Grudzień w pełni: śnieg jest raz na jakiś czas, a smog częściej. Najwyższy czas zabrać się zaplanowanie przyszłorocznych startów. Zanim jednak ją opublikuję, wypadałoby podsumować listopad.
Zapraszam!
1. Kilometraż.
Tak prezentuje się kalendarz z poprzedniego miesiąca:
Treningi były na pewno mniej regularne, niż we wrześniu i październiku.
Listopad rozpocząłem od wizyty w Kłobucku, gdzie wraz z Magdą zrobiliśmy ponad 30 km. Część z nich pokonaliśmy w lesie, do którego wracam, gdy tylko mam taką możliwość. Był też trening bez wózka – wraz z Arturem i Witkiem z NGB Kłobuck, na który czekam zawsze z wypiekami na twarzy.
Później było standardowo: wózek i Park Śląski, który niestety za niedługo może się skurczyć. Wszystko za sprawą budowy nowego osiedla (tutaj znajdziecie -> więcej informacji). Po treningu 18 listopada udałem się więc na protest, gdzie wyraziłem swoje zdanie w przedmiotowej kwestii.
Tak wygląda mój/nasz kilometraż od początku roku:
Jeżeli wszystko się dobrze ułoży, to po raz pierwszy w życiu przekroczę granicę 2 tys. km.
2. Starty.
Start był tylko jeden: spontaniczny i dodatkowo z wózkiem.
Bieg „Wolność na 5: – 10.11.2018 r.
10 listopada wziąłem udział w piątce. Zdecydowałem się na nią chyba w ostatnim możliwym terminie. Skusiła mnie trasa, która wiodła w samym centrum Katowic.
Do wyboru był dystans 5 i 10 km. Jako, że z wózkiem nie biegłem jeszcze 5 000 m, wybór był oczywisty.
Po cichu liczyłem na złamanie 20 min. O dziwo udało mi się to zrobić ze sporym zapasem.
Metę minąłem po 19 minutach i 21 sekundach biegu
3. Awaria Garmin 920XT.
W ostatnim podsumowaniu pisałem Wam o awarii THULE Urban Glide. Przyszedł czas na awarię mojego ukochanego Garmina 920XT. Chociaż będąc dokładnym – usterka dotyczyła tylko i wyłącznie paska.
Po jednym z treningów zauważyłem, że w górnej części uległ on naderwaniu. Kilka kolejnych biegów zrobiłem więc w wersji na McGavera – za pomocą dwóch drutów udało mi się go na chwilę naprawić.
Sądziłem, że po 2 latach z gwarancji będą nici. Przypomniało mi się jednak, że kupowałem go w Azymucie, który daje dodatkowy rok spokoju. No i niezwłocznie z niego skorzystałem.
Pasek był wysłany następnego dnia po zgłoszeniu usterki. Szybko wróciłem więc do treningów nie musząc nerwowo spoglądać na nadgarstek, czy Garmin nadal się na nim znajduje, czy już dawno się ze mną pożegnał, ktoś przed chwilą znalazł go w krzakach i właśnie wystawia na OLX z opcją „Do negocjacji”.
Azymut?
Polecam tego allegrowicza!
4. Awaria kolana.
Gdzieś kiedyś wspominałem, że tak od 2-3 lat kontuzje omijają mnie szeroką parabolą. Co prawda w czerwcu odkryłem narośl, której raczej już się nie pozbędę, ale poza tym – nic większego mi się nie przytrafiło.
Aby zdążyć na protest 18 listopada, ostatnie kilometry z Magdą robiłem w okolicy 4:30 min. Dodajmy do tego piątkę poniżej 20 min, a także systematyczne treningi z wózkiem w weekendy, gdzie zwyczajowo robimy od 35 do 40 km. <niewidocznie_dla_córki_Magdaleny>Magda waży ponad 15 kg</niewidocznie_dla_córki_Magdaleny>, wózek 12 kg + ubranie i śpiworek ok. 2 kg (?). Robi się z tego prawie 30 kg dodatkowego obciążenia, a Śląsk płaski nie jest.
No i pod koniec listopada lewe kolano odmówiło mi posłuszeństwa. Pojawił się ból w samym jego środku. Czułem go zarówno w trakcie chodzenia, wyprostowania, a także oglądania seriali na Netflixie.
Na całe szczęście tydzień odpoczynku wystarczył, aby wszystko wróciło do normy.
Znowu mogę robić słowiańskie przykuce!
5. Wizyta na Stadionie Śląskim.
Tak zupełnie na deser i dzięki przyjaciołom, 26 listopada miałem okazję po raz kolejny odwiedzić Stadion Śląski.
Za każdym razem prezentuje się on tak samo okazale.
Choć kolano jeszcze lekko dawało o sobie znać, udało mi się zrobić jedno reprezentacyjne okrążenie. No i Magda przebiegła kilkadziesiąt metrów. Co jak co, ale po bieżni uwielbia biegać.
Nic, ja zabieram się powoli za podsumowanie grudnia.
Tak, aby nie pojawił się pod koniec stycznia.
Pozdrowienia znad ramienia!
Marek.