5. VII Tyski Półmaraton – 02.09.2018 r.
Nasz drugi start w Tychach i znowu udało się wywalczyć podium. Z czasem 1:34:32 zajęliśmy 2 miejsce w klasyfikacji Biegaczy z wózkiem biegowym.
Nie pamiętam kiedy tak zmokłem. Dla Magdy skończyłoby się to inaczej, gdybym nie zapomniał z domu… folii przeciwdeszczowej.
Po dobiegnięciu do mety obydwoje wyglądaliśmy tak, jakby nas ktoś wyciągnął z basenu.
6. Bieg „Wolność na 5” – 10.11.2018 r.
Ten bieg wyszedł zupełnie przypadkowo. No i bardzo dobrze, że tak się stało.
Przycisnąłem od samego początku. Na nieco wymagającej trasie udało mi się zejść poniżej 20 min. Metę przekroczyłem po 19 minutach i 21 sekundach biegu.
To był zdecydowanie nasz najszybszy bieg.
Kilometry wpadały znacznie poniżej 4 min/km.
7. VIII Tyski Półmaraton – 01.09.2019 r.
To był nasz ostatni wspólny start. Po cichu liczyłem na kolejne – trzecie podium. Niestety konkurencja okazała się zbyt mocna.
Ostatecznie skończyłem na 4 miejscu w klasyfikacji Biegaczy z wózkiem biegowym. Mijając metę zdałem sobie sprawę z tego, że wraz z Magdą robię to po raz ostatni raz w życiu.
Smutek i żal czułem jeszcze przez kolejnych 7 niehandlowych niedziel 🙁
Ciekawostki.
1. Wózki tak naprawdę były dwa. Na początku prowadziłem model THULE Urban Glide. Niestety w trakcie jednego z treningów zepsułem podwozie.
Pękła rurka łącząca górę z dołem. Jakkolwiek niefachowo to brzmi.
Cytując klasyka: przez chwilę mój świat zawirował tysiącem barw. Następnie pojawiło się kilka mocnych przekleństw i pytanie pokroju – co teraz?!?
Okazało się, że rama jest jeszcze na gwarancji, a sklep, w którym go kupowałem (Scandinavian Baby), nowy przysłał po zaledwie 4 dniach od zgłoszenia usterki (!).
Zabawa rozpoczęła się zatem od początku. Tym razem z nowszym modelem – THULE Urban Glide 2.
2. Trudno mi wybrać najlepszą wspólnie spędzoną chwilę. Chociaż… może to ta długa prosta, która w 2017 r. dała mi pierwsze podium w życiu?
Wbiegając na nią wiedziałem, że zaraz ziści się moje marzenie. Mam podium, które wywalczyłem w takim doborowym towarzystwie!
3. Ciekawe były momenty, w których Magda nieświadomie (albo i świadomie?) wcielała się w rolę samozwańczego treneiro.
Przykładowa sytuacja: 30 stopni Celsjusza, 22-ty km na liczniku, długi podbieg i tętno ponad 185 unm. Od 2 h systematycznie się odwadniam, więc ledwo żyje. Co na to Magda?
A no nic. Za bardzo się mną nie przejmowała. Ile razy mnie poganiała krzycząc: „Szybciej! Chcę szybko!”. I to akurat w tych newralgicznych momentach,
Przez zęby cedziłem: „Nie… mo…gę… szyb…ciej. Zli….tuj… się ko…bie…to!”.
„Ale ja chcę!!!”
No i nie miałem wyjścia – musiałem przycisnąć.
Podsumowanie.
Zakup wózka biegowego to był zdecydowanie najlepszy zakup w moim życiu. Nic nie może się z tym równać. Ani Skoda w gazie z klimatronikiem i czujnikem cofania, ani nawet Game Boy przywieziony w 1997 r. z Londynu.
Przez te 3 lata wydarzyło się o wiele więcej, niż byłbym to sobie w stanie wymarzyć. Były ciarki na plecach i łzy wzruszenia.
Były same wzloty.
Ani jednego upadku.
Z każdą kolejnym treningiem czułem, że związuje się między nami nić porozumienia. Z czasem zaczęliśmy się rozumieć bez słów. Magda jakoś z automatu zaczęła także przyswajać moje specyficzne poczucie humoru. Na teraz nie mogę być z Niej chyba bardziej dumny!
Magdaleno, gdy piszę te słowa Ty – w pokoju obok – właśnie układasz puzzle. Zapewne zaraz mnie zawołasz pokazując wizerunek Elzy, albo innego Psiego Patrolu. Chciałem Ci podziękować za te wszystkie niesamowite chwile.
Kłaniam się w pas i dziękuję!
Było zjawiskowo! ♥