Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej 🙂

        Reply
    Leave A Reply Cancel Reply

    • Polub
    • Obserwuj
    Facebook
    Comments Box SVG iconsUsed for the like, share, comment, and reaction icons
    Marek - drogadotokio.pl
    23 godzin temu
    Marek - drogadotokio.pl

    Wstyd się przyznać, ale na dzisiejszy trening chyba bardziej zaspać nie mogłem 🙅‍♂️

    Jeżeli chodzi o niusy, to mam ich dwie sztuki:
    Primo: nie jestem już w stanie sam biegać. Chyba tylko i wyłącznie muszę z kimś. Ciężko mi się wstaje, kilometry dłużej trwają i nie mam się do kogo odezwać.

    Secundo: na jednym z dzisiejszych zdjęć uwieczniłem budkę z numerem 14, która znajduje się na osiedlu Tysiąclecia w Katowicach. To właśnie w jej pobliżu - pod koniec lat 90' - sprzedawałem... przyprawy. A potem cała kasa szła na Quake III Arena w pobliskiej kafejce internetowej <3

    Dzień dobry! 🎩
    ... Więcej...Mniej...

    Wstyd się przyznać, ale na dzisiejszy trening chyba bardziej zaspać nie mogłem 🙅‍♂️ 

Jeżeli chodzi o niusy, to mam ich dwie sztuki:
Primo: nie jestem już w stanie sam biegać. Chyba tylko i wyłącznie muszę z kimś. Ciężko mi się wstaje, kilometry dłużej trwają i nie mam się do kogo odezwać.

Secundo: na jednym z dzisiejszych zdjęć uwieczniłem budkę z numerem 14, która znajduje się na osiedlu Tysiąclecia w Katowicach. To właśnie w jej pobliżu - pod koniec lat 90 - sprzedawałem... przyprawy. A potem cała kasa szła na Quake III Arena w pobliskiej kafejce internetowej Image attachmentImage attachment+Image attachment
    Zobacz na FB
    · Podziel się
    Share on Facebook Share on Twitter Share on Linked In Share by Email
    View Comments
    • Likes: 11
    • Shares: 0
    • Comments: 3

    Skomentuj na FB

    Jeśli Cię to pocieszy są tacy co niedawno wstali...i czują się z tym znakomicie

    Tego nie wiedziałam. Wiedziałam, że byłeś kierowcą 😀🚗, sprzedawcą na stacji, ale przyprawy? Co tam jeszcze ukrywasz🤪🤪?

    View more comments

    Load more
    Instagram
    Polecam

    Copyright © 2014-2023 Drogadotokio.pl

    Type above and press Enter to search. Press Esc to cancel.